“Laughing on the outside
While you're dying on the inside”
It’s
Alive - Liar
Najbardziej
bałam się, że on nigdy nie opuści mojego domu. Choć praktycznie rzecz ujmując;
to niemożliwe, moja wyobraźnia często płatała mi psikusy. Nie to, żebym go nie
lubiła, bo był naprawdę sympatycznym człowiekiem – wedle raportów Ino i Hinaty.
Ale i tak przerażała mnie wizja, że spędzi u mnie całą noc, a byłam coraz
bardziej pewna, że właśnie na to się zapowiada.
Wsunęłam
sobie do ust kawałek ciasta i usilnie starałam się delektować jego smakiem. Nie
dało się! I tak raz po raz zerkałam na kieliszek z alkoholem, który miałam
niemal pod nosem. Bądź silna Sakura, nie daj się! mówiłam do
siebie, bo od jakiegoś czasu moje myśli są jedynym… czymś, kogo mogłabym
określić dobrym rozmówcą.
Spojrzałam
na Itachi’ego, przyglądającego się zacerowanej dziurze na oparciu fotela i
przez chwilę przypominał mi Satoshi’ego, który reaguje tak na każdą,
pierwszy raz widzianą w życiu, rzecz.
Poczułam
się jeszcze bardziej zażenowana.
Dlatego,
gdy usłyszałam stukot do drzwi, szczęśliwa podniosłam się z miejsca i
przeprosiłam Itachi’ego.
-
Bardzo odważnie – odpowiedział i nawet on sam nie miał pojęcia do czego
odnosiła się ta wypowiedź. Pokręciłam zniesmaczona głową i pognałam do sieni,
na parę chwil odpoczywając od alkoholowego fetoru.
Uchyliłam
drzwi.
-
Sakura? – spytał jakiś głos, a ja, pokierowana rozsądkiem, pociągnęłam drzwi,
aby postać stała się bardziej widoczna.
Dobra!
Jeśli byłam przekonana, że na widok Itachi’ego omal nie dostałam zawału, to
właśnie w tym momencie zmieniłam zdanie. Żołądek podszedł mi do gardła, kiedy
ujrzałam Sasuke.
Puste
spojrzenie, swobodna postawa i twarz mokra od potu. Jego katana lśniła w blasku
księżyca, a ja ledwie zdusiłam w sobie pisk. Miał potarganą koszulę i odrobinę
zmierzwione włosy. Na mój widok jego oczy delikatnie się rozszerzyły, lecz w
ułamku sekundy wróciły do swojej pierwotnej formy. Wzięłam głęboki wdech.
Cisza.
Oto nadszedł ten moment.
-
Ja… - zaczęłam niepewnie.
Wtedy
on oparł się o framugę.
-
Jest tu Itachi?
Zamilkłam
i spojrzałam na niego z wyrzutem. Aż trudno było mi pogodzić się z tym, że po
kilka latach odizolowania, jego nie stać nawet na groszowe przywitanie. Żarówka
w przedpokoju zamrugała złośliwie, a wtedy pomyślałam, że w przeciwieństwie do
Itachi’ego, Sasuke okazał się wręcz perfekcyjnym urzeczywistnieniem tego, co
gościło w moich wyobrażeniach.
-
Jest – odrzekłam w końcu i mimochodem wpuściłam go do środka. Zawahał się, ale
wszedł, chowając katanę do pochwy. – Siedzi tu od trzech godzin. Cieszę się, że
ty też wpadłeś.
-
Przyszedłem po niego, bo jest już późno.
No
tak. A co innego mogłoby go tu sprowadzić, jeśli nie własne interesy?
-
Wiem – powiedziałam, tuszując rozczarowanie. Ułamki sekundy później zatopiłam
się w jego spojrzeniu, dumając nad tym, ile czasu mogłabym tak wytrzymać. Wciąż
był piekielne przystojny, a przy tym obojętny i arogancki. Co jak co, ale
uczucia, które towarzyszyły mi podczas obserwacji jego osoby, nie zmieniły się
wiele w porównaniu z momentem, kiedy to próbował zadźgać mnie kunai’em.
Nie
potrafiłam znieść panującej wokół atmosfery.
-
Um… chcesz się czegoś napić?
-
Nie – odrzekł ponuro, kręcąc głową.
-
Jesteś pewien? Trenowałeś teraz z Naruto, co nie? Jeśli chcesz mogę przynieść
ci wody, bo widzę, że jesteś zmęczony.
Zerknął
na mnie pytająco.
-
Nie trzeba.
-
Krwawisz – wskazałam na jego rany i wtedy zauważyłam to spojrzenie, które
wyraźnie komunikowało: „Długo jeszcze?”. Nie miałam zamiaru znosić tego ani
sekundy dłużej. - Zresztą nieważne – wyrzuciłam z siebie, spuszczając wzrok.
Byłam przekonana, że Uchiha otwierał już usta, aby zbyć mnie jakimś
półsłówkiem.
