„Co jest najśmieszniejsze
w ludziach:
Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.”
Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.”
Paulo
Coelho
-
Powiedz mi, że to twój brat – Kociak przestąpił próg z nadzieją malującą się w
oczach. Spojrzałam na niego rozbawiona i mocniej przytknęłam do siebie śpiącego
malucha. Gdy pokręciłam głową, Akashi poczłapał bliżej i przyjrzał mi się. –
Siostra?
-
To nie jest siostra, ani brat, ani kuzyn, ani kuzynka… W ogóle jak możesz
myśleć, że to dziewczynka? – obruszyłam się. – Przecież na pierwszy rzut oka
widać, że…
-
Ach, nie wierzę, że jesteś matką! – Akashi desperacko przyłożył do pyszczka
obie łapy. Swoją drogą, czy jest to higienicznie? Przecież koty stąpają
praktycznie po wszystkim, co akurat egzystuje jako ich deptak. Ściągnęłam usta
z niesmakiem na myśl o ilości bakterii, którymi powleczone były kocie łapy. –
Dlaczego mi się tak przyglądasz? – warknął. – To chyba z tobą jest coś nie tak,
prawda? Ile ty masz lat, Sempai? Dziewiętnaście?
Przytaknęłam.
Z racji tego, że spoczywałam w pozycji leżącej na łóżku, a Akashi przez swoje
kocie rozmiary nie miał na mnie wglądu, dwoma susami wskoczył na stół i najeżył
się.
-
To normalne w wioskach, że dziewiętnastolatka jest już matką?
-
Hej! Możesz nie przesadzać? W życiu różnie bywa… Nie mam ochoty wracać teraz do
przeszłości, więc zostaw ten temat.
-
Dobra rozumiem, ale możesz mi powiedzieć kto jest… – cofnął się o krok, przez
co jego tylna łapa natknęła się na strzępki papieru, którymi zastawiony był
stół. Choć nie miałam ochoty nikomu zwierzać się z moich tajnych zapisek, w tym
momencie byłam wdzięczna, że uwaga Akashi’ego została odwrócona. – Co to? –
spytał i odwróciwszy się tyłem, zaczął taksować notatki.
-
Powiem ci, ale się nie śmiej – bąknęłam.
Akashi
nie odpowiedział, tylko wciąż kluczył wokół stołu, przyglądając się badawczo
kartkom papieru. Ok, musiałam przyznać, że nie uporządkowałam tego, ale chaos w
żaden sposób na mnie nie oddziaływał. Wczorajszego wieczoru pisałam wszystko
dygocząc z emocji… i ze złości, przez to, że nie zostałam dopuszczona na misterne
zebranie, odnośnie Tankyori i losów Michigatty. Tłumaczenia typu „Musisz
odpoczywać”, lub „Przecież nikt nie będzie cię nosił przez te kilka godzin”,
nie robiły na mnie wrażenia.
-
Szpiedzy Madary i lew – przeczytał na głos Akashi i nie odwracając wzroku od
zapisków, mówił dalej: - Prowadzisz notatki, Sempai? Nie zapominaj, że nie byli
to jego szpiedzy. Mówiłem wam przecież, że najwyraźniej go
zdradzili.
-
Kimkolwiek byli, to oni są numerem jeden na liście podejrzanych. Madara nie
żyje, Ketsuto i Tenshi odpadają… któżby inny mógł to zrobić? – Subtelnym ruchem
usunęłam Satoshi’ego z mojej klatki piersiowej i usadowiwszy go obok,
zatapiając jego główkę w miękkiej poduszce, podniosłam się do pozycji
siedzącej. Nogi wciąż miałam jak z waty, ale byłam w stanie wykonywać już
drobne ruchy. – To naprawdę musi być zakazana technika – mruknęłam do siebie. –
Od wczoraj mnie to trzyma.
-
Ale powolutku wracasz do formy – Akashi uśmiechnął się krzepiąco.
Skinęłam
głową i zasiadłam przy stole, stękając kilka razy z nieznośnego bólu, który
promieniował w kończynach.
Kot
obserwował mnie badawczo.
-
Jesteś pewna, że wszystko w porządku?
-
Tak, nie martw się. Zajmijmy się tymi zapiskami. Wczoraj siedziałam nad nimi
długi czas. Chciałam wypisać wszystko co wiemy, aby łatwiej było zbierać
kolejne wiadomości i łączyć je w całość.
-
Jak układankę?
-
Coś w ten deseń.
-
Przydałby się gbur.
-
Dlaczego? – spojrzałam na niego zaskoczona.
-
Pomyśl, Sempai – Skinięciem łba rozkazał mi się nachylić. Usłuchałam. Akashi
zbliżył się i wyszeptał mi do ucha: - Hokage Konohy, brat gbura i Ren zdają się
nie mówić wam wszystkiego i chcą na własną rękę odkryć prawdę, zgadza się?
-
Sasuke też był na zebraniu – zauważyłam. – Teraz on jest poinformowany tak samo
jak reszta, a mnie nic nie wiadomo.
-
Właśnie. Więc przyprowadzę tu gruba i rozpoczniemy własną grę. Zobaczymy kto
pierwszy dopnie swego. Nasza trójka, czy ci pozostali. Skoro mają zamiar się
tak zabawiać, my nie pozostańmy dłużni.
W
tejże chwili zerknęłam na Akashi’ego jak na ostatniego szaleńca.
-
O czym ty w ogóle gadasz? Przecież nikt nic przed nami nie ukrywa. Działamy
razem.
-
Jesteś pewna? – kocie ślepia przypatrywały mi się prowokująco. Przełknęłam
ślinę, rzucając spojrzenie ku drzwiom. – Dla twojej wiadomości, Sempai. Ten
cały Ren wcale nie wydaje się skory do współpracy. Przeciwnie, wie o wiele więcej
od nas wszystkich razem wziętych i nie jestem pewien, czy podzielił się
zdobytymi informacjami.
-
Ren? – aż się zachłysnęłam.
Akashi
w końcu skończył toczyć po mnie wzrokiem i na powrót skupił się na papierkowym
chaosie, jaki panował na stole.
-
Ren rozmawiał z królem. Rozmawiał z nim, zanim przyszliście mu na ratunek.
Zesztywniałam.
Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że kociaka w ogóle nie wzrusza cała ta
sytuacja. W jednej chwili uderzyła we mnie fala wspomnień i słowa strażnika,
tuż przed spotkaniem z Tenshi’m Tomoko.
Poza
tym ten młody miał już okazję porozmawiać z naszym władcą i o ile plotki są
prawdziwe, w pełni ją wykorzystał.
-
Jestem ciekaw czy przekazał to wszystko na wczorajszym zebraniu. Jeśli nie,
musimy zacząć działać sami, bo to oznacza, że nie wszyscy są tutaj do końca
szczerzy – powiedział Akashi.
Z
niewiadomych przyczyn pojawiła się u mnie niedorzeczna myśl, odnośnie sprawcy.
Co jeżeli to któryś z naszych szeregów postanowił wyciąć nam psikusa? Naruto,
Itachi, nawet Ren…
Parsknęłam
nerwowym śmiechem. To byłoby niemożliwe! Ren wyraźnie nie pała radością
względem Kyori, łączącej mnie i Sasuke. Naruto i Itachi poświęcili temu zbyt
wiele czasu i własnej energii, by na końcu któryś z nich miał puścić farbę i
przyznać, że całość od początku była zaplanowana. Nie, to nonsens. Nie
wysyłaliby nas wtedy na Michigattę… - co prawda, my sami dostaliśmy się na
wyspę… Nie! To absolutnie wykluczone!
Wlepiłam
niepewny wzrok w kota:
-
Idź po Sasuke.
Statek
Konohy był nader ekskluzywny. W łazience odnalazłam kabinę prysznicową, wannę,
świeże ręczniki i żel cytrynowy, po który sięgnęłam w trybie natychmiastowym.
Choć byłam wycieńczona po wydarzeniach minionych dni, a z moich uszu zdawała
wydobywać się para, gorąca kąpiel częściowo mnie uspokoiła. Akashi uprzednio
opowiedział mi o planach Naruto względem wyspy, dlatego spożytkowałam czas
spędzony w wannie na nowe zapiski.
Z
łazienki wydostałam się na czworaka. Nogi nie do końca były mi posłuszne, a ich
używanie wyraźnie pogorszyło stan rzeczy, jednak po igiełkach nie było już ani
śladu. Sama potajemnie użyczyłam sobie odrobiny własnej leczniczej energii. Nie
wiem jakim cudem założyłam na siebie świeże ubrania, ale byłam wdzięczna
Hinacie, że przytaskała coś z mojej szafy. Wczorajszego wieczoru spędziłyśmy mnóstwo
czasu na rozmowie. Był też Naruto… nawet Itachi zaszczycił mnie swoją
obecnością, będąc bardziej zatroskany niż wszyscy na statku razem wzięci.
Oczywiście w nieskończoność zalewali mnie zapewnieniami odnośnie zebrania. „Do
niczego nie doszliśmy.”, „Sprawca nadal pozostaje nieznany”, „Jak odpoczniesz
wszystko ci wyjaśnimy.”
Odpoczęłam!
I szczerze powiedziawszy rozsadzało mnie z ciekawości, nawet jeśli zebrane
informacje nie przywlekły nas do upragnionego końca tajemnic. Ale
najpierw was przetestuję. Was i waszą wiarygodność, pomyślałam z
nasuwającym się na usta uśmiechem spiskowca.
Z
ledwością wgramoliłam się na łóżko i szczelnie opatuliłam kocem. Dzięki Bogu
Satoshi wciąż spał. Chwyciłam do ręki długopis, sięgnęłam po pierwszą kartkę
jaka napatoczyła mi się pod nos i rozpoczęłam notowanie. Losy Michigatty mogą
nie mieć wiele wspólnego z Kyori, ale lepiej dmuchać na zimne. Jak notować, to
wszystko!
-
Idioto, chcę jeszcze spać – Nagle usłyszałam dźwięki przeciskające się przez
szczeliny drewnianych ścian. Wyrwana z transu odłożyłam na miejsce „dokumenty”,
dźwigając się do pozycję siedzącej.
Wielkie
kroki i ciche tupotanie.
To
bez dwóch zdań był Akashi, przyprowadzając niezbędny element potrzeby do
kontynuowania misji.
