niedziela, 14 października 2012

XV. Przesłuchanie


„Na­wet jeśli nie jest od ra­zu wza­jem­na, miłość zdoła przet­rwać
je­dynie wte­dy, jeśli is­tnieje is­kier­ka nadziei - bo­daj naj­mniej­sza - że
zdobędziemy z cza­sem ukochaną osobę. A reszta jest czystą fantazją”
Paulo Coelho


Ren poruszał się jak łasica. Ślimaczym tempem stąpał przed siebie na czubkach palców. Leśny teren właśnie się skończył, a przed nami wyrósł olbrzymi zbiornik wody, port i kilka pojedynczych domków. W dali, na linii horyzontu mogłam dostrzec pewne wyspy, które z tej perspektywy wielkością przypominały mój kciuk.
- Ciekawie tu – powiedziałam, starając się małpować nonszalancki styl bycia moich towarzyszy. Wokół kłębił się drobny tłum ludzi. Największe zgromadzenie przypadało na port. Tam zauważyłam rybaków, którzy usiłowali wcisnąć ludziom złowione zdobycze. Nas jednak nie interesowały łuskowate ohydztwa.
- Pamiętajcie o ostrożności – uprzedził nas Sasuke. Pomyślałam wtedy o nici Itachi’ego i o dzisiejszym poranku. Brutalnie stwierdziliśmy, że to badziewie nie jest nam do szczęścia potrzebne. Poza tym oboje się pilnujemy. – Nie możemy zlekceważyć tego ostrzeżenia. Jeśli to, co mówił ten kocur to prawda… jesteśmy obserwowani.
- Świetnie – wzruszyłam ramionami. Bezustannie rozglądałam się po terenie. Najwidoczniej nie wzbudzaliśmy niczyjej ciekawości. Każdy zajęty był swoimi sprawami i nie zwracał uwagi na trójkę Shinobi z Konohy.
Ren podreptał do nas i rozłożył mapę.
- Nie musimy zbytnio się przemęczać. Ta cała pani Tomoko mieszka niedaleko – palec zatrzymał na jednym punkcie, który otoczony był czerwonym flamastrem. – Szybko załatwimy tą sprawę. Dom powinien znajdować się w zasięgu naszego wzroku. Jesteśmy dokładnie tu.
- Nie musimy płynąć łodzią czy coś w ten deseń? – spytałam.
         Pokręcił głową.
- Wiem jak wygląda – oznajmił Sasuke. – Właściwie nawet go widzę.
- Gdzie? – wyrwałam się z miejsca podążając za jego wzrokiem. Gdzieś obok tego całego zgiełku wśród rybaków, targowisk i setek statków, dostrzegłam drobny błękitny domek z wściekło żółtymi drzwiami. – Dziwne…
- Przynajmniej łatwo go znaleźliśmy. Naruto pokazywał mi raport. Było w nim napisane, że dom jest ozdobiony dosyć wyraźnymi barwami.
- Powiedziałabym, że zbyt wyraźnymi. Ałć! To razi mojej oczy nawet z takiej odległości.
Ren za moimi plecami parsknął śmiechem, poprawił plecak, zlekceważył mijającą go staruszkę i ruszył w stronę naszego celu. Sasuke stał chwilę w miejscu, ale prędko podjął się jakiś kroków. Z westchnięciem poszłam ich śladami, zastanawiając się jak będzie wyglądało, gdy trójka Konohańskich wojowników stanie przed wrotami pani Tomoko z przymrużonymi powiekami. Paskudna wizja.

- Tam mogą czekać na nas ludzie z tej wyspy, może to być pułapka, a pani Tomoko może z nimi współpracować, prawdopodobnie pchamy się na pewną śmierć – wyliczałam na palcach, gdy od domku dzielił nas dystans kilku metrów. Wzrok celowo miałam wbity w czubki butów, krocząc miedzy Sasuke i Ren’em. Nie chciałam nawet na sekundę spoglądać na drzwi. – I jak? – spytałam ich, szturchając ramiona.
- Z bliska nie jest tak źle – ocenił Ren.
- Sakura, po prostu skończ z tym niepotrzebnym gadulstwem i skup się na misji. Nawet jeśli czeka tam na nas cała armia, musimy wykonać zadanie, prawda?
Przytaknęłam z nadąsaną miną. Kiedy stanęliśmy u progu, Kanoe wyprostował rękę i ostrożnie zapukał. Obserwowałam jego skupienie i czułam jak wytęża zmysły, aby wyczuć czyhające zagrożenie.  Napięcie nie ustępowało.