Twarz
Sasuke zawsze była nieodgadniona, lub jednoznacznie wskazywała brak
zainteresowania, ale teraz spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony. W moich oczach
odmalowała się ostrożność i nieufność.
Oboje
usłyszeliśmy głośne wycie z salonu.
-
A niech mnieee!
Westchnęłam
i nie mogąc znieść chłodu jego spojrzenia, nakierowałam go, aby ruszył dalej.
Spoglądał na mnie parę chwil, po czym ruszył za wskazówkami z uniesioną brwią.
Gdy
weszliśmy do głównego pokoju, okazało się, że Itachi nie przyglądał się już
zacerowanemu oparciu, tylko przekierował uwagę na zdjęcie Drużyny Siódmej.
Zauważywszy nas, wyraźnie się zachwiał i zaprezentował uzębienie na widok
Sasuke.
-
Braacciisssku!
Sasuke,
aż zatoczył się do tyłu ze zdezorientowania. Podrapałam się zawstydzona po
głowie i oparłam plecami o ścianę.
Itachi
rozłożył ręce i niezdarnie podszedł do Sasuke, przy czym grawitacja znosiła go
na wszystkie możliwe strony.
-
Co ty… - wydusił młodszy Uchiha, uciekając na bok. Itachi’ego zbytnio nie
przejęła taktyka czarno-włosego. Bez większego zainteresowania zasiadł na ziemi
i na zmianę taksował wzrokiem mnie i Sasuke. – Sakura coś ty
zrobiła?
Patrzyłam
na niego z przerażeniem.
-
Upiłaś mojego brata? – mówił dalej i zaczął uderzać się palcem po głowie,
udowadniając mi, jak karygodnie postąpiłam. Tyle, że wina nie leżała po mojej
stronie.
-
N-nie upiłam go.
Sasuke
wskazał na puste kieliszki i butelkę Sake.
-
Sam chciał, żebym mu dolewała! – jego oskarżycielskie spojrzenie zmusiło mnie
do obrony. Poczułam się urażona tym nietaktownym najściem i zachowaniem a’la
bufon. Zacisnęłam pięści i wnet zawrzała we mnie niesamowita wola walki. –
Przecież jest dorosły, nie będę mu zabraniać! – dodałam z użyciem podniesionego
tonu.
-
A-ale…
Co?
To już?
-
Ty…
Zatkało
go?
Sasuke
prychnął z niezadowoleniem i znów utkwił wzrok na stole. Jego oczy zrobiły się
nagle wielkie niczym monety.
-
Hej, przecież to… - urwał i zniknął mi sprzed oczu. Chwilę później stał już
obok kanapy i bez niczego wziął do ręki kawałek ciasta.
-
Co ty robisz? – zdziwiłam się.
Wymamrotał
coś pod nosem, a kiedy zrozumiałam, że dotarło do mnie coś na podobieństwo: „To
moje ciasto”, potrząsnęłam głową, wmawiając sobie, że to tylko kretyńskie
przesłyszenie.
Sasuke
wbił wzrok w swojego brata.
-
Przyniósł ci je?
-
Ciasto?
Przytaknął.
Zrobiłam
to samo i przeraziłam się, kiedy znów zaczął do mnie podchodzić. Czyli, że ja
wcale się nie przesłyszałam? Teraz to moje oczy przeistoczyły się w monety, a
wyobraźnia zaczęła podsuwać mi pewne obrazy. Skoro Sasuke wściekł się za
kawałek jedzenia, to czy teraz wyciągnie katanę i zabije mnie na miejscu,
wymawiając honorowe słowa w stylu: „Giń w imię czekolady!”?
Dziwnie
czułam się w jego towarzystwie. Najpierw panicznie bałam się tego spotkania, a
kiedy do niego doszło, korciło mnie, by grzmotnąć mu w tą dumną twarz i nauczyć
podstawowych zasad kultury.
„Kiedy
kobieta otwiera nam drzwi, należy się najpierw odpowiednio przywitać, a nie
palnąć głupkowate: Jest tu Itachi?”
-
A to sukinsyn. Zachciało mu się odwiedzin – jego szorstki ton wybudził mnie z
letargu, a wtedy zobaczyłam jak Sasuke zaciska dłoń, patrząc na starszego
brata. – Ile wypił? – zapytał mnie.
-
Kilka kieliszków – oświadczyłam.
-
Tylko?
-
To Sake jest dosyć mocne – dodałam i idąc za śladem Sasuke, wlepiłam wzrok w
Itachi’ego. Ręce mi drżały, a na twarzy czułam kropelki potu i to bynajmniej
nie z powodu stanu starszego Uchihy, który swoją drogą wcale nie wyglądał na
pijanego. Bardziej podobała mi się teoria cofnięcia w rozwoju.