Potrząsnęłam
głową równocześnie ze zgrzytem otwieranych drzwi. Sasuke przestąpił próg i już
z tej odległości wyczuwałam wiszący w powietrzu gniew i niezadowolenie. Chłopak
miał istny bajzel na głowie. Pasma włosów urządziły sobie najwyraźniej strajk,
bo każde z nich wybierało się w innym kierunku. Ubrany był w luźne szorty
sięgające kolan i w ten rodzaj podkoszulka, który lubiłam najbardziej.
Perfekcyjnie eksponował wyrzeźbiony tors przez swój cienki materiał.
-
Cześć – rzuciłam z głupim uśmieszkiem.
Akashi
śmignął pomiędzy nogami Sasuke i kocim ruchem wskoczył na łóżko. Moją uwagę
przykuły spojrzenia, jakie co chwila rzucał śpiącemu dziecku.
-
Ty chyba za dużo odpoczywałaś – stwierdził Sasuke, wwiercając we mnie iskrzące
ogniem ślepia. – Zdajesz sobie sprawę z tego, która jest godzina?
-
Nie mam tutaj zegarka.
-
Ej, właściwie… - zamyślił się Akashi. – Która, do licha, jest godzina? Nawet
nie sprawdziłem…
Uchiha
wściekle zwinął dłonie w pięści i potrząsnął nimi, dając mi do
zrozumienia, że najchętniej użyłby ich na mojej głowie.
-
Czwarta rano!
-
Ćśś – przyłożyłam palec do ust, a drugą ręką wskazałam na Satoshi’ego. – On
śpi. Nie chcę, żeby się obudził.
-
Śpi jak każdy normalny człowiek o tej porze. Tylko wy musicie być tak
pokręceni, żeby urządzać sobie jakieś tajemnicze spotkania o tak nieludzkiej
porze.
A
więc Sasuke Uchiha potrzebuje snu? Tak, to zdecydowanie odbiera mu parę punktów
w statystyce bycia chodzącym ideałem.
-
Gdyby wczoraj pewni łaskawi panowie zezwoliły mi na uczestniczenie w zebraniu,
zamiast bezustannie poganiać do snu, z pewnością teraz nie stałabym na nogach –
powiedziałam.
I
to był chyba mój największy błąd. Wraz ze słowem „nogi” wzrok Sasuke
natychmiast padł na moje dolne kończyny, które zwisały bezwiednie z łózka,
ledwie dosięgając podłogi. Kierowana idiotycznym odruchem warunkowym
przysłoniłam je kołdrą, ale powszechnie wiadomo, że „idiotyczne odruchy”, nie
uchronią cię przed nieuniknionym.
Sasuke
zamknął za sobą drzwi i ze złowróżbną miną stanął nade mną.
-
Tak? – Udałam głupią, ale prędko westchnęłam. Czasami zastanawiałam się czy w
ogóle muszę używać swoich umiejętności aktorskich. Nie raz jest to zupełnie
niepotrzebne.
-
Gdzie bandaże?
-
Yyy… za burtą?
-
Słucham? – zmarszczył brwi. Ja też. Niezupełnie zrozumiałam w jakim celu mój
mózg zażądał takiej odpowiedzi. – Jak to… za burtą?
-
Och, Sasuke nie chciałam czekać. Bandaże uciskały mi nogi, a sama byłam już w
stanie pozbyć się tych śladów. Zrobiłam to, a potem stwierdziłam, że opatrunek
jest już zbędny. Zresztą jestem Medykiem i pracuję w szpitalu. Chyba lepiej
wiem, jak zachować się w takim przypadku.
-
To prawda, jesteś Medykiem. Nie zapominaj jednak, że oprócz tego pełnisz
jeszcze rolę głupiutkiej, lekkomyślnej Sakury, którą nawet na jedną noc nie
można pozostawić bez opieki.
-
Hej! – rozzłościłam się.
Akashi
zrobił taką minę, jakby ta wymiana zdań w rzeczywistości była pojedynkiem, a on
uzmysławiał mi, że właśnie zostałam bestialsko zrzucona z podium.
-
Nie jestem głupia. Nie jestem też lekkomyślna – zaczęłam, nawet nie zauważając,
że podnoszę się do góry. Oczy Sasuke zwęziły się lekko. – Zrobiłam to, co ja
uważam i wcale źle na tym nie wyszłam. Jak widzisz, po igłach nie ma śladu, a
nogi pomalutku wracają do formy! Więc przestań mi wmawiać, że…
-
Sakura, opanuj się – wszedł mi w słowo.
Dopiero
teraz dotarło do mnie, że stoję wpół przykucnięta na dygoczących nogach, które
huśtały się lekko w obie strony. Sasuke chwycił mnie oburącz w pasie i pozwolił
utrzymać balans.
-
To jest właśnie przykład twojej lekkomyślności.
Spłoszona
odwróciłam wzrok. Znów znajdował się blisko. Zbyt blisko. Kocur za moimi
plecami roześmiał się.
-
Brakowało mi tego.
Sasuke
naparł na mnie, wskutek czego ponownie opadłam na łóżko. Satoshi zmarszczył
nosek, gdy zaakompaniował mi skrzyp starego materaca. Psiakrew! Pewnie moja
twarz już zdążyła zmienić kolor. Na szczęście mogłam im wmówić, że spowodowała
to złość, a nie… on.
Oczyściłam
umysł błyskawicznym masażem skroni.
-
Dobrze, Sasuke. Musimy porozmawiać. To zajmie tylko chwilę. Ja i Akashi mamy do
ciebie kilka pytań – powiedziałam rzeczowo.
-
Wiem. Kocur wszystko mi wyjaśnił.
-
Naprawdę?
-
Tak. Zrobiłem to w drodze do twojej kajuty – Akashi wysunął pyszczek z
triumfem. – Niestety nie mam dobrych wieści. Gbur powiedział, że Ren prawie
cały czas milczał i niewiele mówił podczas spotkania. To zły znak.
Choć
oczekiwałam takiego potoku wydarzeń, mimo to poczułam się przygnębiona. Ren
coraz bardziej mnie rozczarowuje. Przywykłam już do tego, że usiłuje utrzymać
między nami dystans. Ostatecznie ja też swojego czasu postanowiłam powziąć się
takiej metody, ale od niedawna Ren przestał być nawet tym aroganckim Ren’em…
Stał się kimś obcym.
-
Co w takim razie robimy? – szepnęłam.
Sasuke
i Akashi milczeli. Z twarzy Uchihy spełzło zmęczenie i gniew, teraz wyrażała
fazę głębokiej refleksji. Kociak ruszył się z miejsca i pokonał przeszkodę jaką
były moje kolana, po czym usytuował łapę na stole, a konkretniej; na jednej z
kartek papieru.
-
Zapoznaj się z tym, gburze.
-
Co to? – Sasuke sięgnął po moje zapiski i pobieżnie je przeglądał. Przybrał
minę, która kamuflowała emocje i tylko od czasu do czasu jego kąciki
nieznacznie wędrowały w górę, by potem od razu wrócić do pierwotnej formy.
-
To nam się przyda – obwieściłam. – Zrobiłam to wczoraj wieczorem, kiedy
zostałam sama z Satoshi’m.
W
końcu chłopak wyciągnął ze stosu jedną z kartek i ułożył ją na stole,
podsuwając pod mój nos. Nachyliłam się.
Co
wiemy:
-
Szpiedzy Madary; Satoshi i dziewczyna z lokami odwiedzili Hotaru Tomoko, chcąc
dostać się na wyspę. Oboje około dwóch lat temu prawdopodobnie zostali
przyprowadzi do króla Michigatty przez Madarę. Byli nieprzytomni.
-
Do odwrócenia zakazanych technik potrzebny jest lew.
-
W Konoha znaleziono ślady walki.
-
Itachi nie ufa Ren’owi. (Właściwie nikt mu nie ufa, ja poniekąd też)
Akashi
parsknął śmiechem przy moim uchu.
-
Piszesz pamiętnik, czy ważne informacje?
-
Och, zamknij się. Zaufanie to też informacja. Cha, spójrz na przykład na to!
Ren był obecny na zebraniu. Sasuke powiedział wcześniej, że Itachi mu nie ufa,
więc być może nie powiedział wszystkiego, bo…
Czyjeś
ręka wylądowała na czubku mojej głowy i lekko poklepała. Podniosłam wzrok.
Sasuke usiadł obok mnie, nachylając się nad notatkami. Jego broda omal nie
stykała się z moim ramieniem. Wstrzymałam oddech, a w ustach poczułam suchość.
-
Chyba za bardzo kombinujesz – rzucił. – Wczoraj Itachi wspomniał o tym lwie,
ale jest do tego bardzo sceptycznie nastawiony. Po raz pierwszy przeczytał o
nim w Konohańskiej bibliotece. Jako, że źródło informacji pochodziło z Wioski
Piasku podczas naszej nieobecności odwiedzili z Naruto Sunę, mając nadzieje, że
tam dowiedzą się czegoś więcej. Właśnie wtedy w jednej księdze znaleźli
wzmiankę o lwie. Podobno było to napisane wierszem. Jak przepowiednia. W każdym
razie brzmiało to jak stek bzdur, więc nie wzięli tego na poważnie.
-
Ja też bym nie brał – stwierdził Akashi. – Kto przy zdrowych zmysłach
wymyśliłby sobie, że to dziki drapieżnik odwraca zakazane Jutsu?
-
A ślady walki? – spytałam Sasuke, odwracając głowę w jego kierunku. Rany, byłam
bliska zawału. Stuknęliśmy się czubkami nosów, oboje marszcząc czoło. Bez słowa
wróciłam do przypatrywania się zapiskom, które swoją drogą znałam już niemal na
pamięć.
Uchiha
odchrząknął.
-
Ciągle nie wiadomo kim są sprawcy. Ale to też chyba wynik jakieś potyczki
Ninja, którzy nie chcą się przyznać, obawiając konsekwencji.
-
A więc nadal jesteśmy w tym samym punkcie.
-
Niekoniecznie. Odnaleźliśmy zwój i przekreśliliśmy kilkoro podejrzanych z
listy. Ketsuto, Tenshi’ego…
-
Ale nasze podejrzenia padły też na szpiegów, a ich ciągle nie możemy odnaleźć…
- z namysłem wertowałam własne, koślawe literki, w miejscach, gdzie widniało
imię jednego z nich. – Satoshi… Jestem ciekawa gdzie się ukrywają. Czy wiedzą,
że ich szukamy. Czy żyją… A co jeśli nie żyją? – ożywiłam się, spoglądając na
towarzyszy. Tym razem zadbałam o to, żeby nie natknąć się na nos Sasuke.
