„Nawet
jeśli nie jest od razu wzajemna, miłość zdoła przetrwać
jedynie
wtedy, jeśli istnieje iskierka nadziei - bodaj najmniejsza
- że
zdobędziemy
z czasem ukochaną osobę. A reszta jest czystą fantazją”
Paulo
Coelho
Ren
poruszał się jak łasica. Ślimaczym tempem stąpał przed siebie na czubkach
palców. Leśny teren właśnie się skończył, a przed nami wyrósł olbrzymi zbiornik
wody, port i kilka pojedynczych domków. W dali, na linii horyzontu mogłam
dostrzec pewne wyspy, które z tej perspektywy wielkością przypominały mój
kciuk.
-
Ciekawie tu – powiedziałam, starając się małpować nonszalancki styl bycia moich
towarzyszy. Wokół kłębił się drobny tłum ludzi. Największe zgromadzenie
przypadało na port. Tam zauważyłam rybaków, którzy usiłowali wcisnąć ludziom
złowione zdobycze. Nas jednak nie interesowały łuskowate ohydztwa.
-
Pamiętajcie o ostrożności – uprzedził nas Sasuke. Pomyślałam wtedy o nici
Itachi’ego i o dzisiejszym poranku. Brutalnie stwierdziliśmy, że to badziewie
nie jest nam do szczęścia potrzebne. Poza tym oboje się pilnujemy. – Nie możemy
zlekceważyć tego ostrzeżenia. Jeśli to, co mówił ten kocur to prawda… jesteśmy
obserwowani.
-
Świetnie – wzruszyłam ramionami. Bezustannie rozglądałam się po terenie.
Najwidoczniej nie wzbudzaliśmy niczyjej ciekawości. Każdy zajęty był swoimi
sprawami i nie zwracał uwagi na trójkę Shinobi z Konohy.
Ren
podreptał do nas i rozłożył mapę.
-
Nie musimy zbytnio się przemęczać. Ta cała pani Tomoko mieszka niedaleko –
palec zatrzymał na jednym punkcie, który otoczony był czerwonym flamastrem. –
Szybko załatwimy tą sprawę. Dom powinien znajdować się w zasięgu naszego
wzroku. Jesteśmy dokładnie tu.
-
Nie musimy płynąć łodzią czy coś w ten deseń? – spytałam.
Pokręcił
głową.
-
Wiem jak wygląda – oznajmił Sasuke. – Właściwie nawet go widzę.
-
Gdzie? – wyrwałam się z miejsca podążając za jego wzrokiem. Gdzieś obok tego
całego zgiełku wśród rybaków, targowisk i setek statków, dostrzegłam drobny
błękitny domek z wściekło żółtymi drzwiami. – Dziwne…
-
Przynajmniej łatwo go znaleźliśmy. Naruto pokazywał mi raport. Było w nim
napisane, że dom jest ozdobiony dosyć wyraźnymi barwami.
-
Powiedziałabym, że zbyt wyraźnymi. Ałć! To razi mojej oczy nawet z takiej
odległości.
Ren
za moimi plecami parsknął śmiechem, poprawił plecak, zlekceważył mijającą go
staruszkę i ruszył w stronę naszego celu. Sasuke stał chwilę w miejscu, ale
prędko podjął się jakiś kroków. Z westchnięciem poszłam ich śladami,
zastanawiając się jak będzie wyglądało, gdy trójka Konohańskich wojowników
stanie przed wrotami pani Tomoko z przymrużonymi powiekami. Paskudna wizja.
-
Tam mogą czekać na nas ludzie z tej wyspy, może to być pułapka, a pani Tomoko
może z nimi współpracować, prawdopodobnie pchamy się na pewną śmierć –
wyliczałam na palcach, gdy od domku dzielił nas dystans kilku metrów. Wzrok
celowo miałam wbity w czubki butów, krocząc miedzy Sasuke i Ren’em. Nie
chciałam nawet na sekundę spoglądać na drzwi. – I jak? – spytałam ich,
szturchając ramiona.
-
Z bliska nie jest tak źle – ocenił Ren.
-
Sakura, po prostu skończ z tym niepotrzebnym gadulstwem i skup się na misji.
Nawet jeśli czeka tam na nas cała armia, musimy wykonać zadanie, prawda?
Przytaknęłam
z nadąsaną miną. Kiedy stanęliśmy u progu, Kanoe wyprostował rękę i ostrożnie
zapukał. Obserwowałam jego skupienie i czułam jak wytęża zmysły, aby wyczuć
czyhające zagrożenie. Napięcie nie ustępowało.
Drzwi
odchyliły się powoli, a przed naszymi oczami jak z nicości wyłoniła się posępna
staruszka z burzą siwych włosów na głowie, a każdy kosmyk był najwyraźniej
mocno zbuntowany, ponieważ odstawał na swój własny sposób. W takim wydaniu jej
głowa zdawała się być kilka razy większa od mojej.
Ren
na krótką chwilę zmieszał się tym widokiem. Dopiero po kilku długich sekundach
Sasuke głośno odchrząknął:
-
Pani Hotaru Tomoko?
Na
czole staruszki pojawiła się bruzda skupienia, a jej czarne oczy pilne
wertowały każdy nasz kawałeczek. Wzrok zatrzymała na opaskach ninja i
natychmiast się rozpromieniła.
-
Ach, tak! Wy z Konohy?
Skinęliśmy
głowami jak kukiełki.
-
Uprzedzano mnie o waszej wizycie!
Teraz
trochę przypominała mi panią Kagekee.
-
Możemy zadać kilka pytań? – wcięłam się.
-
Chodzi wam o tę parę, która była u mnie spory kawał czasu? Wielkie nieba!
Ciężko będzie mi coś sobie przypomnieć… mam już swoje lata – zrobiła pauzę i
uśmiechnęłam się ciepło. Z trudem uwierzyłam w tą niesamowitą umiejętność
drastycznej zmiany w mimice. – W każdym razie postaram się z całych sił, aby
udzielić wam jak najwięcej informacji.
Pokiwaliśmy
jednocześnie głowami, a kobieta wpuściła nas do środka. Wewnątrz chatka nie
cechowała się tak rozmaitymi barwami. Tu królowały raczej odcienie brązu i
bieli. Ale już w salonie natknęliśmy się na paskudnie zieloną sofę. Mało tego,
musieliśmy na niej usiąść.
-
Proszę, rozgośćcie się – pani Tomoko raczyła wszystkich szczerym uśmiechem. –
Herbatki? Kawy? A może Sake? Mam jeszcze odrobinę.