To
Sasuke. Tak dziwnie na mnie działał. Czułam na poły niepewność i frustrację. Z
jednej strony przerażało mnie, że jest to nasze pierwsze spotkanie, z drugiej
zaś miałam wrażenie, że nawet w tej chwili mogłabym rzeczywiście dać upust
swoim zachcianką i grzmotnąć go w twarz, nie odczuwając żadnych wyrzutów ani
wątpliwości.
Nadzieja
na przyjemną pogawędkę rozwiała się momentalnie, kiedy Sasuke wbił we mnie
ociekające grozą spojrzenie.
-
Nie mogłaś go bardziej pilnować?! – wrzasnął.
-
Yyy… nie? – odparłam zaskoczona, wzruszając ramionami. Sasuke najwyraźniej
opacznie zrozumiał moją reakcję i wziął ją za lekceważenie. Naraz wściekł się
jeszcze bardziej.
-
Po cholerę tylu mu tego nalewałaś?
-
Bo chciał.
-
Gdyby chciał, żebyś skoczyła przez okno też byś to zrobiła?
No
nie! Tym razem miarka się przebrała.
-
Posłuchaj! – zaczęłam, dźgając go palcem wskazującym. – Twój brat nie jest już
dzieckiem, żebym miała go pilnować! Poza tym jak sama nazwa wskazuje, to twój
brat, nie mój! I to nie moja wina, że nie potrafisz dać sobie z
nim rady!
Acha!
Cios prosto w serce. Teraz Sasuke patrzył na mnie jak lew na uciekającą ofiarę.
Coś na podobieństwo Ino.
-
Sakura – wycedził przez zęby moje imię.
Poczułam
palący ból w okolicach karku, ale zignorowałam to i wyminąwszy jego osobę,
przystanęłam w tym miejscu, gdzie przed chwilą on. Bez wahania chwyciłam
kawałek ciasta i wsadziłam go sobie do buzi, nie obchodząc się śladami
czekolady, które z pewnością pozostały w kącikach moich ust.
-
A propos – powiedziałam po przełknięciu. – Ciasto jest przepyszne. Jakbyś mógł,
spytaj się Itachi’ego gdzie je kupił. Oczywiście, jak wytrzeźwieje.
Do
stu piorunów. Skąd ja wzięłam tyle odwagi? Zadziwiłam samą siebie. Zwłaszcza,
kiedy byłam już pewna swojego triumfu i miałam zamiar ukoronować go
złowieszczym uśmieszkiem.
Ale
wówczas ten idealny uśmieszek z moich wyobrażeń zjawił się na twarzy Sasuke.
Parsknął kpiarskim śmiechem i splótł ręce na piersiach.
-
Widzę, że pokonałaś cykora.
Na
moim czole zawitała bruzda niezrozumienia.
-
Co proszę?
-
Nie udawaj, że nie wiesz – prychnął i zrobił kilka kroków w moją stronę. –
Naruto mówił mi, że bałaś się ze mną spotkać.
-
To nieprawda! Nie bałam się!
Cholerny
Naruto!
-
Jesteś kiepska w kłamaniu – stwierdził. I faktycznie po głębszej analizie,
doszło do mnie, że w tych sprawach jestem amatorem. Ze złości zaczęłam zgrzytać
zębami i już zbierałam się do wskazania na Itachi’ego i polecenia jego
transportu do właściwego domu, kiedy dłoń Sasuke nagle się poruszyła.
Zamarłam
w bezruchu, gdy ten bezceremonialnie ujął kilka moich kosmyków i zaczął się w
nie wpatrywać jak zahipnotyzowany.
-
Masz długie włosy – wymamrotał.
W
normalnej sytuacji strzeliłabym mu kolejną pokutę odnośnie dobrych manier, ale
byłam zbyt skołowana, aby do czegokolwiek dążyć.
Sasuke
przejechał ręką po kosmyku, póki ten się nie zakończył, po czym wbił wzrok w
swoją dłoń, jakby nie należała do niego.
Zamilczał.
Moja
dolna warga drgała, więc dla własnego bezpieczeństwa ja również zadecydowałam
zamknąć usta na kłódkę.
-
Ech, zabiorę go do domu – rzucił i cofnął się bezwiednie w stronę Itachi’ego,
który otumaniony snuł coś pod nosem. Uchiha objął go ramieniem i zmusił do
powstania, po czym zerknął na mnie po raz ostatni, udając się do przedpokoju.
-
Na razie – powiedziałam z przesadną uprzejmością i zwlekałam z podążeniem za
nimi. Myślałam, że Sasuke potrzebuje pomocy przy otwieraniu drzwi, ale ten
odchylił brata niczym szmacianą lalkę i samodzielnie nacisnął na klamkę.
-
Na razie – odburknął.
I
zniknął.
Pognałam
do pokoju Satoshi’ego, spięta jak struna.
***
Nazajutrz
wdałem się z bratem w krótką sprzeczkę o to, który z nas wykazuje się większą
odpowiedzialnością. Zwycięstwo należało do mnie, aczkolwiek miałem zapewnioną
pomoc dzięki poczuciu winy Itachi’ego, jak również jego sekrecie, który wyszedł
na jaw wskutek wczorajszych wydarzeń.