Akashi
zerknął na mnie ukradkiem.
-
Jeżeli mam być szczery ta teoria ze szpiegami od początku mi się nie podoba.
Nie wiem w jakim celu Madara przywlókł ich na wyspę, ale znając jego
charakterek, ukarał ich za zdradę. Oni naprawdę mogą nie żyć. Jednak… Hej!
Zmiana tematu, zgoda? – wypalił nagle.
Wraz
z Sasuke spojrzeliśmy na kociaka z zaskoczeniem. Ten tylko podsunął mi łapą
pustą kartkę papieru i powiedział:
-
Lepiej przygotuj długopis, Sempai. Mam dla was kilka wiadomości. Gbur wie o
czym mówię.
-
Tanaki? – zapytał.
Kociak
skinął głową i zasiadł na zwierzęcym zadku, opatulając się ogonem. Pytającym
wzrokiem ponaglałam ich do wyjaśnień, ale żaden z nich najwyraźniej nie miał w
planach mnie nimi uraczyć.
-
Yyy… halo? Chyba nie jestem wtajemniczona – rzuciłam zgorzkniale.
-
Dobra – odetchnął Akashi. – Usiądźcie wygodnie. To może być dla was szok, ale
niekoniecznie jest to prawda. Sempai… Kiedy przebywaliście w lochach ja
stanąłem przed królem, razem z Tsubaki i Tanaki… Wiesz kto to Tanaki? –
przyjrzał mi się znacząco.
Potaknęłam.
-
Siostra bliźniczka Tsubaki…
-
Otóż to. Zatem… Tanaki niewiele rozumiała z całej sytuacji. Wszystko tak szybko
się działo, a ja byłem tam dosłownie pięć minut. Podobno wuj trzymał ją w zamku
i nie wyjaśnił dlaczego. Tsubaki się włączyła i tak wyszło na jaw, że jesteście
na wyspie. Był też temat kradzieży zwoju. W pewnym momencie król powiedział, że
niedługo was się pozbędzie, bo przekazał jednemu… i tu cytuję: „Wszystko, co
powinien wiedzieć”. Nie wiem jak dla was, ale mi to wyraźnie śmierdzi.
-
Czyli sugerujesz, że Ren wie coś więcej, ale to ukrywa? – zapytałam.
Przy
moim uchu rozległo się szydzące prychnięcie.
-
To akurat nie jest nic nowego. On od samego początku działa sam i z nikim nie
chce dzielić się informacjami.
Moje
myśli popłynęły ku Kanoe. Za każdym razem, gdy uświadamiałam sobie jego
kolejne, podejrzliwe zagrywki coś ściskało mój żołądek. Kiedyś był moim
najlepszym przyjacielem – osobą, której bezgranicznie ufałam. W tamtych czasach
nawet nie ośmieliłabym się pomyśleć, że z wesołego, oryginalnego Ren’a
przeistoczy się w… to coś.
Nawet
się nie spostrzegłam, a natychmiast sposępniałam.
-
Tsubaki była dziwna – powiedział Sasuke. – Pewnie jej siostra jest równie
pokręcona.
Wzrok
Akashi’ego wyraźnie uznawał, że dziewczyna nie zasługuje na takie wyzwisko.
Wlepiał się chwilę w Sasuke, po czym gałki oczne wielkością zaczęły
dorównywać monetom, doznając olśnienia.
-
Tsubaki nie jest dziwna… po prostu… To też wam miałem przecież powiedzieć…
-
Co? – Jego odwlekający głos sprawił, że zaczęłam się obawiać. – Akashi… Nie
utrudniaj nam tego, dobra? Wszystko jest wystarczająco zagmatwane.
-
Ale to drobnostka. Po prostu nie wiem, czy Tsubaki byłaby zadowolona, gdybym
wam powiedział. W każdym razie ona i jej siostra w dzieciństwie opowiadały
sobie wymyślone historyjki. Zostało im do teraz… Mają po piętnaście lat, ale
często się zdarza, że w nocy opowiadają sobie bajki. Wiem, bo muszę tam
siedzieć i tego wysłuchiwać – zaśmiał się ponuro. – Pamiętacie jak
Tsubaki powiedziała, że kogoś jej przypominacie?
-
Tak – odpowiedzieliśmy chórem.
-
Przypominacie jej postaci z historyjki, którą opowiadała kiedyś Tanaki. Mówiła
mi, że jesteście wręcz identyczni.
-
To wszystko? – W głosie Sasuke wyczułam nutkę rozczarowania. Czego on
oczekiwał? Że do stosu tajemnic Akashi dorzuci nam jeszcze kolejną, ot tak?
Sięgnęłam
po długopis, usadowiłam oba ramionami na stole i zaczęłam notować. Męska część
grupy ciekawsko wyglądała zza moich ramion, nawet Sasuke się podkusił.
Najchętniej odesłałbym ich do własnych kajut, ale z niewyjaśnionych przyczyn
potrzebowałam teraz towarzystwa, wsparcia, a co najważniejsze poczucia, że są
wokół mnie osoby, które wiedzą tyle co ja i nie zatajają żadnych istotnych
faktów.
Akashi
miał rację.
Albo
Konohańska drużyna postanowiła z odkrycia sprawy zrobić zawody i każdy działa
na własną rękę, albo dzieje się tu coś innego. Coś, na co nie potrafię wpaść.
Nawet żadna logiczna teoria nie przychodzi mi do głowy.
Westchnąwszy
głęboko, bez entuzjazmu zagłębiłam się w tekst, który właśnie wyszedł spod
mojego pióra.
-
Ren rozmawiał z królem i mógł dowiedzieć się czegoś więcej, jednak nie chce
nikomu tego zdradzać. Właściwie każdy tu wie coś więcej…
-
Święta prawda – skomentował Akashi.
-
Ja i Sasuke przypominamy bohaterów z opowieści Tanaki, siostry Tsubaki.
-
To mogłaś sobie podarować. Nie ma żadnego związku ze sprawą – powiedział
Uchiha.
-
Notuję wszystko, bez wyjątku – odparłam kąśliwie, nie patrząc na niego.
I
takim sposobem utknęliśmy w jednym punkcie. Nabawiłam się wyłącznie jednej
nowości. Nieprzyjemnych myśli powiązanych z Ren’em Kanoe. Wciąż nie mogłam
pogodzić się z jego samowolką. Niegdyś umysł podsuwał mi dziesiątki scenariuszy
związanych z moją trzymiesięczną utratą pamięci. Z czasem skapitulowałam,
uznałam po prostu, że Ren’a przerosła wieść o tym, że będzie ojcem, a ja nie
byłam winna żadnej awanturze. Może powiedziałam mu kilka przykrości w ciągu
tego czasu, ale… od „kilku przykrości” człowiek nie zmienia natury.
Snucie
scenariuszy powróciło właśnie w tej chwili. Być może naprawdę uczyniłam coś, co
Ren ma mi za złe. Coś tak okrutnego, że woli to przede mną ukrywać, a sam
pogłębiać swoją nienawiść do mojej osoby.
Nawałnica
myśli sprawiła, że zanurzyłam głowę w poduszkę obok Satoshi’ego zwijając się w
kłębek. Mężczyźni poobserwowawszy mnie przez chwilę, powrócili do wertowania
notatek i dokładania własnych uwag. Raz za razem słyszałam szmer długopisu.
Sasuke coś nakreślał, potem dopisywał, wymazywał niepotrzebne, a wszystko pod
kocim okiem Akashi’ego. Przyglądałam się im z uśmiechem na twarzy.
Co
by było gdyby Kyori nigdy nie zostało użyte? Z całą pewnością nadal
odkładałabym nieuniknione spotkanie z braćmi Uchiha i zajmowała się Satoshi’m.
Znienacka pojęłam, że za nic w świecie nie chciałabym oddać, ani skasować
chwil, które przeżyłam na Michigacie. Lochy, upadek ze szczytu zamczyska… Te
wszystkie przygody dały mi wiele do zrozumienia.
Po
pierwsze: życie nie kończy się wyłącznie na przesiadywaniu przy małym dziecku i
wmawianiu sobie, że jest się zbyt cherlawą, aby wyruszyć na misję. Po drugie:
gadające koty istnieją, a Wampiry nie. Po trzecie: nawet przesiadywanie w
lochach może być ekscytujące. I po czwarte…
Kocham
tego mężczyznę. Tego, który właśnie siedzi do mnie plecami na skraju łóżka
główkując i awanturując się z gadającym kotem. Tego, który właśnie… Och… obraca
się ku mnie i spogląda kątem oka. Sasuke zauważył mój rozmarzony uśmiech na
twarzy i wtedy wydarzyło się coś, o co zupełnie bym go nie podejrzewała.
Odwzajemnił go. Wykrzywił słodko usta, ale zauważając moje spojrzenie,
natychmiast powrócił do notatek, odmrukując coś na uwagę Akashi’ego.
Zachichotałam,
ale wówczas obie głowy spojrzały na mnie z niesmakiem.
W
pierwszej chwili zastanawiałam się co chodzi po ich głowach. Może zapach
cytrynowego żelu nie uderzył w ich gusta, albo moje włosy były w tak karygodnym
stanie, że aż wymagały grymasu. Na szczęście (a może niestety) sama zdołałam
uzyskać odpowiedź, a ściślej mówiąc: mój zmysł węchu ją uzyskał.
Niczym
sterowane lalki w przedstawieniu teatralnym równo przekierowaliśmy głowy w
stronę Satoshi’ego, który pół-wybudzony poruszał niesfornie rączkami i
marszczył nosek.
-
No nie! – jęknął Akashi, tym razem bez obaw, że obudzi malca. – Tego właśnie
nie lubię w dzieciach. Gdyby można było jakoś to wyeliminować to nawet mógłbym
poczuć do nich odrobinę sympatii.
-
Akashi! – warknęłam na niego, podnosząc się i zjawiając nad Satoshi’m. Od razu
uderzył we mnie charakterystyczny swąd. – No już kochanie, nie martw się. Mama
tutaj jest.
-
I kupa też…
-
Akashi!
-
Rany, przecież to są fakty.
-
Która godzina? – spytałam, poprawiając chustkę na głowie syna i dygocząc ze
złości. Pół roku z Satoshi’m wiele mnie nauczyło, a już na pewno tego, co
dzieje się tuż po „nadejściu kupy”.