-
Nie, dziękujemy. Jesteśmy tu w sprawach służbowych. Niech pani usiądzie i
opowie nam jak przebiegało spotkanie.
Zgromiłam
wzrokiem dwójkę towarzyszy, kiedy zamiast pani Tomoko, to właśnie oni rozsiedli
się na tej nieszczęsnej sofie.
Kobieta
opadła na fotel i zaczęła miętosić w ręku kawałek łososiowego fartucha.
Przyglądałam się jej. Miała wyraziste rysy twarzy i była trochę patykowata,
lecz niepodważalnie za młodu musiała być piękna. Oczy nadal błyszczały jej
zapałem i radością. Nagle poczułam nieodpartą potrzebę dowiedzenia się czy jest
tutaj samotna. Póki co w domu nie zastaliśmy nikogo innego.
-
A więc…? – Sasuke przerwał krępującą ciszę. – Jakieś ważne informacje,
spostrzeżenia?
-
Może na początek niech pani powie, kiedy mniej więcej doszło do spotkania –
zaproponowałam uprzejmie.
-
Och, ciężko powiedzieć dokładnie. Może półtorej roku temu? Tak, tak… Pamiętam,
że było to przed remontem w moim domu, a więc coś koło tego. Przyszli tu i
grzecznie zapukali. Jedyne co mi się nie podobało to te ciemne kaptury. Od razu
wyczułam, że coś jest nie tak.
-
Jak wyglądali? Zauważyła pani jakieś charakterystyczne cechy? – wtrącił Ren.
Był podekscytowany, a ja miałam już serdecznie dość tego zadania.
-
Mężczyzna w ogóle ze mną nie rozmawiał. Za bardzo go nie pamiętam. Spod kaptura
wystawało tylko kilka ciemnych kosmyków. Był jakiś naburmuszony i bardzo
wysoki. Za to diametralnie przezwyciężał wzrostem swoją partnerkę. Ta była
nawet mniejsza ode mnie. Można powiedzieć… - zmrużyła oczy, przyglądać mi się
badawczo. – Coś koło twojego wzrostu słoneczko.
To
było naprawdę ciężkie zadanie, żeby ukryć cały swój gniew pod sztucznym
chichotem. Nienawidziłam, gdy ktoś wprost lub taktownie uzmysławiał mi to, jak
bardzo niska jestem. Nie wiem jak Sasuke to zrobił, lecz kiedy na niego
zerknęłam uśmiechał się w ten swój szydzący sposób. Jakby wyczuł buzującą złość
w moim wnętrzu.
A
może ja po prostu jestem tragiczną aktorką? Ostatecznie sam Sasuke mi to
uprzytomnił.
Westchnęłam,
pani Tomoko ponowiła zawiłą historyjkę:
-
Miała długie jasno-brązowe loki. Włosy naprawdę pięknie jej błyszczały.
Specjalnie unikała ze mną kontaktu wzrokowego. Wiem, że widziałam jej oczy, ale
nie przypomnę sobie ich koloru.
-
Rozumiem, że szukamy karypla i wielkoluda? – zakpił Ren, wysuwając butnie rękę
na oparcie. Rozbawił kobietę do granic możliwości. Prychnęłam oburzona,
przysiadając na oparciu obok Uchihy. Stwierdziłam, że po tylu godzinach marszu
przyda mi się chwila wytchnienia.
-
T-tak, masz rację – wykrztusiła w przerwach między falami śmiechu.
-
Pamięta pani coś jeszcze? – zapytał Sasuke.
-
Jeśli chodzi o ich wygląd, to nie. W tamtej chwili nie wiedziałam, że po tak
dużym odstępie czasu ta dwójka okaże się podejrzana w jakieś sprawie.
Właściwie… jaką winę zarzuca im Konoha?
Rysy
twarzy Sasuke wyraźne stężały. Spojrzał na mnie ukradkowo, jakby prosił o jakąś
wskazówkę, lub interwencję. Och! Znów patrzyłam na niego z góry; przyjemne
uczucie. Jego oczy były takie piękne. Ponadto odkryłam ich magiczną właściwość.
Potrafią przyciągać z taką mocą, że nawet w ważnej chwili, kiedy to podstawą
jest koncentracja, są w stanie odciągnąć czyjąś uwagę.
-
To jakaś tajemnica? – Pani Tomoko zmarszczyła brwi, a jej spojrzenie naraz
przybrało trochę podejrzliwości.
Spojrzałam
na Ren’a. Jego oczy aż wyły alarmem: „Ani słowa o zwoju i kradzieży!”.
Postanowiłam zdać się na inną taktykę. Towarzyszyło mi tykanie jakiegoś
potężnego, przestarzałego zegara, wiszącego nad kominkiem:
-
Na terenie wioski użyto zakazanej techniki. Niestety nie mogę udzielić pani
więcej informacji.
-
A więc oprócz tych Shinobi, podejrzewacie o to również mojego brata?
-
Nie, nie – gorączkowo pokręciłam głową. A niech to diabli! Nawet ja się na to
nie nabrałam. – Podejrzanymi są właśnie ci Ninja, którzy byli u pani. Mamy
nadzieje, że znajdziemy ich na wyspie pani brata.
-
W liście od Konohy wyraźnie pisało, że chcecie dowiedzieć się czegoś o jego
wyspie – mruknęła pod nosem. – Wprawdzie nie mam z nim kontaktu od lat, ale
pamiętam go z czasów, kiedy mieszkał jeszcze tutaj. Rzeczywiście ci Ninja wtedy
o niego pytali. Ale miałam wielu takich. Mój brat dziwnym trafem był dosyć
popularny i miał sporo klientów.
-
Klientów? – zawtórował Sasuke. – Prowadzi jakąś działalność?
-
Nie mam zielonego pojęcia. Jak pewnie wiecie każda wysepka w Kiri jest owiana
setkami tajemnic. Każda ma swoją własną tradycję i zasady. A my… ludzie
mieszkający tuż przy bramie wioski… my nie mamy prawa mieszać się w ich światy.
Zrobiło
mi się strasznie smutno patrząc na ponurą twarz staruszki. Chwilę temu tryskała
energią i entuzjazmem, teraz znów zastosowała technikę szybkiej zmiany mimiki.
Podziwiałam ją za tą kontrolę.
Kanoe
powiercił się chwilę, a następnie zaczął plądrować swój plecak. Wyjął z niego
maleńki notatnik i długopis.
-
Dobrze. Czas przejść do konkretów.
Westchnęłam.