-
Byłeś uzależniony? – powtórzyłem po nim jak echo, a moje oczy zrobiły się
wielkie jak spodki. Itachi niewzruszony stał przy kuchennym aneksie i mieszał
łyżką świeżo przygotowaną kawę. Jej zapach doszedł do moich nozdrzy i gdyby nie
zaskoczenie, bez wątpienia gmerałbym już w półce, szukając opakowania.
-
Stare czasy – wzruszył ramionami. – Wiesz, który to Kisame, prawda? On miał
słabość do alkoholu i często zabierał mnie do jakiś knajpek. – nagle obrócił
się w moją stronę i pomachał palcem wskazującym z dezaprobatą. – Ale to, że
miałem problemy, nie znaczy, że jesteś bardziej odpowiedzialny.
-
Nie wierzę… - z emocji opadłem na sofę i zanurzyłem twarz w dłoniach.
Sądząc
po dźwięku jaki dotarł do moich uszu, Itachi upił łyk gorącego napoju i
postawił go z powrotem na blat.
-
Sasuke, nie powinieneś tak do tego podchodzić – zaczął.
Spojrzałem
na niego spod byka.
-
Właśnie się dowiedziałem, że mój brat ma problemy z alkoholem, a ty zaczynasz
mi prawić, żebym tak do tego nie podchodził?
Itachi
westchnął ciężko i szczelniej opatulił się bawełnianym szlafrokiem, po czym
stanął przede mną.
-
Nie lubię wspominać tych czasów, ale właśnie mnie do tego zmusiłeś – powiedział
z użyciem apodyktycznego tonu. Zmarszczyłem brwi, a wtedy on kontynuował: –
Oboje nie widzieliśmy się sporo czasu, a kiedy dochodziło do spotkania, ty
miałeś zamiar mnie zabić.
-
Bo… - warknąłem oburzony, na co Itachi gestem ręki kazał mi się uspokoić.
-
Wiem, wiem. Wina leży po mojej stronie. To ja kłamałem cię długi czas, ale
teraz… Teraz w końcu jesteśmy razem. Na nowo. To oczywiste, że minie jeszcze
sporo dni zanim poznamy wszystkie swoje sekrety. Ja również mam ten sam
problem. Też muszę wiele się o tobie dowiedzieć i zaakceptować to. Dlatego nie
reaguj tak emocjonalnie na każdą drobną nowinkę, bo jestem pewny, że czeka nas
jeszcze mnóstwo takich sytuacji.
Chłonąłem
jego słowa i pod pewnymi względami zdawało mi się, że mówi z sensem. Aczkolwiek
nie zmieniało to faktu, że byłem wzburzony „drobną nowinką” na temat alkoholowych
wyziewów. Milczałem dłuższą chwilę, zastanawiając się nad dalszymi ruchami
Itachi’ego.
Nagle
chwycił się za głowę i wykrzywił w grymasie zażenowania.
-
Tak czy owak, jeśli to, co mówiłeś o wczorajszym występku to prawda… to muszę
jak najszybciej przeprosić Sakurę.
-
Nie kłamałbym w takich sprawach – zapewniłem go i umieściłem głowę na oparciu.
-
A chciałem zrobić na niej dobre wrażenie – roześmiał się.
Tak,
cha, cha, cha, strasznie śmieszne.
Tyle,
że w moim mniemaniu to ja wyszedłem na większego kretyna. Naszedłem ją późnym
wieczorem, a przez szok i niedowierzenie z trudem przyszło mi skupić się na
fakcie, że w końcu mogłem zobaczyć się z Sakurą i podstawy kultury wymagałyby
ode mnie jakiegoś przywitania.
Byłem
najwidoczniej tak zażenowany jak Itachi, bo naraz również chwyciłem się za
głowę.
Najpierw
jej długie włosy, a potem wybryk brata. Ni stąd ni zowąd rozbolała mnie głowa i
już bez komplikacji odnalazłem opakowanie z kawą.
***
O
niebiosa! Jaka byłam niewyspana! Myśli o Sasuke nieprzerwanie kołatały się w
moim umyśle, wraz z domieszką płaczu Satoshi’ego. Malec przespał cały dzień,
więc jego żywa energia uaktywniła się dopiero późną nocą. Dodatkowo dzisiaj
oficjalnie zaczynałam pracę w szpitalu i musiałam jeszcze przyjąć wcześniej
panią Kagekee, która z przyjemnością zaoferowała zajęcie się moim synem.
Po
prostu cudownie.
Kiedy
myślałam już, że gorzej być nie może, od razu po opuszczeniu mieszkania,
zauważyłam Itachi’ego Uchihe, który krzątał się po ogrodzie przed posesją
klanu. Zacisnęłam w ręku siatkę ze strojem do pracy i spuściłam głowę, pełna
gotowości na nieoczekiwanie wydarzenia.
-
Hej, Sakura!
Po
prostu podwójnie cudownie.