-
Wpół do piątej – odrzekł Sasuke.
-
Ja się stąd wynoszę – kociak przytknął do nosa łapę. – Wiesz, że koty mają
lepszy węch, niż ludzie, prawda Sempai? Przykro mi, ale ja dłużej tego nie
zniosę. – to rzekłszy, jednym susem zeskoczył z łóżka i popędził w kierunku
drzwi.
Spojrzałam
znacząco na Sasuke.
-
Co? – wzruszył ramionami.
-
Jak to co? Muszę go przebrać, prawda? Ale… - Sasuke już podniósł się z miejsca,
na szczęście zdołałam go zatrzymać, oplatając dłonią jego nadgarstek. –
Skoro jeszcze tu jesteś… Mógłbyś być tak miły i podać mi pieluchy, prawda? –
wyszczerzyłam się. – Hinata wczoraj przyniosła mi całą stertę. Są pod łóżkiem.
Uchiha
przez chwilę stał nieruchomo, patrząc na mnie z odmalowaną ironią na twarzy.
-
Chyba zbyt swobodnie się czujesz.
W
tym samym momencie z ust dziecka wydobyło się ciche jęknięcie. Och, wiedziałam
już, że wybuch płaczu jest nieunikniony. Satoshi z sekundy na sekundę robił się
coraz bardziej niezadowolony, a w pokoju rozbiegał się szloch, który wzmacniał
się z każdą chwilą.
-
Naruto mnie zabije, Itachi mnie zabije… - mamrotałam.
-
Dlaczego mieliby cię zabić? – zapytał Sasuke, który właśnie dźwigał się na nogi
z opakowaniem pampersów w ręku. Rzuciwszy je na łóżko, spojrzał na Satoshi’ego.
-
On…
-
Zaraz zacznie płakać…
-
Wiem jak on płacze… i to zdecydowanie za dużo decybeli jak na moje uszy –
powiedział odrobinę rozjuszony, cofając się ku drzwiom.
Minutę
później donośny, dziecięcy ryk przebił drewniane ściany statku i zaczął
panoszyć się po całej jego powierzchni.
Wpół
do piątej…
Naruto,
Itachi, Hinata i cała załoga statku mnie poszatkują.
***
-
No co? – Sakura była wyraźnie oburzona podejściem zebranych osób. – Dzieci tak
mają, prawda? Muszą się czasami wypłakać. Nic na to nie poradzimy.
Itachi
ziewnął i przetarł oczy. Na pokładzie statku, tuż przy dziobie przebywał
jeszcze Naruto, Ren z Satoshi’m w ramionach i kilkoro z szeregów, którzy
uznali, że próba zapadnięcia w ponowny sen pozbawiona jest sensu.
Sprawca
rabanu wesoło machał rączkami, wyraźnie zadowolony ze świeżego pampersa,
opatulającego dziecięcy zadek. W obecnym towarzystwie Satoshi był jedyną tak
pozytywnie nastawioną do świata osobą.
-
Sakura-chan – Naruto chwycił się za skronie i zapewnił sobie błyskawiczny
masaż. – Może lepiej wróć do kajuty. Ledwo jesteś w stanie ustać na nogach.
-
Ale jest ze mną coraz lepiej. Poza tym Medycy kazali mi więcej się ruszać.
Mimowolnie
raz po raz taksowałem wzrokiem Ren’a. Coś ubodło mnie w serce, widząc jak
chłopak troskliwie kołysze malca w ramionach, chwilami broniąc się przed
atakami dziecka, polegającymi na dorwaniu kolejnego pasma włosów. Zauważyłem,
że Sakura również przypatruje się owej dwójce, a na jej twarzy odmalowuje się
przygnębiony pół-uśmiech.
-
Powinniśmy zacząć się pakować. Niedługo dopłyniemy do Kiri. Przypominam, że
stamtąd czeka nas jeszcze długa droga powrotna do wioski – wyjaśnił mój brat i
szczelniej opatuliwszy się podomką, zaczął zmierzać w kierunku nadbudówki. –
Ach, Sakura, Sasuke… musimy potem porozmawiać.
Dreszcze
przebiegły mi po plecach. Mina Itachi’ego błyskawicznie wyzbyła się zmęczenia i
teraz stała się śmiertelnie poważna. Spojrzenia jakie szybko wymienili z
Uzumaki’m zbudziły we mnie kolejne podejrzenia.
-
On ma rację – zgodził się Naruto. – Następnym razem, Sakura-chan postaraj się,
żeby Satoshi jednak nie budził się o tak wczesnej porze. Jako Hokage potrzebuję
dużo snu, przecież wiesz. Zazdroszczę Hinatce. Ona ma tak twardy sen, że nawet
trąbienie nad uchem nie zdoła jej obudzić. Pomóc ci?
-
W czym? – zdziwiła się.
-
W dotarciu do kajuty. Twoje nogi przypominają huśtawki.
-
Dam sobie radę.
***
Nastał
ranek. Piąta rano. Mimo wczesnej pory na zewnątrz wciąż panował mrok, a słońce
chowało się za horyzontem. Ponadto nic nie wskazywało na to, że świetliska kula
niedługo ma zaszczycić nas swoim blaskiem i ciepłem. Statek był już w gotowości
i w każdej chwili mógł przybić do brzegu. Spakowana, najedzona i odświeżona, postanowiłam
skorzystać z chwili samotności. Potrzebowałam ciszy i spokoju, żeby dokładnie
przeanalizować całokształt. Michigatta ponad wszelką wątpliwość okazała się być
sowitym źródłem informacji, ale wciąż nie zdołaliśmy odszukać klucza do skrzyni
piętrzących się zagadek. Poszlak było mnóstwo. Gorzej z twardymi
dowodami, których wyraźnie brakowało. Madara byłby pierwszym podejrzanym w
moim spisie, ale Madara nie żyje, do licha!
Trzeba
mieć talent, żeby nawet po śmierci być utrapieniem i mieszać w czyimś życiu.
Swoją
drogą zmagałam się właśnie z szokiem posttraumatycznym i kiepsko mi to szło.
Akashi na statku, dziwne zachowania… Tak! Każdy zebrany zachowywał się
podejrzanie. Itachi i Naruto spoglądali na mnie ze współczuciem, Ren umykał
spojrzeniem i unikał mnie jak ognia, zaś Sasuke wciąż trajkotał o Akashi’m,
choć byłam pewna, że nie czuje do niego krzty sympatii. W skrytości duszy
czułam, że oprócz naszego głównego celu, mam za zadanie dowiedzieć się co kryją
sojusznicy. Sojusznicy! To absurd. Mamy współpracować, a nie tworzyć dodatkowe
komplikacje. Zamiast tego tematem numer jeden w czasie oględzin były losy
wyspy.
Prawdę
powiedziawszy mało obchodziło mnie co stanie się z Michigattą. Nawet odwet na
Tenshi’m Tomoko i Ketsuto nie miał dla mnie wartości. Król wyraźnie się uparł i
odmówił współpracy, a ja… porzuciłabym dalszą zabawę w rozwiązywanie zagadek i
tajemnic, gdyby tylko dało się pozbyć Kyori.
Niestety gdybanie nie
miało w zwyczaju dawać jakiegoś rezultatu.
Właśnie
planowałam trochę gimnastyki. Ciężko jest zdmuchnąć buchający ogień świecy,
będąc niemal całkiem sparaliżowanym od pasa w dół. Ech, pewna część mnie była
też zbyt leniwa, by podnieść cztery litery. Z największą ostrożnością podparłam
się jednym ramieniem o podłogę, a drugim zaczęłam człapać wprzód, lecz
niespodziewanie w tej samej chwili drzwi do mojego pokoju uchyliły się szybko.
Do kajuty wleciał wąski snop światła, oślepiając mnie. Zmrużyłam oczy i moment
zajęło mi pojęcie, kto wtargnął do mojej ostoi.
-
Sasuke?
Sasuke
patrzył na mnie jak na idiotkę. Używając resztki sił, skapitulowałam w walce ze
świecą i wróciłam do łóżka.
Choć
nie widziałam go, czułam jak zażarcie taksuje mnie wzrokiem. Gdy cisza stawała
się nie do zniesienia, Uchiha zamknął drzwi i przez chwilę zastanawiałam się
czy wyszedł, czy wciąż tu jest. Jego kroki wnet mnie uspokoiły. Był tutaj.
-
Coś się stało? – zagadnęłam.
-
Chciałem sprawdzić jak się trzymasz – powiedział, zjawiając się w polu mojej
widoczności. Stanął nad łóżkiem i wlepił wzrok w Satoshi’ego. – Poza tym poprzednio
chciałaś mi coś powiedzieć, nie pamiętasz?
-
Pamiętam.
-
No więc? – Spojrzał na mnie.
Nie
wiem, ile czasu gapiliśmy się na siebie. Wiedziałam za to, że Sasuke wyglądał
zniewalająco okryty ciepłym światłem palącej się świecy. Jego oczy błyszczały. Upajałam
się cudownym widokiem bez względu na wszystko.
Niestety,
Sasuke szybko przysłonił piękne oczęta powiekami i usiadł na podłodze, tuż przy
moim łóżku. Teraz nasze twarze znajdywały się niemalże na tej samej wysokości –
Uchiha nadal był odrobinę wyższy, ale zbliżył się niebezpiecznie i zatopił
jedno ramię w kocu.
Roześmiałam
się.
-
Odbiło ci? Siadaj na łóżku. Poza tym za sobą masz krzesło, geniuszu.
-
Wiem o tym – wyszeptał. – Jeśli ci to nie przeszkadza, wolałbym siedzieć tutaj.
-
Nie przeszkadza… - Słowa z ledwością przepłynęły przez moje gardło. Subtelny
głos Sasuke był dla mnie kolejnym, uderzającym doznaniem. Znów zaczęłam się na
niego gapić. Sasuke w tym czasie chwycił do ręki pasmo moich włosów i oplótł je
sobie wokół palca. – Lubisz moje włosy… - stwierdziłam ze słabym uśmiechem.
Skinął
głową.
-
Lubię.
-
Jesteś zły?
-
Dlaczego tak uważasz?
-
Marszczysz brwi – uniosłam dłoń z zamiarem wskazania dowodu, ale przypadkowo
dziabnęłam jego czoło. Sasuke skrzywił się niesfornie i zwrócił na mnie swoją
uwagę. – Przepraszam… - dodałam zakłopotana.