Nawet nie miałam siły myśleć nad powodem takiego zaangażowania Ren’a w
powierzoną nam misję. Wprawdzie wraz z Sasuke padłam ofiarą jakieś pokręconej
techniki, a jeden z najważniejszych zwoi został skradziony przez Ninja, który
potencjalnie może być wampirem, ale… bez przesady.
Musiałam
zerknąć na Sasuke. Wzrok miał wlepiony w panią Tomoko i widać było, że słucha
jej z zainteresowaniem.
-
Jak ma na imię pani brat i nad jaką wyspą dokładnie sprawuje władze? – Ren
zadał pierwsze pytania i przygotował się do zabazgrania śnieżnobiałego papieru.
Uśmiech
staruszki zniknął zupełnie. Wróciła do zabawy kawałkiem materiału.
***
-
Tenshi. Tenshi Tomoko. Od kilku długich lat jest przywódcą wyspy Michigatta.
Nie pytajcie mnie o jego działalność, bo nic więcej mi nie wiadomo.
-
Czyli ta dwójka, która była u pani miała w planach dostanie się na wyspę
Michigatta, nieprawdaż? – pytał dalej czarno-włosy arogant.
Kobieta
wzruszyła ramionami.
-
Być może. Wydawało mi się wówczas, że najbardziej zależy im na spotkaniu z
Tenshi’m. Może mieli jakieś porachunki.
-
Mówili coś więcej? – tym razem do rozmowy wkroczyła Sakura. Nie umknęła mi
troska z jaką spoglądała na naszą informatorkę.
-
Nie pamiętam. Jednak proszę wziąć pod uwagę, że były to bardzo tajemnicze
osoby. Ta kobieta była sympatyczna, ale mężczyzna nie pisnął ani słówka.
-
W raporcie opisującym rozmowę z panią jest zaznaczone pani przekonanie co do
tego, że byli oni wspólnikami Madary… - głos Ren’a brzmiał tak, jakby uczył się
tego zdania na pamięć przez całą noc.
-
Nie, nie – kobieta parsknęła oburzona i naraz zapomniała o zabawie
kawałkiem odzieży. Nie patrzyła w dół, patrzyła prosto na nas. – Nie
powiedziałam, że są ich wspólnikami, tylko, że mają coś z nim wspólnego.
Widzicie… byli u mnie trochę, bo ta dziewczyna dała się namówić na herbatę.
Chłopak się rozzłościł i wyszedł. Ta poczłapała za nim, to ja i postanowiłam go
przekonać. Zanim wyszłam na ganek, zatrzymałam się, ponieważ zauważyłam jak
trzymają się za ręce, a mężczyzna wypowiedział wtedy: „Madara”. Nie uszło to
mojej uwadze, bo jego postać była dobrze znana w Kiri. Dlatego się wystraszyłam
i nie kryłam ulgi, kiedy ostatecznie szybko odeszli.
-
Byli parą? – rzuciła ni z tego ni z owego Sakura.
-
A czy to ma jakieś znaczenie? – wtrąciłem, gdy pani Tomoko otwierała już buzie.
Natychmiast ją zamknęła i patrzyła naprzemiennie na nasze oblicza.
Sakura
spiorunowała mnie wzrokiem. Widać było, że bawi ją perspektywa chwilowego
przeważania wzrostem nad moją osobą.
-
Mieliśmy zebrać jak najwięcej informacji. A nuż może się nam to przydać!
-
Będziemy zaczepiali na wyspie każdą idącą parę, tak?
Po
jej minie wyczytałem, że jest na to gotowa.
-
Coś jeszcze? – Ren wyglądał na obruszonego. Pokręcił długopisem na znak
gotowości do dalszego notowania.
-
Ach, tak! Teraz kiedy wspominam tę chwilę przed domem… gdy ten chłopak wyszedł,
dziewczyna zawołała go po imieniu.
-
Pamięta pani to imię? – napadliśmy ją równocześnie. Różnice stanowiło jedynie
to, że ja nie pokazywałem tak otwarcie mojego zainteresowania. Stawiałem raczej
na to, że pani Tomoko zaraz rzuci jakiś kiepski żart o sklerozie u osób
starszych. Ale zmieniłem zdanie, gdy masowała się po skroniach i
niepostrzeżenie uśmiechnęła.
-
Pamiętam – powiedziała, jakby to odkrycie zadziwiło ją samą. – Satoshi…
-
Satoshi? – teraz chórek składał się wyłącznie z Sakury i czarno-włosego
aroganta.
-
Znacie kogoś takiego?
Nieomal
od razu prześlizgnąłem wzrok na Sakurę. Widać było, że w otchłani jej mózgu
zakiełkowało coś nowego. Wspomnienie tęsknoty za synem. Do stu piorunów!
Dzisiaj szło jej całkiem nieźle i przypuszczałem, że pogodziła się z tym
odizolowaniem. Teraz patrzyła na panią Tomoko tak przenikliwie, że ta wydawała
mi się być przeźroczysta.
-
Sakura… - szepnąwszy, szturchnąłem jej ramię. Ułożyła usta w słabym uśmiechu. –
Wszystko w porządku?
Sasuke…
co z tobą nie tak?
To
cię nie interesuje.
Odwróciłem
się z powrotem w stronę staruszki, nim Sakura zdołała cokolwiek
wydusić. Ren jednak nieprzerwanie lustrował Haruno.
Wstał
i schował notatnik z powrotem do plecaka. Następnie ukłonił się lekko przed
kobietą.
-
To chyba wszystko. Dziękujemy, że poświęciła nam pani czas.
Staruszka
wyglądała na zdezorientowaną. Obserwowała jak każdy z nas leniwie podnosi się z
zgniło-zielonej sofy.
-
A-ale… czy macie zamiar udać się na Michigattę?
Ren
swoim spojrzeniem dał mi do zrozumienia, że to ja podejmuję decyzję.
-
Musimy tam iść – postanowił pomóc mi w rozwianiu wątpliwości. – Do Konohy mamy
dwa dni drogi. Zanim z powrotem tu dotrzemy miną wieki. Poza tym Naruto może
wysłać tu za nas innych ludzi.
-
Będzie ciężko – stwierdziła pani Tomoko. – Niektóre wyspy nie wpuszczają na
swoje tereny obcych Shinobi. Ci wszyscy ludzie, którzy pytali o mojego brata
byli z nim umówieni. Wy chcecie węszyć… nie sądzę, żeby mu się to spodobało.
-
Jestem za powrotem do Konohy – mruknęła w tyłach Sakura. Głos jej drżał i z
całą pewnością nieprzerwanie wodziła myślami wokół Satoshi’ego.