Na
dźwięk głosu Itachi’ego zwróciłam się w jego stronę, wymuszając na sobie
uprzejmy uśmieszek. Wtedy doszła też do mnie teoria, że być może Sasuke w
ramach rekompensaty nie wpuścił brata na noc do domu. Och, nie! To byłby zbyt
okrutne; nawet jak na niego.
-
C-cześć – wymamrotałam.
Uchiha
oparł się na żywopłocie, który oddzielał od siebie nasze domy i wlepił we mnie
spojrzenie pełne wyrzutów.
-
Pewnie domyślasz się czym będę cię teraz męczył?
Poprosisz
o następny kieliszek Sake?
-
Nie za bardzo.
-
Chcę cię przeprosić Sakura; chodzi mi o wczorajsze zachowanie. Pozwól mi to
wytłumaczyć. Kiedyś było inaczej i…
Och
tak, byłam szczęściarą. Kilkanaście dni po powrocie braci Uchiha, jeden z nich
zaszczycił mnie już przeprosinami i zaczął wszystko tłumaczyć, jakby stał oko w
oko z wściekłą i zazdrosną małżonką. Tymczasem ja wpatrywałam się w niego jak
półgłówek i odważyłam się wysunąć teorię, że Itachi gadatliwością małymi
krokami dogania Ino.
Strzelił
monolog na temat swoich wcześniejszych przyzwyczajeń, a kiedy dowiedziałam się,
że borykał się niemal z identycznym problemem co ja, przestałam kiwać głową jak
kretynka, tylko wypaliłam:
-
Miałam to samo.
Itachi
zamrugał szybko oczyma.
-
Naprawdę?
-
Tak. Alkohol to diabelskie stworzenie. Może nie byłam uzależniona, ale swojego
czasu dużo piłam - to była taka nagła potrzeba zwierzenia i nie umiałam z nią
zawalczyć.
-
Więc to znaczy, że mi wybaczasz? – zapytał.
-
Tak i… z przyjemnością pogadałabym dłużej, ale niestety śpieszę się do pracy,
sam rozumiesz… - czerwona jak burak zaprezentowałam mu trzymaną siatkę.
-
Ups. Przepraszam za przetrzymanie. Pracujesz w szpitalu, prawda?
-
Doktor Sakura Haruno – skinęłam się lekko.
W
tym samym momencie drzwi do posesji Uchihów otworzyły się z hukiem, a na
werandzie pojawił się Sasuke z rękoma w kieszeniach ciemnych spodni. Od razu na
usta sunęły mi się te upomnienia odnośnie kultury, ale zatrzymałam je w sobie i
tylko spiorunowałam go morderczym spojrzeniem.
Itachi
najwidoczniej to spostrzegł, ponieważ powędrował za moim mordem, odwracając się
do tyłu.
-
Sasuke? Wybierasz się gdzieś? – zapytał.
Sasuke
wodził po naszej dwójce spojrzeniem, a kiedy zatrzymał się na mnie, wcale się
nie powstrzymywałam przed jawnym okazaniem wrogości.
-
Idę po tabletki, a potem po ciastko czekoladowe, bo wczoraj jakoś tak wyszło,
że nie mogłem go znaleźć – mówiąc to, nie odrywał ode mnie wzroku i nagle
Itachi przyłączył się do roli brata.
-
Rozmawialiście już wczoraj, prawda?
-
Ta. Wtedy, kiedy ciągnąłem cię pijanego po całej powierzchni jej mieszkania –
rzucił Sasuke. – Niezapomniane przeżycie.
-
Wypominanie to twoje hobby, co? – Itachi skrzyżował ręce na piersiach i zaczął
przyglądać się bratu z podejrzliwością. – Myślałem, że już to przerobiliśmy.
Poczułam
czyjeś palące spojrzenie na swoich plecach i kiedy zrozumiałam, że to nie
Itachi, ani Sasuke, moim oczom rzucił się obraz pani Kagekee, która
zainteresowana stała przy oknie, odchylając firanki.
O
nie! Jedno trzeba jej przyznać! Jeśli chodzi o plotki i nowinki, to niczym nie
różni się od pozostałych kobiet w podeszłym wieku. Moje przerażenie się
wzmogło, widząc Satoshi’ego, który nieprzejęty gryzł jakąś zabawkę.
-
Um. Ja muszę śpieszyć się do szpitala – zakomunikowałam sprzeczającym się
bracią, znów używając siatki jako dowodu.
Gdyby
nie niepobudliwa reakcja, może postanowiłabym nawet ulotnić się z tego miejsca,
nie dając im żadnych znaków. Na pewno uszłoby to ich uwadze. Ale, że ja, Sakura
Haruno, należę do osób kulturalnych (w przeciwieństwie do Sasuke) grzecznie
poinformowałam ich o moim pośpiechu.
-
Ja też już idę – oświadczył Sasuke, zbierając się do odejścia.
-
Idziesz po te tabletki, o których mówił Naruto? – zapytał za nim Itachi.