Nie
zareagował. Patrzył na mnie. Roztaczał wokół siebie aurę, której ja nie byłam w
stanie odczytać. To samo dotyczyło wyrazu jego twarzy. Ja byłam jak otwarta
księga, Sasuke egzystował raczej jako zamknięty na dziesiątki kłódek pamiętnik.
-
Powiesz mi dlaczego jesteś zły? – spróbowałam jeszcze raz.
-
Nie jestem zły.
-
Jesteś.
-
Jestem zmęczony – Spuścił głowę i po chwili ją także utopił w kocu. Jedyną
różnicą była moja dłoń. Wzdrygnęłam się, kiedy przytknął do niej czoło. Aby
odgonić nerwy i nagromadzenie myśli chciałam dalej dopytywać Sasuke o powody,
ale on samoistnie kontynuował: - Jestem zmęczony ciągłymi zagadkami,
tajemnicami. Całą tą podróżą. – Jego głos był odrobinę zniekształcony i
stłumiony, przez gruby materiał koca. – Najpierw Ren, potem ten kocur, potem
król, potem wtrącił się nawet Madara… tego jest zbyt wiele.
Wyciągnęłam
dłoń, ale w ostatniej chwili się rozmyśliłam.
-
Cieszę się, że z wami wyruszyłam.
-
Hmm? – Sasuke uniósł głowę. Teraz był jeszcze bliżej niż poprzednim razem. Już
miałam odwrócić wzrok, uciec w stronę Satoshi’ego i tam kontynuować wypowiedź,
ale coś w moim środku stworzyło blokadę.
Sakura,
nie bądź kretynką!, surowo upomniałam samą siebie w myślach. Dlaczego miałabym
uciekać niczym spłoszona sarna? Z rezonem zwróciłam twarz ku Sasuke i zrobiłam
najbardziej pewną minę, na jaką było mnie stać.
-
Dzięki tej misji lepiej cię poznałam, Sasuke. Miałam okazję spędzić trochę
czasu z Ren’em, poczuć adrenalinę… Zrobić coś, z czym nie miałam do czynienia
od lat.
-
Dzięki tej misji nabawiłaś się przeziębienia, nurkowałaś w morzu, omal nie
zginęłaś, spadając z dachu zamku, przesiedziałaś kilka godzin w lochach i
zostałaś sparaliżowana od pasa w dół. Naprawdę sądzisz, że to są te wydarzenia,
które tak cię ucieszyły? Chyba wolałabyś jednak nie czuć adrenaliny – Spojrzał
na mnie z powątpieniem.
Zdobyłam
się na uśmiech. Policzki mnie piekły, ale tyle słów cisnęło mi się na usta, że
walka z tym byłaby tylko stratą czasu.
-
Było warto – szepnęłam. Piękne, hebanowe oczy rozwarły się lekko. – Gdyby nie
Kyroi… zapewne wciąż siedziałabym w domu, obawiając się spotkania z tobą.
Pewnie wciąż zajmowałabym się Satoshi’m i unikała Ren’a. Zrozumiałam wiele
rzeczy Sasuke. Zrozumiałam, że trzeba walczyć. Walczyć o szczęście, a nie
kapitulować, myśląc, że ono ci się nie należy. Jestem wdzięczna osobie, która
użyła na nas Kyori. Może i nękały mnie duszności, ale doświadczyłam rzeczy, o
których nawet mi się nie śniło.
Ferwor
wyznań sprawił, że zaciętość na mojej twarzy wyparowała. Nie starałam się „na
siłę” być pewną siebie. Wiedziona uczuciami przyłożyłam dłoń do jego policzka.
Owszem, zaskoczyłam go, ale nie odepchnął mnie od siebie, ani nie rzucił żadnej
zgryźliwości. Po prostu… wpatrywał się. Zapewne wciąż jeszcze trawił ilość
wypowiedzianych przeze mnie słów.
-
Kiedy znajdziemy sprawcę – mówiłam dalej, patrząc w jego oczy. – Dowiem się,
dlaczego nam to zrobił, ale ośmielę się mu podziękować. Wierzę, że nam się uda.
Sasuke
odsunął się, przeczesał ręką włosy, westchnął przesadnie głęboko i wyglądał
tak, jakby zbudził się z głębokiego transu i niedowierzał własnym oczom, że
ciało poniosło go do tego miejsca.
Może
przesadziłam?
Może
nie powinnam narzucać na niego tyle emocji. Z doświadczenia wiem, że z Sasuke
należy postępować ostrożnie. Krok po kroku. Ze mnie wypłynęła fala ciepłych
słów, a on nie był na to przygotowany.
-
Głupia – jęknął.
Przygryzłam
dolną wargę. Przesadziłam.
Lecz
znienacka Uchiha ponownie się zbliżył. Naparł obiema ramionami na łóżko,
Satoshi poruszył się nieznacznie, a ja z sercem łomoczącym w piersi
obserwowałam jak jego twarze jest coraz bliżej i bliżej.
Spojrzałam
na jego usta i nagle nic nie było w stanie mnie powstrzymać.
Tak
naprawdę nie miałam najbladszego pojęcia który z nas rozpoczął pocałunek.
Wiedziałam tylko, że wargi Sasuke poruszają się subtelnie na moich, a dłonie
zatapiają się we włosach, rozwichrzonych na powierzchni materaca. Stary materac
zaskrzypiał, sygnalizując mi, iż Sasuke solidnie zmniejszył wartość kąta
nachylenia. Tym razem robił wszystko z większą śmiałością. Był delikatny, lecz
nie mogłam wykluczyć żarliwych pocałunków, jakimi nieprzerwanie mnie
obdarowywał. Sakura Haruno nie pozostała mu dłużna. Amatorka zarówno w
dziedzinie aktorzenia, jak i wstrzymywaniu się od rzeczy kuszących, acz
zakazanych. Uchiha był owocem z raju, a ja naiwną Ewą, która podczas
nadgryzania jabłka, nie poświęciła ani sekundy na myśleniu o konsekwencjach. Ja
również o tym nie myślałam.
Sasuke
uniósł mnie lekko i oplótł ramionami w pasie. Przywarłam mocniej do jego torsu,
pogłębiając pocałunek. Miałam dziecko. Miałam dziecko z dawnym przyjacielem, a
mimo to nie mogłam przestać. Chciałam go. Miłość, która zakorzeniona była
głęboko w sercu do tej pory powolutku zaczęła kwitnąć, wypuszczając pierwsze
plony. W tym momencie wyrósł przepiękny kwiat, roztaczając po całej mnie to
niesamowite uczucie.
Właśnie
walczyłam z sobą, chcąc zarzucić ręce na jego ramiona, a potem subtelnie
wczepić je w czarne włosy, ale trzask drzwi mi to uniemożliwił.
Cudowny
kwiat rozpłynął się w powietrzu, miodowy smak ust Sasuke zniknął, a sam ich
właściciel raptownie poderwał się z miejsca, uderzając plecami w drugi koniec
kajuty. Boże! Odrobinę skojarzyło mi się to ze sceną w jaskini, ale zanim
zdążyłam wdać się myśli o tym, zerknęłam na próg i zamarłam.
Itachi
stał jak kołek, nieruchomy, z ręką usadowioną na klamce. Nie spuszczał z nas
oszołomionego spojrzenia. Widział! Cholera! Czy to jedna z nieuniknionych kwestii
w moim scenariuszu, że zawsze ktoś musi przerywać mój pocałunek z Sasuke?
Podniosłam się, podpierając na ramionach. Satoshi leniwie otworzył oczka i
zamrugał kilkakrotnie, wydając z siebie ciche bełkoty.
Oprócz
tego otoczenie tonęło w głuchym milczeniu.
-
Wy… - wykrztusił w końcu starszy Uchiha.
Rzuciłam
krótkie spojrzenie w kierunku Sasuke, ale on siedział w nieładzie na ziemi,
przysłaniając twarz ręką. Sto procent uwagi poświęcał swojemu bratu.
Oczyściłam
myśli. Musiałam prędko odzyskać głos:
-
T-to nie tak jak myślisz, Itachi…
A
co on myślał?
Rany,
mój młodszy, arogancki braciszek właśnie całował się z Sakurą. Tą Sakurą, która
wielokrotnie działała mu na nerwy. Tą, która ma przecież syna z Ren’em, któremu
zupełnie nie ufam. Do jasnej cholery! Co się dzieje?
A
może jednak jest właśnie tak, jak on myśli…
-
Czy wy właśnie… - zawtórował, wreszcie zdejmując rękę z klamki i wysuwając w
naszą stronę palec.
Sasuke
otarł usta i dźwignąwszy się na nogi, powiedział:
-
Masz problemy ze wzrokiem, czy co?
Hej,
to było niemiłe!
-
Czego chcesz? – warknął.
To
też!
Idąc
śladami poprzednika, usiadłam na skraju łóżka. Uspokoiłam Satoshi’ego kilkoma
wyszeptanymi słowami i spłoszona, spięta, zdezorientowana, zawstydzona, tudzież
rozpalona z emocji robiłam wszystko co w mojej mocy, aby uniknąć ich palących
czarnych oczu.
-
Mówiłem, że chcę z wami porozmawiać – Głos Itachi’ego zabrzmiał już bardziej
pewnie.
-
Akurat teraz?
-
Tak. Niedługo przybijemy do lądu i nie będzie już czasu. Jesteście już
spakowani… - stwierdził, taksując oczami stos plecaków pod stołem.
Skinęłam
głową i usunęłam pasma włosów zza ucha, aby szczelniej okrywały moją twarz, a w
szczególności zarumienione policzki.
Sasuke
odetchnął głęboko i przeczesując włosy podreptał w stronę łóżka siadając obok mnie.
Podskoczyłam, wystraszona nagłą bliskością. Poza tym nie mogłam wyzbyć się
wrażenia, że Itachi wciąż nie potrafi pogodzić się z sytuacją, jaka miała
miejsce zaledwie parę sekund wcześniej. Wyglądał na otumanionego i porządnie
skołowanego.
-
Dobra. Mów o czym chcesz porozmawiać – Młodszy Uchiha nie potrafił tak prędko
poradzić sobie z emocjami. Brzmiał jakby właśnie pokonał sprintem dystans
dwustu metrów.