Drzwi odchyliły się powoli, a przed naszymi oczami jak z nicości wyłoniła się posępna staruszka z burzą siwych włosów na głowie, a każdy kosmyk był najwyraźniej mocno zbuntowany, ponieważ odstawał na swój własny sposób. W takim wydaniu jej głowa zdawała się być kilka razy większa od mojej.
Ren na krótką chwilę zmieszał się tym widokiem. Dopiero po kilku długich sekundach Sasuke głośno odchrząknął:
- Pani Hotaru Tomoko?
Na czole staruszki pojawiła się bruzda skupienia, a jej czarne oczy pilne wertowały każdy nasz kawałeczek. Wzrok zatrzymała na opaskach ninja i natychmiast się rozpromieniła.
- Ach, tak! Wy z Konohy?
Skinęliśmy głowami jak kukiełki.
- Uprzedzano mnie o waszej wizycie!
Teraz trochę przypominała mi panią Kagekee.
- Możemy zadać kilka pytań? – wcięłam się.
- Chodzi wam o tę parę, która była u mnie spory kawał czasu? Wielkie nieba! Ciężko będzie mi coś sobie przypomnieć… mam już swoje lata – zrobiła pauzę i uśmiechnęłam się ciepło. Z trudem uwierzyłam w tą niesamowitą umiejętność drastycznej zmiany w mimice. – W każdym razie postaram się z całych sił, aby udzielić wam jak najwięcej informacji.
Pokiwaliśmy jednocześnie głowami, a kobieta wpuściła nas do środka. Wewnątrz chatka nie cechowała się tak rozmaitymi barwami. Tu królowały raczej odcienie brązu i bieli. Ale już w salonie natknęliśmy się na paskudnie zieloną sofę. Mało tego, musieliśmy na niej usiąść.
- Proszę, rozgośćcie się – pani Tomoko raczyła wszystkich szczerym uśmiechem. – Herbatki? Kawy? A może Sake? Mam jeszcze odrobinę.
- Nie, dziękujemy. Jesteśmy tu w sprawach służbowych. Niech pani usiądzie i opowie nam jak przebiegało spotkanie.
Zgromiłam wzrokiem dwójkę towarzyszy, kiedy zamiast pani Tomoko, to właśnie oni rozsiedli się na tej nieszczęsnej sofie.
Kobieta opadła na fotel i zaczęła miętosić w ręku kawałek łososiowego fartucha. Przyglądałam się jej. Miała wyraziste rysy twarzy i była trochę patykowata, lecz niepodważalnie za młodu musiała być piękna. Oczy nadal błyszczały jej zapałem i radością. Nagle poczułam nieodpartą potrzebę dowiedzenia się czy jest tutaj samotna. Póki co w domu nie zastaliśmy nikogo innego.
- A więc…? – Sasuke przerwał krępującą ciszę. – Jakieś ważne informacje, spostrzeżenia?
- Może na początek niech pani powie, kiedy mniej więcej doszło do spotkania – zaproponowałam uprzejmie.
- Och, ciężko powiedzieć dokładnie. Może półtorej roku temu? Tak, tak… Pamiętam, że było to przed remontem w moim domu, a więc coś koło tego. Przyszli tu i grzecznie zapukali. Jedyne co mi się nie podobało to te ciemne kaptury. Od razu wyczułam, że coś jest nie tak.
- Jak wyglądali? Zauważyła pani jakieś charakterystyczne cechy? – wtrącił Ren. Był podekscytowany, a ja miałam już serdecznie dość tego zadania.
- Mężczyzna w ogóle ze mną nie rozmawiał. Za bardzo go nie pamiętam. Spod kaptura wystawało tylko kilka ciemnych kosmyków. Był jakiś naburmuszony i bardzo wysoki. Za to diametralnie przezwyciężał wzrostem swoją partnerkę. Ta była nawet mniejsza ode mnie. Można powiedzieć… - zmrużyła oczy, przyglądać mi się badawczo. – Coś koło twojego wzrostu słoneczko.
To było naprawdę ciężkie zadanie, żeby ukryć cały swój gniew pod sztucznym chichotem. Nienawidziłam, gdy ktoś wprost lub taktownie uzmysławiał mi to, jak bardzo niska jestem. Nie wiem jak Sasuke to zrobił, lecz kiedy na niego zerknęłam uśmiechał się w ten swój szydzący sposób. Jakby wyczuł buzującą złość w moim wnętrzu.