-
Taa – młodszy Uchiha, stojąc do nas tyłem, wyjął z kieszeni karteczkę, która
swoją drogą znajdowała się w nagannym stanie. – Lekarz kazał mi je brać przez
najbliższe dwa tygodnie. Na wzmocnienie sił itepe.
-
Już ci się skończyły?
-
Biorę po dwie dziennie.
Gdy
Sasuke odszedł, odczekałam chwilę, pożegnałam się z Itachi’m i sama podążyłam
jego śladem. Liczyłam na to, że przy najbliższym zakręcie uda się do
posiadłości państwa Uzumaki’ch lub do gabinetu Rokudaime. Omal nie zaklęłam,
kiedy doszło do mnie, że kieruje się do szpitala.
Dreptałam
kilka metrów za nim, a wzrok z nudów wbiłam w znak klanu Uchiha. Miałam też
czas, aby dogłębnie przeanalizować zmiany jakie zaszły w jego osobie od momentu
ostatniego spotkania. Najważniejsze; nie miał już śladów krwi, spływającej z
oka i nie rechotał fanatycznie, próbując zabić każdą żywą istotę w promieniu
kilku kilometrów. To była już jakaś znacząca zmiana. Jeśli chodzi o mniej
istotne fakty, to w oczy rzucił mi się szczególnie jego styl ubierania. Teraz
ciągle widuję go w luźnych spodniach i wyblakłym podkoszulku, a dzisiaj z
niewiadomych powodów zarzucił na siebie czarną koszulę.
Zastygłam
w bezruchu, gdy symbol klanu zniknął mi sprzed oczu, a Sasuke zwrócił się
nieprzejęty w moją stronę.
-
Co jest Sakura? – zagadnął, a jego twarz znów przypominała posąg.
-
O co ci chodzi? – burknęłam.
-
Śledzisz mnie?
-
Oczywiście, że nie! – wpatrywałam się w niego na wpół osłupiała i wściekła. –
Idę do szpitala – dodałam.
-
Rozumiem – jego ton przybrał nutkę rozbawienia i ponad wszelką wątpliwość
uraczył mnie szelmowskim uśmieszkiem. – Aż tak się mnie boisz, że idziesz za
mną oddalona o kilka metrów?
To
już było przegięcie!
-
Bzdura – sprzeciwiłam się, zarzucając włosami. Wtedy Sasuke spochmurniał i sterczał
jak zaklęty, gapiąc się na mnie. Spróbowałam pokrzyżować moim policzkom plany i
szybko dorzuciłam: - Naruto często nie wie co mówi. Nie boję Itachi’ego, ani
ciebie!
-
To dlaczego uciekałaś przed spotkaniem?
-
A dlaczego ciebie to interesuje? – spytałam z wyższością.
Słodki
smak zwycięstwa. Sasuke nie odezwał się więcej tylko zaczekał, aż zrównam z nim
kroku. Otwierałam już usta, aby doszczętnie się zdziwić, lecz wówczas
spostrzegłam tą obojętność na jego twarzy i zadecydowałam, że lepszym wyjściem
będzie poudawanie, iż takie sytuacje są dla mnie normą.
Szliśmy
obok siebie w milczeniu.
Lekarz
i kryminalista; naprawdę genialne połączenie.
***
Ino
Yamanaka to wcielenie szatana i z każdym kolejnym dniem miałam coraz mniej
zastrzeżeń co do tego. Tylko jej przyjaciele diabełki wiedzą, jak to się stało,
że przypadkowo również znalazła się o tej porze w szpitalu. Siedziała już na
głównym holu, a widząc mnie i Sasuke …zdziwiła się. Ale ja się nie nabrałam! Na
kilometr czułam fetor fałszywości i spiskowca.
Uśmiechnęłam
się do niej, ukazując tym samym groźne ostrzeżenie odnośnie jej kombinowania.
Ino niemal wyskoczyła z krzesła i rzuciła mi się na szyję.
-
Sakura, tak bardzo się cieszę! – ryknęła mi w ucho, po czym wbiła wzrok w
czarno-włosego. – Cześć Sasuke. Odprowadzasz Sakurę do pracy?
-
Ino! – syknęłam. Miałam miliony uwag na końcu języka, ale w słowo wszedł mi
Uchiha, wraz ze świstem trzymanej recepty.
-
Właściwie jestem tu po tabletki. Nic więcej.
Na
twarzy blondynki odmalowało się rozczarowanie.
-
Ach tak. - mruknęła. Bodaj po sekundzie zaszczyciła nas szerokim
uśmiechem i ciągnęła dalej: – Ale najważniejsze, że w końcu się spotkaliście.
Myślałam, że będziemy wieki cię przekonywać. Boże Sakura. Pokonałaś strach i…
-
Uch! Siedź cicho! – tym razem nie powstrzymałam się i zatkałam jej usta ręką.