-
Chodzi mi o Tankyori no Jutsu. Pamiętasz Sasuke, kiedy mówiłem ci, że razem z
Naruto podczas waszej nieobecności dotarłem do Wioski Piasku, żeby poszperać w
księgozbiorach?
Mężczyzna
obok mnie potaknął, zdając się być teraz mniej rozgniewany, bardziej
zaintrygowany.
Tankyori
no Jutsu… Musiałam
przełknąć ślinę.
-
Okazało się, że Kyori było powszechnie używanie również w Sunie do parowania
ludzi. Tak jak w Konoha i klanie Uchiha.
-
Do czego zmierzasz? – zapytał Sasuke.
Itachi
przestąpił próg. Miał niepocieszoną minę i zajadle się nam przyglądał.
Cudownie. Ciekawe co tym razem odkryto. Któryś z nas umrze, jeśli nie
dezaktywujemy techniki do wyznaczonego terminu, tak? Albo okazało się, że w
Sunie są osoby, które nadal cierpią z powodu ograniczającego ich dystansu.
Poczułam ukłucie w płucach i bynajmniej nie była to sprawka techniki.
-
Sądziłem, że będzie to łatwiejsze – westchnął. – Właściwie sądziłem, że nie
zrobi wam to szczególnej różnicy i zareagujecie obojętnie, ale teraz… Co was
łączy?
Sasuke
zazgrzytał zębami.
-
To trochę niegrzeczne mieszać się w sprawy, które nie powinny cię dotyczyć. To
co łączy mnie i Sakurę nic nie zmieni, więc streszczaj się.
-
Ależ ty głupi – Itachi’emu udzielił się nastój młodszego brata. – A co
powiecie, jeżeli wyznam wam, że znalazłem sposób na odwrócenie Kyori?
-
Co? – Nie zniosłam napięcia. Poderwałam się na nogi, po czym okazało się, że
Sasuke również powziął się takiej reakcji. Patrzyliśmy na Itachi’ego z oczami
jak spodki, w których oprócz zaskoczenia czaiło się oczekiwanie na wyjaśnienia.
– Jak to znalazłeś sposób? Przecież, do licha, w koło paplacie, że potrzebny
jest lew, że nigdzie go nie ma, że w to nie wierzycie, że nie potraficie
znaleźć sposobu, a pieczęcie i znaki na pewno będą skomplikowane! – wybuchłam.
Zupełnie wyzbyłam się ciepłym uczuć względem Sasuke. Teraz skumulowały się we
mnie te, dotyczące Kyori i zagadek.
Itachi
spoglądał na mnie ze współczuciem.
-
Nie znaleźliśmy sposobu na całkowitą dezaktywację, Sakura. I nadal podtrzymuje
swoje poprzednie słowa. Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi z lwem i nie podzielam
z tą teorią zbytniego entuzjazmu. Chciałem… chciałem powiedzieć wam to, kiedy
odpoczniecie, ale wy… - Mężczyzna zacisnął oczy i odwrócił spojrzenie.
-
Mów! – zawołał Sasuke. – To jakaś sztuczka?
-
Być może. W każdym razie oprócz wzmiance o lwie, znaleźliśmy również raport,
który mówił, że buntownicy znaleźli sposób na odłączenie się od osoby, z którą
zostali sparowani. To prosty sposób… Mogliśmy na niego wpaść wcześniej.
Zastanawiałam
się dlaczego Itachi jest taki podłamany. Halo! Właśnie znaleźli sposób na
odwrócenie tego, co przyprawiało wszystkich o ból głowy. Na źródło tajemnic i
zagadek. Oczywiście, wciąż zapalczywie pragnęłam poznać sprawcę, który skazał
nas na dystans stu metrów, ale… Przecież większa część zadania właśnie została
wykonana. Nic nie rozumiałam…
-
Uśpienie chakry… - szepnął Itachi.
Sasuke
doznał olśnienia.
-
Chodzi ci o…
-
Tak. Mówiłem wam jak działa Kyori. Chakra Sakury jest w tobie uwięziona. Jej
drobna część. Jest sposób, dzięki któremu będziemy mogli uśpić źródło jej energii.
Wtedy Sakura powinna przestać odczuwać duszności. To prosta technika, którą
uczą się młodziki z Akademii. W normalnych warunkach stosuje się ją w momencie
zagrożenia, kiedy nie chcesz, żeby przeciwnik wyczuł twoją chakrę. Sasuke… -
Itachi spojrzał znacząco na brata. – To do ciebie będzie należało wykonanie
owej techniki i od razu podkreślam, że nie będzie to łatwe. Teraz nie uśpisz
całej swojej chakry, ale tylko jej część. Tą, która należy do Sakury,
zrozumiano?
-
I dzięki temu wszystko się skończy? – zapytałam, tłumiąc ekscytację.
-
Tak. Gaara przedstawiał nam kilka pieczęci, które utrwalą uśpienie twojej
części chakry w Sasuke, dzięki czemu twój organizm nie będzie jej wyczuwał. Tak
rozwiązywali sprawy buntownicy w dawnych czasach. Znajdowali własne sposoby.
Pewnie po dłuższych kombinacjach, sam bym wpadł na ten sposób.
Świetnie.
Miałam właśnie klasnąć dłoniami, kiedy dotarło do mnie, że miny braci Uchiha
pozostają grobowe. Sasuke zajęty własnymi myślami, wbijał wzrok w podłogę, zaś
w hebanowych oczach Itachi’ego bezustannie tliło się współczucie.
Podminowana
rozłożyłam pytająco ręce:
-
Co z wami? Przecież… przecież to oznacza koniec połowy problemów. Wiem, że i
tak naszym obowiązkiem będzie znalezienie sprawcy, ale…
-
Sakura – Sasuke wszedł mi w słowo głosem ochrypłym i pełnym podejrzliwości.
Sądziłam, że zaraz zacznie mnie strofować, ale on zwrócił się do Itachi’ego: –
Dlaczego… dlaczego pytałeś co łączy mnie i Sakurę?
Mężczyzna
zdawał się przeklinać bystrość młodszego brata. Stanęłam jak słup soli, patrząc
na nich naprzemiennie.
-
Otóż tu leży nasz problem – powiedział.
-
Problem? Jaki problem? – dopytywałam się.
-
Po zastosowaniu techniki przez Sasuke, musicie bezwzględnie stosować się do
żelaznej zasady. Bez względu na wszystko. Widzę, że… widzę, że czas spędzony na
wyspie bardzo was do siebie zbliżył. Odnowiliście waszą przyjaźń, a… nawet coś
więcej. Niestety w tym przypadku bardzo mnie to martwi.
Wciąż
nic nie rozumiałam z tej paplaniny. Szukałam odpowiedzi w Sasuke, lecz ten z
zaniepokojeniem oczekiwał wyjaśnień.
-
Kiedy Sasuke uśpi chakrę Sakury tkwiącą w jego wnętrzu z pomocą pieczęci… minie
trochę czasu zanim będzie mógł to ponownie zrobić, inaczej jego organizm może
nie nadążyć. W każdym razie wy oboje, a szczególnie Sakura… za żadne skarby nie
może tknąć Sasuke. Najmniejszy dotyk sprawi, że chakra ponownie się zbudzi,
rozpoznając znajome źródło.
Żołądek
fiknął kozła, serce było bliskie palpitacji. Mogłabym w nieskończoność wmawiać
sobie, że to tylko żart, kawał, który ma mi uświadomić jak cenny jest dla mnie
Sasuke. Itachi może zechciał zabawić się w swatkę. Może… może zauważył jak
potężnymi uczuciami darzę Sasuke?
Niestety
z doświadczania wiedziałam, że pytania typu: „To jakiś żart?”, zazwyczaj kończą
się wyraźnym, zaprzeczalnym ruchem głowy i moim zagubieniem. Teraz do
zakończenia doszło coś nowego. Rekacja Itachi’ego. Tym razem nie paplał z
naukową ciekawością o tym jak intrygujący jest nasz przypadek. Nie. On
przeszywał nas pełnym smutku spojrzeniem, aż w końcu wyszeptał:
-
Przykro mi. Na razie to jedyny sposób.
Od
autorki: O
rany, o rany, o rany! Pierwszy raz napisałam tak wyczerpującą notkę w zaledwie
cztery dni. Jestem z siebie dumna! Nie tylko z szybkości, ale i… jakości.
Rozdział mi się podoba, w przeciwieństwie do kilku poprzednich. Ostatnią notką,
którą pisałam z takim zapałem była ta, dotycząca ataku na zamek w Michigacie. W
ogóle mam dobry humor xD.
Ale
czas na poważniejsze sprawy. Ostatni weekend ferii, a w poniedziałek dreptam do
„ukochanego” technikum. Pfu. Chcę święta wielkanocne. Cóż, kochani. Musicie
zrozumieć, że kolejne notki będą pojawiały się bardzo nieregularnie, zwłaszcza,
że teraz do moich obowiązków doszło prowadzenie nowego bloga, na którego (przy
okazji xD) serdecznie zapraszam:
Ukochany
tatuś ograniczy mi dostęp do laptopa. Będę niczym ofiara Kyori, ale odwrotnie.
Nie będę mogła zbliżać się do urządzenia, bo zamiast duszności, dostanę
opieprz. Życie… Ale poradzę sobie. Muszę. Czekam aż skończę szkołę, żeby móc w
pełni oddać się pasji pisania, lub przynajmniej bardziej niż w ciągu roku szkolnego.
Rozdział publikuję dzień wcześniej, bo w niedziele spędzam dzień na roczku u
ukochanego kuzyna ^^. Może zanim wyjadę, dopiszę rozdział na nowy blog i
opublikuję. Zależy od weny i porannego samopoczucia. (xD)
Kończę
rozprawkę i gorąco pozdrawiam! Bardzo gorąco, bo na zewnątrz zimno jak cholera…
Z jednej strony cieszy mnie fakt, że w końcu można jakoś powstrzymać działanie Kyori ale z drugiej strony cena jest wysoka nawet bardzo moim zdaniem. Dopiero co odkryli uczucie i możliwe było cieszenie się nim znów pojawia się coś co odbiera im tę możliwość chyba że odrzucą pomysł uśpienia czakry, kto wie;)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo przypadł mi do gustu, początek był bardzo spokojny momentami zabawny z nutką tajemniczości;) Zabranie w którym nie mogła uczestniczyć Sakura. Ren który coś ukrywa i zaczynam mieć wrażenie że ma coś wspólnego z Kyori. Tyle tajemnic,zagadek wszystko ze sobą idealnie działa, cudownie;)
Widzę, że zmieniłaś wygląd bloga moim zdaniem jest piękny;)Życzę weny i oczywiście jak najwięcej wolnego, przyjemnego czasu;)
Pozdrawiam;*
Najpierw zacznę od szablonu, który jest prześliczny. Najładniejszy jaki do tej pory zrobiłaś, a wszystkie również były śliczne. Masz talent dziewczyno :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to cieszę się, że pojawił się tak dzień wcześniej. W 4 dni taki długi rozdział? Jestem pod wrażeniem.