-
Nie. Nie możemy wrócić. Jesteśmy już tak blisko rozwikłania tej zagadki – Ren
zmarszczył surowo brwi i przyglądał się Haruno. – Sakura… ja nie zrezygnuję.
Jeśli wy wrócicie, pójdę sam. Nieważne co by się działo.
-
Może najpierw stąd wyjdźmy. Zaplanujemy wszystko na zewnątrz – delikatnie
popchnąłem ich w stronę rażących drzwi.
-
Ach! Jeśli tak bardzo wam zależy, na wyspę Michigatta wysyłane są często statki
z dostawą żywności, lub innych surowców. Moglibyście jakoś to wykorzystać – w
tle gorzał głos staruszki. Prawdopodobnie w innym przypadku zainteresowałaby
mnie tą wskazówką, ale póki co, najważniejszy był dla mnie Ren i jego nietypowe
podejście.
-
Do widzenia – rzuciłem lakonicznie, czym prędzej wydostając się z budynku.
-
OK, koniec tych bzdur. Mów o co ci chodzi? – może już z początku napadłem na
Ren’a zbyt raptownie, ale niewiedza rozsadzała mnie od wewnątrz. On coś knuł!
Byłem tego nazbyt pewien.
Oczywiście
moje zachowanie natknęło się na pytające spojrzenia Kanoe i Sakury. Cała nasza
trójka szybkim krokiem dostała się z powrotem na leśny teren kilkadziesiąt
metrów przed wejściem na port.
-
Sasuke… o czym ty mówisz? – Haruno sterczała jak zaklęta, patrząc na mnie z
rozwartymi oczami.
Ren
parsknął kpiarsko i zaczął iść w przeciwnym kierunku.
-
Załatwię nam jakąś łódź.
-
Nigdy nie pójdziesz póki nie wyjaśnisz mi kilku rzeczy! – zatrzymałem go
donośnym rykiem. Stanął w półkroku i zerknął na mnie przez ramię. – Od pewnego
czasu odnoszę wrażenie, że coś za bardzo zależy ci na tej misji.
-
Do czego zmierzasz? – zmarszczył czoło.
-
Na razie chcę tylko wytłumaczenia.
-
Wytłumaczenia do czego? – wypędzałem go na granicie cierpliwości. Teraz całkiem
obrócił się w moją stronę, a Sakura instynktownie przysunęła się bliżej mnie,
omiatając wzrokiem aroganta.
-
Powiedz dlaczego tak bardzo zależy ci na tej misji? – zacząłem od nowa,
wymuszając na sobie większą dawkę opanowania.
-
Dotyczy Sakury, nieprawdaż? Chcę wiedzieć dlaczego jest w to wplątana!
-
A niech mnie – osoba obok mnie nagle zaniosła się gardzącą falą śmiechu i
oskarżycielsko wysunęła w jego stronę palec wskazujący. – Teraz nagle
interesują cię moje sprawy?! Przedtem jakoś tego nie zauważyłam…
-
To nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy – warknął.
-
Gdziekolwiek bym nie zaczęła tematu, zawsze ten cholerny moment jest
nieodpowiedni! Nie udawaj! Powiedz prawdę!
-
Nie, to jakaś paranoja! Nie rozumiem was! Ciebie nie rozumiem – kiwnął głową na
wściekłą Sakurę. – Nagle przyznajesz rację osobie, która niedawno próbowała cię
udusić…
-
Kilka lat temu – moje serce wtrąciło się samoistnie, bez ingerencji mózgu.
-
Nieważne! Ludzie się nie zmieniają… ty Uchiha na zawsze pozostaniesz dla mnie
mordercą i kryminalistą! Teraz próbujesz wmówić mi jakieś niestworzone rzeczy,
abym to ja był „tym złym”.
-
Przegiąłeś – zrobiłem krok do przodu, Sakura przytrzymała mnie, umieszczając
dłoń na moim torsie.
-
Uspokój się – powiedziała, gdy na nią spojrzałem.
-
Więc uważasz Uchiha, że współpracuję ze szpiegami Madary i z tym całym
Tenshi’m, tak? Uważasz, że pcham was na wyspę, bo czeka tam na was pułapka?
Oczywiście, mądra teoria – zaklasnął w dłonie, obracając się wokół własnej osi.
– Tylko, że bez sensu. Mam przypomnieć wam tego nieszczęsnego kocura? Jedyne
kogo możemy obecnie podejrzewać to tą staruszkę! Kto wie czy naprawdę z nimi
nie współpracuje?! Kto wie czy nasi wrogowie nie przkupili jej, aby zdradziła
nam fałszywe informację?!
-
On nie podejrzewa cię o coś takiego – zbuntowała się Sakura.
-
Teraz go bronisz?
-
Nie bronię! Sasuke naprawdę nic takiego nie powiedział!
-
Myślisz, że jestem głupi? Miał to na myśli!
Absolutnie.
Nawet przez myśl nie przemknęło mi, że Ren mógłby być wplątany w intrygi
naszych oprawców. Sądziłem raczej, że tyczy się to przeszłości z Sakurą i jeśli
na niego nacisnę, przypadkowo wyjawi mi swój prawdziwy powód.
Westchnąłem.
Sakura odsunęła się ode mnie, a Kanoe zbierał się do odejścia.
-
Ren… - mruknęła z żałością.
Zatrzymał
się.
-
Już na starcie byłem świadom przebiegu tej misji. Brak wiary, nieufność… ale
myślałem, że sobie poradzę, bo będę mógł w końcu odkryć prawdę. Jak nic w
świecie pragnę dowiedzieć się dlaczego akurat ty i Sasuke jesteście ofiarami.
Dlaczego nie ktoś inny? – raptem zaklął pod nosem, jakby za dużo słów wydostało
się na zewnątrz. Zauważyłem jak zwija dłonie w pięści. – Jeszcze mało co
rozumiesz, Chibi. Ale przysięgam, że poznam prawdę, a wtedy wszystko wróci do
normy.
Sakura
patrzyła na niego z przestrachem, jednocześnie zaintrygowana, zahipnotyzowana i
zdumiona.
W
kakofonii głosów rybaków, klientów i podróżników dobiegła mnie nowa, nieodparta
myśl. Ren niezaprzeczalnie wie więcej od nas. Od czasu poznania prawdy trzyma
się blisko Naruto. Osoby, która ma w tej sprawie największą wiedzę. Tylko
dlaczego to właśnie on został obdarzony zaufaniem? Dlaczego nie Sakura Haruno?