Przerzuciłam wzrok na Sasuke, a gdy moim oczom ukazał się jego perfidny
uśmieszek, aż zatrząsało mną ze złości. – Możesz już iść po swoje
tabletki – dodałam.
Przyglądał
się mi jeszcze parę chwil, po czym odszedł bez słowa w głąb pierwszego
korytarza.
Ino
odsunęła moją rękę.
-
Co ty tu robisz? – spytałam ją, gdy ta otwierała usta, aby się zbulwersować.
-
Jak to co? Przecież wczoraj był u ciebie Itachi Uchiha! Wiem, że dzisiaj
zaczynasz pracę i czekam tu na ciebie od rana! Myślałaś, że uda ci się wywinąć
z relacjami? Chcę znać każdy szczegół. No i… - urwała, spoglądając na plecy
Uchihy. – Widzę, że nie tylko na Itachi’m zakończyła się impreza.
Po
wyjściu Ino byłam wycieńczona zdawaniem „relacji”. Chcąc czy nie, przede mną
nie było żadnego wyjścia i musiałam jej to opowiedzieć. W innym wypadku do
teraz chodziłaby za mną, oskarżając o niewywiązywanie się z roli przyjaciółki.
To był właśnie ten aspekt, dzięki któremu szanowałam Hinatę. Ona nigdy na mnie
nie naciskała. Kiedy nie chciałam czegoś mówić, pozwalała mi to przemilczeć, a
i tak odnosiłam wrażenie, że mnie rozumie.
Już
w południe zaczęło mi brakować Satoshi’ego. Doniedawna spędzałam z nim
dwadzieścia cztery godziny na dobę, a tak drastyczna zmiana nie nastrajała mnie
zbytnio pozytywnie. W głowie huczało mi od myśli typu: „Czy wszystko
z nim w porządku?”, „Czy pani Kagekee nakarmiła go o odpowiedniej porze?”, „Czy
mleko, które mu podała nie było za zimne?”
Nawet
myśl o braciach Uchiha zeszła przy tym na drugi plan.
Siedząc
w gabinecie zapatrzyłam się w korkową tablicę z przeróżnymi zdjęciami. Na
jednym byłam ja, Hinata i Ino, na innym państwo Uzumaki, rolę głównego bohatera
przejął mój syn. Jego fotografia była największa i dodatkowo umieściłam ją na
samym środku. Uwielbiałam jego słodki uśmieszek.
Pip,
pip!
Podskoczyłam
z przestrachem na dźwięk urządzenia powiadamiającego, które stało na biurku.
Kolejny pacjent? westchnęłam w myślach. To dopiero pierwszy dzień, a zdawało mi
się, że pracuję znacznie intensywniej niż normalnie w ciągu tygodnia.
Leniwie
wygrzebałam się z krzesła i podeszłam do szafy, aby nałożyć na siebie szpitalny
fartuszek. Wtedy też w moje oczy rzucił się zwój, który leżał nienaruszony, od
czasu, kiedy brutalnie wepchnęłam go w głąb półki przy obecności Naruto.
Stwierdziłam,
że szpital jest zdecydowanie nieodpowiednim miejscem na ukrywanie tak ważnych
informacji.
Włożywszy
go do siatki, zaczęłam określać z góry miejsce na terenie mojego domu, w którym
go ukryję.
Aaaaaaaaaaaaaa! No normalnie spadłam z krzesła ze śmiechu!XD Aż musiałam sobie chusteczką oczy wycierać bo płakałam jakbym się cebuli nawdychała :D nie spodziewałam sie że Itachi ma słabość do Sake. I ciekawi mnie kiedy Sasuke się dowie że Sakura ma syna. No to czekam do następnej notki
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
To takie nie fair, że notka będzie dopiero 18 lipca...czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńGrr.. Sasuke Uchiha jak Ty mnie irytujesz, jesteś jednym wielkim bufonem ! noo.. powyzywałam trochę i już mi lepiej ;) wracając. Notka genialna, kto by się spodziewał, że Itachi będzie taki w porządku co do Sakury, nie to co Pan Bufon. jedna rzecz ciekawi mnie bardzo mocno a mianowicie kiedy wyjdzie na jaw, że Sakura ma dziecko ? tak bardzo chciałabym zobaczyć ich reakcje. czekam niecierpliwie na kolejna notkę, WENY ! ;**
OdpowiedzUsuńNastępny genialny blog w twoim wykonaniu :) Lilka901
OdpowiedzUsuńWooow!!!! Udało ci się napisać to w stylu Trylogii ;D
OdpowiedzUsuńp.s.cha cha cha ciasto czekoladowe mnie nawiedza jak nie w domu to na blogu ;))))
Sawako ~~
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdziały :D Przyznam się ze niektóre momenty mnie rozśmieszyły :d Czekam z niecierpliwością na nexta :*
Ochhhhhh uwielbiam:-D i nie 19 lipca chce dzybciej (żart oczywisci nie poganiam) ;-) też czekam kd się dowiedzą sąsiedzi:-) fajna więź między Sasuke i Itachim i zaczynam czuć fajna chemię między Sakura i Sasuke:-P:-D czekam na nn no i chce zobaczyć braci z dzieckiem haha:-D Hay
OdpowiedzUsuńTo nic, że znowu nie przespałam nocy ale to chyba już tradycja, że czytam twoje notki po zmroku:) Cudnie się zapowiada^^ A ja 15 wyjeżdżam i nie będę mogła przeczytać 2 następnych notek tu i na drugim blogu zaraz po publikacji. Oby był tam internet!:)
OdpowiedzUsuńA propos blogspotu, jest wygodniejszy niż onet.pl prawda?