Czyli, że ten Czarny Książe to po prostu postać z bajki opowiadanej przez jedną z bliźniaczek? Tego się nie spodziewałam. Myślałam bardziej, że to będzie jakaś postać z legend opowiadanych na wyspie albo coś. Ale bajka? Chociaż chyba nie wspominałabyś o tym gdyby to nic nie znaczyło dla fabuły, prawda?
No i pocałunek. Świetnie opisany, chociaż jak zawsze ktoś musiał im przerwać. Tym razem padło na kochanego Itachiego. Musiał być chłopak nieźle zdziwiony widząc ich.
Och...biedni. Nie będą mogli się dotykać? Ojej. Mam nadzieje, że znajdą inny sposób.
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział tu jak i na nowym blogu.
Pozdrawiam i życzę dużo weny.
Miliko.
PS. Współczuję z powodu końca ferii, ale na pocieszenie powiem, że Wielkanoc już za miesiąc! :)
W ciągu miesiąca nauczyciele zdążą skatować nas kilkoma sprawdzianami i dziesiątkami kartkówek ;_; Z całą pewnością facet z matmy znowu wybierze mnie jako swoją ofiarę... Wielkanoc się zbliża, ale będę musiała przygotować najcięższą artylerię, żeby do niej dotrwać xD
UsuńJednak dziękuję ci bardzo za pochwałę szablonu i za wszystko inne :)Rozdział na nowym blogu powinien pojawić się jutro wczesnym rankiem (10-11 XD)
Pozdrawiam.
Muszę przyznać, że miesiąc to dość długi czas, a nauczyciele są bezlitośni. Ja się cieszę, ponieważ gdy mi kończyły się ferie miałam przed sobą dwa miesiące chodzenia do szkoły. Byłam w istnej rozpaczy xD Z tego minęła mi już połowa, uf...
UsuńRozdział o 10-11 ? Fajnie, chociaż będę jeszcze wtedy spać XD Jestem strasznie ciekawa co tam dla nas przygotowałaś.
Pozdrawiam(ponownie :P)
Pięknie :3 tylko nic się nie wyjaśniło :( jeszcze bardziej zawiła, nie lubię Ren'a od samego początku, teraz to już w ogóle. Szablon - piękny, ale bardziej do gusty przypadł mi poprzedni, jednak ten jest równie niesamowity :3 To tyle na razie mam nadzieję, ze następna notka będzie w miarę szybko :)
OdpowiedzUsuńmasz rację mówiąc, że będziesz czuła się jak ofiara Kyori xD niestety przywiązaniem będzie budynek szkoły. szkoda tylko że czym bliżej niego będziesz tym większą niechęć w tobie wywoła xD ok. zabieram się za czytanie xD
OdpowiedzUsuńok. teraz to już nic nie rozumiem. a nawet jeśli coś rozumiem to nie potrafię tego dopuścić do świadomości, prawdy. chcę wiedzieć, co zrobi Sasuke! tym bardziej po tym, jak powiedział Sakurze o swoich uczuciach..
UsuńTrafne porównanie z tą szkołą (xD). W tym wypadku jedynym sposobem na odwrócenie techniki, będzie... po prostu nie chodzić do szkoły ^ ^
UsuńBardzo miła sobotnia niespodzianka :D Uwielbiam twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że nie skorzystają z tego sposobu uwolnienia się od Kyori, a jeśli jednak skorzystają to szybko znajdą tę skuteczną metodę uwolnienia się od tego jutsu. Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Pozdrawiam i życzę dużo weny i wolnego czasu ! :D
OdpowiedzUsuńZabiję cię, po prostu ukatrupię, przypalając, ciahając i spalając doszczętnie twe szczątki, aby później prochy wrzucić do morza -.-
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że było za miło, wiedziałam! Ten przecudowny fragment w kajucie musiał mieć swoje drugie dno!
Cztery dni, taki rozdział, tyle się działo - wow.
Ty narzekałaś na brak weny? To teraz ten nadmiar mi oddaj, przyda się xD
Jak dla mnie, to oni mogą się tego Kyori nie pozbywać. No po co? Teraz, gdy miłość rośnie wokół nas, oni wcale nie muszę się rozdzielać, prawda? :D Powiedz, że tak xd Zmęczony Sasuś jest taaaaki słodki. Kilka razy przeczesał sobie tutaj włosy, a moja wyobraźnia wtedy eksplodowała nadmiarem napływających obrazów xD
Ren, Ren, Ren... Kiedy wyjaśnisz tę sprawę?!
Motto na dziś?
Olej szkołę, zostań ninją ;D
Pozdrawiam ;)
Cholera! Dlaczego przyszykowałaś dla mnie taką okrutną śmierć o__O
UsuńWiesz, że kiedy jest zbyt cudownie, Akemii musi to zepsuć. Tym razem padło na biednego Itasia, był zbyt idealny (xD) musiał się czymś narazić.
Co do motta, nie będzie ono tylko na dziś, ale na cały rok szkolny xD
Również pozdrawiam.
Hej:-) oczywiście cudny rozdział jak każdy twój;-) z tygodnia na tydzien czekam coraz bardziej na nowa notke:-D och ten Ren.. Czyzby przewidzial, ze "niedotykanie" to jedyny sposob na zwalczenie Kyori i wlasnie do tego piol? A czy Sasuke nie moglby wylaczac techniki na jakis czas i powiedzmy pojsc na misje, a potem wrocic i znowu stac sie dotykalnym przez magiczny dotyk Saki? Czy to tak nie dziala:-D? zreszta watpie zeby chcieli sie skazac na meki nie dotykania sie, zwlaszcza po tej scenie... Pozdrawiam, czekam na nn, niech wena Cie nie opuszcza!:-D Hayley
OdpowiedzUsuńNie!!!! Prosze nie rób mi tego, oni nie mogą być razem?! dlaczego?! *płacze, i idzie do kącika emo* Mam nadzieje że wszystko sie ułoży i znajdą inne rozwiązanie na tą sytuacje. Ten Ren od samego początku mi nie pasował, Akashi uwielbiam tego kota, jego teksty mnie onieśmielają xd czekam z niecierpliwością na kolejną notke :)
OdpowiedzUsuńPS. Nowy szablon jest piękny :*
O losie, a TO co było! O kochana, nie dziwię Ci się, że jesteś z tego rozdziału zadowolona, bo naprawdę jest z czego! Opisy cudowne, jak zwykle - naprawdę nie mogę wyjść z podziwu, jak cudownie wychodzi Ci pisanie w 1os.! Aż zazdroszczę, tfu, a to nieładnie! Ale nie mogę się powstrzymać, kiedy opisujesz wszystko z taką lekkością i naturalnością. Wszystko - emocje, opisy, spostrzeżenia, jakieś wzburzenia - masz idealnie wyważone. Niczego nie jest za dużo, a to jest już sztuka. Gratuluję :)
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o akcję, to muszę zacząć od rzeczy najistotniejszej, która po prostu wygrała w walce o uwagę. Tak, pocałunek! No jeju... już jak Sasuke zaczął zbliżać tą swoją gburowatą twarz do rozanielonej twarzy Sakury, zaczęłam podskakiwać na krześle z ekscytacji. Naprawdę, nie liczyło się dla mnie nic, poza tym, co obecnie czytam. Ktoś napisał akurat do mnie na gadu, jednak ja nie potrafiłam sie oderwać - musiałam doczytać rozdział! Za bardzo mnie wciągnął, bym mogła od tak go porzucić. Więc nie porzuciłam. I... ach, ten pocałunek był taki w y g ł o d n i a ł y. Wiesz o co mi chodzi, prawda? Normalnie czytając o nim, wręcz czułam jak oni oboje tego oczekiwali. To było takie upragnione, (upragnione dla czytelniczek również ^^) namiętne, a zarazem takie delikatne. Jeju, jak Ty to robisz, że tak fajnie opisujesz pocałunki, ej! Pożycz trochę talentu na takie scenki, bo poprzedni pocałunek też mnie urzekł.
Druga sprawa warta wzburzenia - jak to nie może dotykać!? Ej, to ja bym na taki układ nie poszła! Już bym wolała się dusić, ale móc się całować z Uchihą. Poza tym, skoro oni już się tak zbliżyli, to po co to dezaktywować? Fakt, może przeszkadzać w misjach, ale.. przecież mogą wyruszać na nie razem ^^ Ot, proste rozwiązanie!
No a moja sympatia do Kanoe poważnie podupada. Ukrywa coś, kręci.. nie dziwię się, że nikt mu nie ufa, pf. No i co z tymi 3 miesiącami Sakury? Wyraźnie się coś stało między nimi i nie rozumiem, dlaczego Ren się tak broni przed wyjawieniem prawdy. I kiedy już ją w końcu wyjawi! Akemii, masz tu trochę do wyjaśniania!
Błędy:
"...i nie jestem pewien, czy podzielił się zdobnymi informacjami." --> zdobne, ozdobne, kolorowe, jakieś wzorzyste - oczywiście, że informacje mogą takie być^^ jednak wydaje mi się, że Tobie chodziło o "zdobyte"
"Ciągle nie wiadomo kto jest sprawcami" --> zestawienie liczby pojedynczej i mnogiej średnio wychodzi. "kim są sprawcy" lub " kto jest sprawcą"
"..że są wokół mnie osoby, które widzą tyle co ja" --> "wiedzą"
"To mogłeś sobie podarować." --> zmiana płci, Sasuke wypowiada słowa do Sakury.
"...wyzbyła się zmęczenie" --> "zmęczenia"
"Zrozumiałam, że trzeba walczyć. Walczyć o szczęście, a nie kapitulować, myśląc, że ono ci się nie należy." --- piękne słowa, które zostały zanotowane w moim kajecie na cytaty ^^
Strasznie ubolewam nad faktem, że data kolejnej notki jest nieznana, jednak doskonale to rozumiem. Jak sobie wczoraj uzmysłowiłam ile rzeczy w tym tygodniu muszę zrobić, to aż mnie głowa rozbolała ;< i już wiem, że będę miała zero czasu na odpoczynek, a co dopiero na pisanie. Też chcę już koniec szkoły, koniec matur, zapomnieć, spalić zeszyty z matmy... i poświęcić się pisaniu. O tak, piękna przyszłość...