Czyżbym to ja był przyczyną? Czyżby Naruto nie miał do mnie wystarczająco
zaufania i postanowił zrzucić brzemię naszego cierpienia na barki Ren’a?
Ta
świadomość ścięła mi krew w żyłach.
Milczeliśmy.
W
końcu Ren ponowił chód i zniknął wśród sylwetek tęgich mężczyzn i niesamowitej
ilości szarawych worów.
Sakura
zaczerwieniła się po same uszy i spuściła głowę.
-
Nigdy go nie zrozumiem, nigdy. Kiedyś był inny. Miły, uśmiechnięty, radosny,
szczery… - omal nie zapłakała. Być może ostatkiem sił powstrzymała łzy,
kołysząc się lekko na piętach. – Chciałabym już wrócić. Ach! – rozszerzyła
oczy. – Przepraszam, że tyle gadam. Czasami tak mam…
-
Wiem – mruknąłem oddany namysłowi. Postanowiłem podzielić się z nią moimi
spostrzeżeniami. – Sakura. Wydaję mi się, że Ren wie więcej od nas.
-
Co masz na myśl? – zdziwiła się wypranym z emocji głosem.
-
W rzeczywistości idziemy na ślepo. Nie mamy bladego pojęcia czy ta wyspa w
ogóle jest wplątana w Tankyori no Jutsu. Ten kocur… mu chodziło wyłącznie o
ochronę zwoju… i ta kobieta… rzeczywiście mogła podać nam fałszywe informację.
-
A więc skąd ten kot wiedział, że jesteśmy pod wpływem techniki?
-
Nie wiem – przyznałem rozzłoszczony. Byłem ekspertem w kwestii rozpoznawania
prawdomówności człowieka, a Ren aż wył donośnym alarmem z napisem: „Kłamca”. –
Nie uważasz, że ta sprawa jest zbyt pokręcona?
Gołym
okiem było widać jak w serce wsączyła się jej kolejna fala smutku i
rozgoryczenia.
-
Jest – szepnęła. – Użyto na nas techniki, która zawarta jest w zwoju, w
momencie kiedy tego zwoju jeszcze nie ukradziono – zachichotała sztucznie. –
Hej… nadal mi nie wytłumaczyłeś dlaczego Ren…
-
Przeczucie – przerwałem jej. – Wystarczy wsłuchać się w jego słowa, żeby pojąć
istotę rzeczy.
-
Jeszcze mało co rozumiesz, Chibi – zacytowała Sakura, a z każdą sylabą jej
mięśnie sztywniały coraz bardziej.
-
Sama widzisz.
-
Muszę z nim pogadać. Zrobię to.
W
ciszy badaliśmy wzrokiem przestrzeń przed nami. To była jedna z tych sytuacji,
w których nie wiedziałem jak się zachować. Ale coś odbiegało od wcześniejszych.
Zazwyczaj nie przejmuję się moim brakiem uczuć i współczucia względem tej
drugiej osoby. Teraz z całego serca pragnąłem jakoś ją pocieszyć. Smutek Haruno
dziwnie na mnie oddziaływał.
Nabrałem
do ust świeżego powietrza i ukoiłem płuca.
-
Sakura, posłuchaj…
Mrugnęła
i uniosła wzrok. Intensywność jej spojrzenia niemal zwaliła mnie z nóg.
Kontrolę zawdzięczam swojemu niesamowitemu talentowi do aktorzenia.
-
Tak? – dobiegł mnie jej słaby szept.
Rozpocząłem
pierwszą w życiu strategię pocieszania drugiej osoby:
-
Nie wiem co było i co jest między tobą i Ren’em, ale co do jednego ma rację.
Musimy jak najprędzej poznać prawdę i dowiedzieć się dlaczego ci ludzie
wyrządzili nam te krzywdy. Dlaczego zastosowali na nas zakazaną technikę i
wysyłali te głupkowate ostrzeżenia – nie patrzyłem na nią. Wzrok skupiłem na
rozciągającej się panoramie. – Najważniejsza jest koncentracja. Tęsknisz za
Satoshi’m, a imię tego szpiega ci o nim przypomniało, ale musisz wziąć się w
garść. Jesteś dorosłą kobietą, a Satoshi ma dobrą opiekę. Bo kto jak kto, ale
Naruto i Hinata na pewno zadbają o jego bezpieczeństwo. To tylko kwestia czasu
zanim wrócimy do Konohy z wszystkimi informacjami.
I
znów otaczał nas tylko szmer rozmów, które nakładały się na siebie, tworząc
niespójną mieszaninę głosów. Lewa brew zaczęła mi już drgać na całego. To nie
frustracja, ale ta niepewność i… poniżenie. Kątem oka rejestrowałem Sakurę.
Przeraziło mnie to zbicie z pantałyku. Wyglądała na kompletnie zaskoczoną.
Na
miłość boską… ja naprawdę to uczyniłem.
-
Ależ ty się zmieniłeś – usłyszałem jej głos przesiąknięty niemożliwymi do
oczytania emocjami. Radość… Tak. Nutka szczęścia. – To zaledwie kilka tygodni,
a zmiana jest tak drastyczna. Jestem pod wrażeniem Sasuke.
Co
mógłbym zrobić? Nadąsany obróciłem głowę w bok i pomruczałem pod nosem jakieś
niezrozumiałe formułki, które miały uświadomić Sakurze moje obruszenie.
Ale
wtedy Sakura stanęła mi naprzeciw. Jej twarz była kilka milimetrów od mojego
torsu. Omiatałem ją bacznie, nie chcąc ominąć najmniejszej reakcji.
-
Chyba czuję się zaszczycona – przyznała.
-
Dlaczego?
-
No cóż… twoje słowa niezwykle skutecznie zniwelowały mój niepokój. Ren jest
jaki jest, ale już od dawna obiecuje mi, że kiedyś wszystko wróci do normy.
Wierzę mu. Porozmawiam z nim i dowiem się co ukrywa. A Satoshi… Och, Sasuke
masz rację! Jak mogłabym wątpić w Hinatę i Naruto! Przecież oni traktują go jak
prawdziwą rodzinę, kiedy w rzeczywistości nieformalnie są wujostwem. Hej! Mogę
coś zrobić?
Nadal
usiłowałem zwalczyć szok, dlatego osłupiały, bez namysłu skinąłem głową.
Zbliżyła
się.
Czułem
ciepło bijące od jej ciała.
Czułem
jej ciężar na torsie.