Aguaga
BlogSpot jest o wieeele wygodniejszy od Onetu ^ Tam ciągle jeszcze nie naprawili awarii. I do 15 chyba uda mi się opublikować jedną notkę na którymś z blogów..
UsuńPozdrawiam ;*
ehh teraz się chyba poniżę pisząc ten komentarz ale co tam ;p czasem trzeba. powód? bardzo prosty. wczoraj przerosła mnie ilość tekstu do przeczytania.. trzy wpisy w stylu Akemi to jednak trochę za dużo xD. co nie zmienia faktu, że bardzo poprawiły mi humor ;p. nie wiem który już raz, ale serdecznie dziękuję za urodzinowe prezenty xD. komentuję dzisiaj, ponieważ .. ehh(wstyd).. zasnęłam przed końcem tego rozdziału.. nie spodziewałam się, że zrobisz z Itachi'ego alkoholika ;p, ale szczerze mówiąc, to jednak trochę do niego pasuje.. i ten obraz podrywacza również xD. niedługo wyjeżdżam na wakacje, dlatego nie będę komentować. lecz puki co jestem;p. rozdział 3.. przezabawny xD sasek plujący okruszkami, saki też miała jakąś wtopę jednak przez mój sen zapomniałam co to było..;p
OdpowiedzUsuńtej notki to już w ogóle nie pamiętam, ale nie martw się xD nadrobię te informacje xD
pozdrawiam xD
A tak tak pliiiiis jak najszybciej:-D:-D:-D:-D Zakochalam się w tym opowiadaniu:-) i wgl to najlepiej zacznij pisać książki to chociaż nie bd musiała czekać na nexta;-) Hay
OdpowiedzUsuńuwielbiam tego bloga dopiero dziś go znalazłam a już mi się podoba z niecierpliwością czekam na nexta ,,giń w imie czekolady'' tak to szło?
OdpowiedzUsuńTak, tak to szło xD
UsuńJejuu o.o Tak pacze teraz na to.. i czytam komentarze ...
OdpowiedzUsuńnie doszedł ten, co wysłałam X.X
telefon mi nie służy T.T
W każdym bądź razie, jego treść była następująca:
Masz świetny styl pisania i szczerze, z ciekawością czyta się porządne opowiadania ;D
To przykre, że Itachi jest... uzależniony od alkoholu xD
Po 2 : Zaskoczona jestem, tym, że sakura ma dzieciuszka ^.^ Najwidoczniej masz już jakieś plany co do niego ;D
Hmm.. oO Jednak nie daje mi spokoju myśl, dlaczego jego ojciec jest takim palantem X.X
W każdym bądź razie... oO Sąsiedzi, a raczej jeden z nich, nie jest zbyt pozytywnie nastawiony do właścicielki domu z naprzeciwka xD
chciałabym się szybko dowiedzieć, jak potoczą się ich dalsze losy xD
Jejku o.o Może to Itachi stanie się amantem Sakury o.o
To by mnie zdziwiło na maksa, choć nie tego bym się spodziewała xD
Mam nadzieję, że jak najszybciej ukaże się kolejny rozdział i nie będziesz nas, czytelników, trzymała w niepewności ;D
Czekan na NextA i ma nadzieję, że zostanę o nim powiadomiona ;D
PS: Nie mogę się doczekać. ^.^
Mizuki
Hmmm! Od razu kiedy zaczęłam czytac ten blog stwierdziłam ze jest genialny! Usmiałam się :D Itachi podrywacz! Problemy z alkoholem! Hahaha :D Świetne! A to dopiero początek :D Co do stylu pisania, to jest świetny, no bo w końcu ty jesteś autorką. BArdzo ciekawie. Nie moge się doczekać dalszych części. Pozdrawiam, Sonia :3
OdpowiedzUsuńPS: Dzięki temu blogowi poprawił mi sie humor! Dziękuje :* Jesteś świetna! : )
"Nie rechotał fanatycznie, próbując zabić każdą żywą istotę w promieniu kilku kilometrów" - rozwalił mnie ten fragment, myślałam, że padnę. Cudowny tekst. <3
OdpowiedzUsuńItaś alkoholik... Trzeba go teraz bardziej pilnować.
Ale ta Ino ma niewyparzony język. Masakra. ;_________________;
Zafascynowanie długimi włosami Sakury przez Sasuke :3 <3