Pozdrawiam ciepło, z nadzieją, że wiosna już wkracza w progi marca. I czekam na notkę na [get-aroud-this], bo już się nie mogę doczekać, co tam Twoja główka wymyśliła :) Weny!
Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że ktoś im przeszkodzi podczas pocałunku, to dało się wyczuć. Byłoby zdecydowanie zbyt pięknie.
Ciekawa jestem bardzo co Ren ukrywa. Aż miejscami mnie to drażni, bo jak można kogoś kochać, ale traktować go jak śmiecia? Jak można wiedzieć coś o Kyori np. o jego dezaktywacji i o tym nie wspomnieć, skoro jego "ukochana" (w sumie to już nie wiem co on tak naprawdę do niej czuje) i jego "wróg" są związani tym jutsu? Jednym słowem: WTF? Pewnie wiąże się z tym jakaś grubsza sprawa z przeszłości... Tak sądzę.
Czy te historyjki Tsubaki i Tanaki nie mają przypadkiem drugiego dna? Nie wierzę, żeby ten wątek z Czarnym Księciem tak się skończył.
Coś jeszcze miałam napisać, ale teraz nie pamiętam...
Płonę i tyle! Czytałam już z kilkanaście razy tą scenę S&S. <3
A, już wiem. Zobaczyłam na jeden komentarz i mi się przypomniało. xD
UsuńJa tam już po takim zbliżeniu do Sasuke bym się tym Kyori szczególnie nie przejmowała. xD Teraz im bliżej Uchiha tym lepiej. ^^ To oczywiste, że żadne z nich nie wytrzyma bez siebie (mówię tutaj o tym stłumieniu chakry... A nie, w sumie to ogólnie). Z tym jutsu parującym, czy też nie i tak daleko bez siebie nie zajdą. :D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen rozdział musiałam czytać dwa razy, bo za pierwszym połowy nie zrozumiałam... Ale to nie Twoja wina, powodem jest najprawdopodobniej koniec ferii i moje przygnębienie z tym związane... Bo miałam tyle planów, było przecież tyle czasu! Ugh! I tak większości nie zrealizowałam...
OdpowiedzUsuńDobra kończę biadolić/wyżywać się na niewinnym blogu/użalać nad niesprawiedliwością świata, czy co tam można jeszcze wymyślić...
Ekhem. Lepiej przejdźmy do mojej opinii o rozdziale...
Myślałam że wiesz, już taka sielanka będzie; wrogowie pokonani, główni poszkodowani (tudzież Sakura i Sasuke) zostają uratowani przez delegację z Konohy, spokojnie wracają do wioski, technika zostaje zdjęta, winowajcy osądzeni... I wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Miło mnie zaskoczyłaś, bo coś mi się to za krótkie by wydawało xD
Wiesz, chyba się przyzwyczaiłam do Twoich opisów, bo w tym rozdziale jakoś tak ogromna ilość dialogów na mnie napadła. Ale to dobrze, widzę że próbujesz odpowiednio to wyważyć. Czytając czasem komentarze innych widziałam jak się burzyli, że opisów jest za dużo... Osobiście lubię mieć wszystko powoli, dokładnie opisane, ale z tym trzeba uważać, żeby nie przesadzić. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność, że tak powiem. ^^
Ach, Itaś popsuł taki, hm, przyjemny moment. Bałam się, że Sasuke zacznie się wypierać tych cieplejszych uczuć względem Sakury. Nie stało się tak, więc miałam zamiar odtańczyć taniec radości, ale...
Ale, ale, ale! Jak to oni nie mogą się... Dotykać, całować, przytulać i... I przestanę wymieniać, bo jeszcze mnie poniesie i przesadzę 0_o
Argh, nie wiem jak Ty to wykombinowałaś, naprawdę chciałabym wejść do Twojej mózgownicy chociaż na chwilę. Jestem cholernie ciekawa jakie to scenariusze kłębią Ci się w głowie, nie dając spać po nocach...
Nie wiem, nie wiem naprawdę. Ale wiem jedno. Jeśli coś z tym nie zrobisz i oni nie będą razem... Znajdę Cię, Akemii. Nie wiem gdzie mieszkasz, ale metodą prób i błędów w końcu do Ciebie dotrę. W końcu miałyśmy ferie w tym samym czasie... Może mieszkamy w tym samym województwie? Albo na drugim końcu Polski, jest też taka możliwość -.-
Ooookej. Kończę ten bezsensowny komentarz, z góry przepraszam za zmarnowanie tych kilku minut na odszyfrowanie go...
Pozdrawiam ^^
Obecnie przeżywam podobną sytuację, więc doskonale cię rozumiem. Moich planów na ferie również zdawało się być nieskończenie wiele, a zrealizowałam zaledwie marną ich cząstkę.
UsuńKomentarz wcale nie był bezsensowny i z przyjemnością "zmarnowałam" te kilka minut na przeczytanie go xD Za parę miesięcy wakacje, bądźmy silni... xD.
Pozdrawiam.
Boże genialna notka bardzo podobała mi się scena z napieraniem na Sakurę xD(Sasuke-kun mógłby to robić teraz częściej ^^)A co do jutsu to intuicja podpowiada mi że nie będą musiali skorzystać z deaktywacji bo przyszła mi do głowy taka myśł:skoro Kyori ma parować ludzi, którzy się nie kochają to co z tymi połączonymi, którzy się kochają ^^, może jutsu samo się wtedy dezaktyywuje ze względu na to że chakra połączona jest emocjonalnie z osobami na których nałożono Kyori.Dobra kończe te swoje spekulacje -.-" ale i tak nie lubię Rena i mam wrażenie że on jest to wszystko porządnie zamieszany.
OdpowiedzUsuńWiem, że może być to dla ciebie teraz sporym problemem ale czy mogłabyś powiedzieć tak mniej więcej kiedy następna notka?Chodzi mi czy za tydzień czy może za dwa.Tak mniej więcej jakbyś mogła ^^
Ciężko powiedzieć. W najbliższą niedzielę mam w planach opublikować coś na nowym blogu, więc rozdział na Ai no Ibuki pojawi się za około dwa tygodnie.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ^^
Łeee ;/ a bylo tak pieknie. Kajuta, pocalunek, wszystko slodko, a tutaj taka wiadomosc ;_; jak teraz Sasuke nie wyparl sie swoich uczuc to niech kurcze nie koncza tg jutsu. Niech znajda inny sposob ;c Akemii wymysl cos (albo zapewne juz masz wymyslone i nas katujesz czekaniem). Nie martw sie, lacze sie z Toba w bolu bo rowniez dzisiaj do szkoly szlam. Oddajcie nam z powrotem ferie, a nie ;(
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze jakos Ci sie tam uda dostac do laptopa i napisac dalej w miare szybko, bo ja mowilam to wiele razy, ale bede powtarzac do znudzenia, ze uwielbiam czytac Twoje dziela ;3 Jak tylko dodam ten komentarz to lece zobaczyc nowego bloga i mam nadzieje, ze bedzie poziom jak zawsze xD Trzymam kciuki, zeby nie bylo opieprzu, a za to nowe rozdzialy, zycze weny i rownoczesnie przepraszam za bark polskich znakow (aktualnie korzystam z telefonu:c) oraz za dosc dlugi komentarz.
Pozdrawiam ;333
Cóż, coraz bardziej intryguje mnie ta historia. Tyle niewyjaśnionych tajemnic, uczucia Sakury i Sasuke, tajemniczość Ren'a. No i sytuacja z kupą Satoshi'ego powaliła mnie na łopatki. I zawsze ktoś musi przerywać pocałunki Sasuke i Sakury, eh.. szkoda xD Mam nadzieję, że za niedługo się dowiemy kto zastosował Kyori :D No i trochę współczuję Sakurze, bo nie będzie mogła zbliżać się zbytnio do Sasuke, ale zobaczymy jak to będzie :) Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Hej, nominowałam cię do Liebster Award, zapraszam po resztę informacji odnośnie tego hmm... łańcuszka?
OdpowiedzUsuńwww.love-game-sasusaku.blogspot.com
Muahahahah ]:-> Wtargnięcie Itachiego - piękne, szkoda, że później zrobiło się mniej... piękniej...
OdpowiedzUsuńWięc tak. Ja tu już z szerokim bananem na twarzy, z oczyma jak spodki i... I nagle ta znienawidzona przeze mnie kwestia starszego Uchiha! Nosz kurde!
Ale najlepsza była jego reakcja na jakże subtelną scenę ^^
Ogólnie rzecz ujmując, to ogromnie zazdroszczę Ci umiejętności budowania opisów. Serio. Jedno wydarzenie potrafisz opisać w 10 stronach worda. Jak? No jak? Się pytam!
Czyli - zazdroszczę talentu i tyle :3
Pozdrawiam!
oh , wciągnęło nie to opowiadanie, juz nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńhttp://www.funtest.pl/test/naaruutoo-test/
Przepraszam, że tak dawno mnie tu nie było, ale miałam ciężki tydzień w szkole.. ani chwili wytchnienia. :/ No ale już weekend, więc postaram się nadrobić to opowiadanie. ^^
OdpowiedzUsuńOgółem cały rozdział był fajny. Czasami słodki np. pocałunek. Uwagi Akashiego dotyczące Satoshiego. xd
Ale...
Nie mogę przeboleć tej końcówki. Co prawda wiedziałam, że wszystko nie może być takie różowe, piękne i w ogóle, no ale żeby robić AŻ COŚ TAKIEGO? Nie mogą się nawet dotknąć. Boże, przecież to straszne. Ja tak nie chcę. Niee. ;____________; Będę płakać. Może niech nie dezaktywują Kyori i Sakura zamieszka z Sasuke. xD Dla mnie to najlepsze wyjście z tej sytuacji. :l :3
You made some really good points there. I looked on the
OdpowiedzUsuńinternet for additional information about the issue and found most individuals will go along with your views on this website.
my web page; cellulite treatment cream
Belzoni rosacea laser treatment
OdpowiedzUsuńmy web blog - Waterbury rosacea treatment