Czułem
jej ramiona, które powoli i ostrożnie mnie objęły. Od czubków palców do cebulek
włosów wstrząsnęły mną dreszcze. Dłonie Sakury usadowiły się na moich plecach,
delikatnie się poruszając.
-
Dziękuję ci – patrzyłem na nią z góry. Patrzyłem na nią tak intensywnie, że
mogła odbierać to jako dotyk. Zamknęła oczy. – Może uda nam się powrócić do
tego, co było wcześniej. Nadal jesteś Sasuke z drużyny siódmej. Nadal dbasz o
swoich towarzyszy.
Nie
odwzajemniłem uścisku. Lękałem się. Jakaś wewnętrza blokada hardo walczyła z
moim sercem.
-
Dlaczego jesteś taka pewna, że dbam o towarzyszy? – powrócił arogancki Sasuke.
Właściwie tylko dlatego, że na słowo: „Towarzysze”, na myśl przyszedł mi Ren
Kanoe.
-
A dlaczego przed chwilą powiedziałeś mi tyle dobrych słów? – spytała pewnie
bezustannie mnie obejmując. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobry – zachichotała
pod nosem. – Tylko ta twoja duma stała ci na przeszkodzie do otwarcia się przed
innymi.
-
Nie otworzyłem się przed tobą.
-
Otworzyłeś się na tyle, aby mnie podnieść na duchu. Równie dobrze mogłeś to
zlekceważyć. W każdym razie dziękuję ci. Teraz czuję się paskudnie z myślą, że
nie doceniałam Naruto i Hinaty. Masz rację. Ren ma rację. Oboje ją macie. Im
bardziej skoncentruję się na zadaniu, tym prędzej go wykonam.
Odsunęła
się. Nieomal od razu uderzyła mnie myśl o tym jak bardzo bym chciał, aby
zrobiła to jeszcze raz… i nie przerywała.
-
Przesadziłam? – zrobiła przedziwną minę i podrapała się zmieszana po głowie.
-
Chyba nie – rzuciłem.
-
To był przyjacielski uścisk – zaznaczyła. – Z wdzięczności i podziwu.
Gonitwa
myśli uzmysłowiła mi, że Itachi ględził coś o działaniu Kyori również podczas
zwykłego dotyku. Może dlatego szczęście rozsadza mnie od wewnątrz? Nie
potrafiłem znaleźć innego wytłumaczenia, bo przecież Sakura była dla mnie…
Sakurą; roztrzepaną, niedojrzałą kobietą, która dziwnym trafem jest
jednocześnie nadopiekuńczą matką.
To
Kyori. Zdecydowanie. Przecież to nieludzkie, żeby czuć taką ekstazę przy
zwykłym uścisku…
Ale
gdy znów na nią spojrzałem to fragment mojej duszy, ten, który chciał aby
Sakura tuliła mnie w nieskończoność, ponownie przesłał do mojego mózgu
niewiarygodną informację. Sakura była piękna. Oczy jej rozbłysły iskierką
rozweselenia, która mieszała się z zawstydzeniem. Znów zaczerwieniła się po
czubki uszów. Natomiast ja bezustannie usiłowałem się rozluźnić, co nie
wychodziło mi zbyt dobrze.
Piekielna
Sakura!
-
Chodź, poszukamy Ren’a – wcale tego nie chciałem, ale musiałem jakoś przerwać
rozsadzającą nas ciszę. Początkowo planowałem chwycić Sakure za nadgarstek i
przeć do przodu, kierując się do portu. Naturalnie coś musiało pójść nie po
mojej myśli. Otóż zamiast nadgarstka przypadkowo musnąłem jej dłoń i nie myśląc
za wiele wplątałem moje palce między jej.
Milczała.
Co
mogłem zrobić? Odskoczyć od niej gwałtownie: „Przepraszam! Miałem zamiar
chwycić twój nadgarstek, a nie dłoń…”. A może to ten zbuntowany fragment duszy
mną pokierował? Zażenowany swoimi myślami pokręciłem głową i ruszyłem naprzód.
I na nowo dopadły mnie te uczucia. Tak jakbym miał prawo prowadzić ją za rękę,
miał prawo ją przytulać, a nawet… całować. Tak jakbym był zobowiązany robić te
wszystkie rzeczy, a przecież Haruno po tylu latach była dla mnie praktycznie
obcą osobą.
Od
autorki: Coraz
bardziej drażni mnie ten rzadki dostęp do laptopa. Rozdziały będą pojawiać się
częściej dopiero pod koniec grudnia. Przerwa świąteczna + miesiąc praktyk +
ferie :D Nie ukrywam radości z tak długiej laby xD I zapewniam też, że
rozdziały będą lepszej jakości. Na razie nie jestem zadowolona z moich wypocin,
ale wszelakie poprawy tylko pogarszają sprawę =.=
Chyba
każdemu przytrafia się taki długotrwały i intensywny brak weny, a walka z tym
nie ma sensu.
Aczkolwiek!
Zdobyłam wystarczająco siły, aby zaprosić was na „blogową wersję książki” XD W
sumie obiecałam wam, że niedługo zaprezentuję krótki opis fabuły, więc na blogu
czeka was coś takiego jak „Zapowiedź”. Pamiętacie Warriors Of Light? To taka
mocno, bardzo mocno przerobiona wersja. Naturalnie możecie podarować sobie ten
blog i czekać, aż opublikuję całą książkę w formacie PDF :)
Link
do bloga w strefie „Reklamy”.
Witam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał i się rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego.
Pozdrawiam;)
Keade153
Hej, czytam Twojego bloga regularnie już od czterech rozdziałów i w końcu postanowiłam dać o sobie znać :)
OdpowiedzUsuńStrasznie podoba mi się fabuła Twojego opowiadania i jestem pod wrażeniem talentu, szczególnie ten rozdział był super napisany, co właśnie zmusiło mnie do wysiłku napisania komentarza xd cała historia jest strasznie oryginalna i nawet nie wiem od czego zacząć w chwaleniu.. a więc zacznę od Sakury; z początku nie podobał mi się jej charakter, ale potem zaczęłam go doceniać. To, że w jednej chwili zachowuje się jak dziecko, a zaraz potem jest przykładem dobrej matki daje fajny, zabawny nawet efekt xd
Dalej... Kanoe - nie lubię go, ale tez mnie strasznie intryguje. Prawie wgl nic o nim nie mówisz, o jego przeszłości z Haruno, co mnie irytuje i strasznie zachęca do poznania prawdy poprzez czytanie dalszych losów >.<
I cała ta zakazana technika! Pomysł super z jednym wyjątkiem - wampir ninja był słaby xd albo inaczej, nie przypadł mi do gustu ^^ ale to tylko igła...
To było co do ogółu, a jeśli chodzi o dzisiejszą notkę, to najbardziej mi się podobała scena wielkiej zmiany pana Uchihy, czyt. akcja pocieszyć Sakure. Zarówno opis jak i sam pomysł mi sie podobał. Fajnie nawiązałaś z tą drużyną siódmą :)
No, więc wychodzi na to, że masz kolejną fankę :D
Pozdrawiam
chusteczka_aha
Niezwykle cieszy mnie fakt, że mam na koncie kolejną fankę :3 Dziękuję ci bardzo za tyle pochwał, a także wiele argumentów ich dotyczących.
UsuńPozdrawiam
"wiele argumentów" haha, no tak... może nie komentuje zawsze notek, ale za to jak już to robię, to sie trochę rozpisuje ^^ no cóż, chyba będziesz musiała się do tego przyzwyczaić ;pp
Usuńchusteczka_aha
Świetnie się czytało :). SasuSaku - w końcu zaczyna się coś dziać ;P.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie ta starsza Pani... była bardzo przyjaźnie nastawiona co jest dla mnie dziwne hmmm. Mam nadzieje, że wszystko powoli zacznie się wyjaśniać ;>.
Czekam na next! Pozdrawiam.
P.S. Dodałam nowy rozdział:
http://naruto-oitsuku-yume.blogspot.com
cześć nie lubię pisać komentarzy ale postanowiłam, że napiszę. Jestem raczej fanka yaoi ale twoje blogi uwielbiam czytać są po prostu świetne :P mam nadzieję, że szybko dodasz nową notkę chociaż myśl, że na twoim drugim blogu w najbliższej przyszłości ma pojawić się notka bardzo mnie cieszy :) nie wiem co mogę napisać notka, w ogóle twoje blogi są świetne czekam na dalsze części i rozwinięcie akcji :)
OdpowiedzUsuńWow. Muszę przyznać, że naprawdę bardzo się zdziwiłam, kiedy przeczytałam, że jesteś fanką Yaoi. Mam kilka takich koleżanek i z reguły każda z nich nie znosi SasuSaku, lub innych podobnych paringów. Skoro zainteresowałam ciebie... to jestem z tego naprawdę dumna :) Dziękuję za dobre słowa i gorąco pozdrawiam ^^
Usuńszczerze?.. ten rozdział mnie zaskoczył. zaczął się tak powoli, monotonnie.. nawet nudno. jednak wraz z upływem zdań napięcie i moja ciekawość wzrastały. co prawda nastąpiło to po opuszczeniu domu pani Tomoko, ale ważne że xD. hmm. co prawda po twoim ostatnim rozdziale spodziewałam się, że ten namiesza jeszcze bardziej, a emocje sięgną zenitu. tak się nie stało i bardzo za to dziękuję. chyba nie byłby to dobry moment na wielkie problemy i tajemnice. akcja musi się toczyć swoim rytmem, a ten który stworzyłaś jest idealny. obecnie nie wiem, czy zachowanie Rena to zazdrość, czy pokazanie wyższości nad Sasuke, ale jako nieliczny nowy bohater, których miałam okazję poznać przypadł mi do gustu.
OdpowiedzUsuńpodobał mi się moment, w którym Sakura nie zareagowała impulsywnie, tylko kulturalnie zapytała Sasuke czy może coś zrobić. pewnie gdyby się na niego rzuciła ten odruchowo by ją odepchnął. uświadamiając go, że zrobi coś nietypowego, w pewnym stopniu mogła go z tym oswoić.
co do Sasuke.. nawet mnie ( sztywną panią pedantyczną) poruszyły słowa wsparcia. dały mi do myślenia i zastanowienia się nad tym, czy czasem watro mówić "będzie dobrze". może rzeczywiście lepiej jest powiedzieć prawdę, którą widzi się z innej perspektywy widza...
tak więc rozdział stonowany, ale dzięki temu tak piękny. xD pozdrawiam i całuję xD ps. piękny podkład muzyczny xD i jeszcze jedno ;) czekam aż opublikujesz całą książkę.. nie wiem co prawda kiedy to się stanie, ale wakacje to piękny czas, w którym można na prawdę zrelaksować się przy dobrej książce ( twoją sobie wydrukuję i obiję w piękną okładkę) xD życzę weny, która nigdy nie zniknie xD
Ach, a ja będę niezwykle szczęśliwa, że obijesz moją "książkę" w okładkę i że w ogóle ją przeczytasz xD. Widzę też, że słowa Sasuke zmusiły cię do głębokich refleksji ... ^^ I muszę stwierdzić, że zgadzam się z twoimi wnioskami.
UsuńDziękuję za życzenia, póki co wena jest u mojego boku xD (chyba nie ucieknie ...) Również pozdrawiam :3
Ten rozdział był świetny! Ten uścisk, jeju *.* Przesłodkie :3
OdpowiedzUsuńOgółem, co do notki: straszliwie irytuje mnie fakt, że nadal nic nie wiem na temat przeszłości Sakury i Rena, a ciekawość zżera mnie od środka :O
I widzę, że SasuSaku powoli się rozkręca :D Szczerze, nie za bardzo lubię ten pairing, ale ty tak świetnie piszesz, że potrafię go zaakceptować :D
Pozdrawiam, Mikayo :3
Osobiście nie potrafię czytać blogów o paringach, których nie lubię lub delikatnie za nimi nie przepadam, dlatego dałaś mi podwójny powód do dumy. To miło, że znosisz SasuSaku dla mojego stylu pisania xD Ach i dziękuję za pochwałę :3
UsuńHej, zapraszam na nowy rozdział na
OdpowiedzUsuńhttp://anastasiane-reheart-sasusaku.blogspot.com/
Co do notki to jest świetna, ale irytuje mnie fakt, że nie wiem o co chodzi Renowi... nie wiem czemu, ale lubię gościa, choć dziwny jest ;) nie za bardzo umiem go sklasyfikować jako czarny charakter ;)
Pozdrawiam!
Cieszę się, że między Sasuke i Sakurą zaczyna iskrzyć.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie: Czytałaś może Klątwę Tygrysa? ;>
Miałam taki czas, że moja faza na książki była naprawdę potężna i intensywna, dlatego też pamiętam, że wśród tylu planowanych książek miałam zamiar zabrać się za Klątwę Tygrysa. Niestety póki co nie wpadła ona w moje łapska. Ale właściwie przypomniałaś mi o tej książkę. Rozumiem, że mi ją polecasz? ^^
UsuńOczywiście, że polecam! Jestem właśnie w połowie drugiej części i myślę, że jest naprawdę świetna.
UsuńOsobiście nie potrafię się nią najeść i szczerze żałuję, że wyszły tylko 3 tomy. Jeśli kiedyś najdzie Cię ochota na dobrą książkę, to koniecznie po nią sięgnij. :)
Pytałam, czy czytałaś, bo jeden z głównych bohaterów ma na imię Ren. ;D
A więc już rozumiem ;D Ale tak szczerzę to imię Ren'a wzięłam z mangi Shaman King, bo zapadło mi w pamięci.
UsuńI najprawdopodobniej niedługo wezmę się za czytanie. Dzisiaj mam w planach udać się do najbliższej księgarni :)
Cudnie! Rzadko mam taki stan, że szczerzę się do monitora, a przy Twoich rozdziałach zaczynam robić to coraz częściej! To taki fajny stan, że chyba się od niego uzależnię.
OdpowiedzUsuńOczywiście również się cieszę, że między Sakurą, a Sasuke zaczyna coś iskrzyć, i - również - zaczyna mnie irytować fakt, że nie wiem o co chodzi Kanoe. Niewiedza jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka, lecz jak myślę, że bez tej niewiedzy twój blog nie byłby taki sam, to jest skłonna Ci to wybaczyć :)
Pozdrawiam!
Ajj! Rozpiera mnie duma z tego powodu. Cieszę się, że potrafisz się uśmiechnąć, czytając rozdziały :D A niewiedza na temat Ren'a nie potrwa zbyt długo..
UsuńRównież pozdrawiam!
Jejku, jak ja kocham Twoje opisy! Nie są ani za długie, krótkie czy monotonne... Za to z dużą dawką humoru, co osobiście uwielbiam.
OdpowiedzUsuńPierwsza tak otwarta konfrontacja... ^^ To było genialne. I jeszcze Sakura, która stanęła po stronie Saska... Myślałam, że raczej będzie próbować uspokoić obu panów, a tu proszę! Taka miła niespodzianka :D
Niby im więcej czytam, tym więcej spraw powinno być dla mnie jasnych. A tymczasem, jest dokładnie na odwrót. Kanoe od początku był dla mnie zagadką, jednakże sądziłam, iż jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny. W świetle ostatnich wydarzeń (a wydarzyło się wiele ;p) doszłam jednak do wniosku, że to musi chodzić o coś więcej.
I gdy już myślałam, że lepiej być nie może, Uchiha starał się pocieszyć Sakurę :D
A to było takie, takie... kurczę, nie używam takich słów, ale tu nie mam wyjścia... takie słodkie, że nie wiem...
A potem ten 'przyjacielski uścisk'... I jeśli ktoś będzie teraz narzekać, że między nimi nic się nie dzieje, to ja naprawdę nie wiem...
Ahh, byłam taka zła po szkole (chemica dała mi 2 a uczyłam się całą noc!), a ten rozdział skutecznie poprawił mi humor :)
O. I jeszcze wejdę na tego drugiego bloga :D Chcę być na bieżąco, więc będę go odwiedzać ;p
Pozdrawiam!
I żeby Twoja wena wróciła! xD
A więc zmusiłam cię do użycia słowa "słodkie" ? :D Kurczę, zauważyłam w twoim komentarzu "Chemia" i normalnie od razu przypomniały mi się moje oceny i to, że jutro mam kartkówkę o.O Tak więc... chyba muszę ci podziękować za uświadomienie.
UsuńI na pocieszenie... ty dostałaś 2, a mi wsadziła jedynę xD Więc nie jest tak źle xD
Również pozdrawiam :3
Witam, witam :)
OdpowiedzUsuńU mnie rozdział II
tsuki-no-kuroi-me
Mam nadzieję, że (jak znajdziesz czas) zajrzysz
Bardzo podoba mi się Twój styl pisania! Płynnie czyta się wszystko, co napiszesz. I ogólnie fabuła opowiadania jest bardzo wciągająca ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super rozdział w końcu pojawiło się coś z SasuSaku :) czekam na nexta, pozdrawiam ; )
OdpowiedzUsuńAjjjj!
OdpowiedzUsuńNareszcie coś SasuSaku, tak na to czekałam :3 W końcu Sasuke się trochę otworzył. To porównanie do Drużyny 7 i przeszłości było słodkie, aczkolwiek zaraz po tym wizja Ren'a lekko zmniejszyła moją radość xd
Wiedziałam, że Sakura jest nieobliczalna, szalona i tym podobne i, że ma na tyle odwagi, żeby się do niego przytulić, ale nie sądziłam, że nasz przystojniak tak zareaguje. A to, jak ją złapał za rękę powaliło mnie już na kolana *.*
Nie mogłam się doczekać wątku miłosnego, który tak pięknie potrafisz opisać :D Czekałam, czekałam, aż w końcu się doczekałam :3
Co do Kanoe - hmmm. Intryguje mnie jednak trochę. Oczywiście przeszkadza naszej parce :3 ale ma w sobie coś, co do niego ciągnie. Ciekawa jestem, co tak bardzo chce odkryć.
No wgl jestem ciekawa, więc wiesz - pisz dalej ;)
Ohayo!
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego nie wyświetliła mi się informacja o nowym rozdziale... Na wszystkie kurczaki, aż się zdenerwowałam.
No to tak notka była świetna. Teraz to Sasuke się postarał nie ma co. Myślę, że jego uczucia to nie tylko przyczyna tej techniki. :D Fajnie mi się czytało lekko, a w niektórych momentach na twarzy pojawiał się uśmiech rozbawienia. Bosko!
Pozdrawiam. :]
Hmmm... Ren zachowuje się dziwnie, nawet bardzo. Od kiedy to tak bardzo zależy mu na rozwiązaniu całej tej sprawy? :o
OdpowiedzUsuńFajna taka wyprawa do mega kolorowego domu. xd W mojej wyobraźni był on nietypowy, jak z bajki. xd
Satoshi? Mam jakieś dziwne przeczucie, że to imię ma coś wspólnego z synkiem Sakury i ogólnie z całą tą techniką.
Końcówka była cudowna. To, że Sakura przytuliła Uchihę jakoś bardzo mnie nie zaskoczyło, ale gest jaki później wykonał Sasuke powalił mnie na kolana. Szedł sobie z nią za rękę. :> Kochany Sasuś, bardzo się zmienił. <3