A może ja po prostu jestem tragiczną aktorką? Ostatecznie sam Sasuke mi to uprzytomnił.
Westchnęłam, pani Tomoko ponowiła zawiłą historyjkę:
- Miała długie jasno-brązowe loki. Włosy naprawdę pięknie jej błyszczały. Specjalnie unikała ze mną kontaktu wzrokowego. Wiem, że widziałam jej oczy, ale nie przypomnę sobie ich koloru.
- Rozumiem, że szukamy karypla i wielkoluda? – zakpił Ren, wysuwając butnie rękę na oparcie. Rozbawił kobietę do granic możliwości. Prychnęłam oburzona, przysiadając na oparciu obok Uchihy. Stwierdziłam, że po tylu godzinach marszu przyda mi się chwila wytchnienia. 
- T-tak, masz rację – wykrztusiła w przerwach między falami śmiechu.
- Pamięta pani coś jeszcze? – zapytał Sasuke.
- Jeśli chodzi o ich wygląd, to nie. W tamtej chwili nie wiedziałam, że po tak dużym odstępie czasu ta dwójka okaże się podejrzana w jakieś sprawie. Właściwie… jaką winę zarzuca im Konoha?
Rysy twarzy Sasuke wyraźne stężały. Spojrzał na mnie ukradkowo, jakby prosił o jakąś wskazówkę, lub interwencję. Och! Znów patrzyłam na niego z góry; przyjemne uczucie. Jego oczy były takie piękne. Ponadto odkryłam ich magiczną właściwość. Potrafią przyciągać z taką mocą, że nawet w ważnej chwili, kiedy to podstawą jest koncentracja, są w stanie odciągnąć czyjąś uwagę.
- To jakaś tajemnica? – Pani Tomoko zmarszczyła brwi, a jej spojrzenie naraz przybrało trochę podejrzliwości.
Spojrzałam na Ren’a. Jego oczy aż wyły alarmem: „Ani słowa o zwoju i kradzieży!”. Postanowiłam zdać się na inną taktykę. Towarzyszyło mi tykanie jakiegoś potężnego, przestarzałego zegara, wiszącego nad kominkiem:
- Na terenie wioski użyto zakazanej techniki. Niestety nie mogę udzielić pani więcej informacji.
- A więc oprócz tych Shinobi, podejrzewacie o to również mojego brata?
- Nie, nie – gorączkowo pokręciłam głową. A niech to diabli! Nawet ja się na to nie nabrałam. – Podejrzanymi są właśnie ci Ninja, którzy byli u pani. Mamy nadzieje, że znajdziemy ich na wyspie pani brata.
- W liście od Konohy wyraźnie pisało, że chcecie dowiedzieć się czegoś o jego wyspie – mruknęła pod nosem. – Wprawdzie nie mam z nim kontaktu od lat, ale pamiętam go z czasów, kiedy mieszkał jeszcze tutaj. Rzeczywiście ci Ninja wtedy o niego pytali. Ale miałam wielu takich. Mój brat dziwnym trafem był dosyć popularny i miał sporo klientów.
- Klientów? – zawtórował Sasuke. – Prowadzi jakąś działalność?
- Nie mam zielonego pojęcia. Jak pewnie wiecie każda wysepka w Kiri jest owiana setkami tajemnic. Każda ma swoją własną tradycję i zasady. A my… ludzie mieszkający tuż przy bramie wioski… my nie mamy prawa mieszać się w ich światy.
Zrobiło mi się strasznie smutno patrząc na ponurą twarz staruszki. Chwilę temu tryskała energią i entuzjazmem, teraz znów zastosowała technikę szybkiej zmiany mimiki. Podziwiałam ją za tą kontrolę.
Kanoe powiercił się chwilę, a następnie zaczął plądrować swój plecak. Wyjął z niego maleńki notatnik i długopis.
- Dobrze. Czas przejść do konkretów.
Westchnęłam. Nawet nie miałam siły myśleć nad powodem takiego zaangażowania Ren’a w powierzoną nam misję. Wprawdzie wraz z Sasuke padłam ofiarą jakieś pokręconej techniki, a jeden z najważniejszych zwoi został skradziony przez Ninja, który potencjalnie może być wampirem, ale… bez przesady.
Musiałam zerknąć na Sasuke. Wzrok miał wlepiony w panią Tomoko i widać było, że słucha jej z zainteresowaniem.
- Jak ma na imię pani brat i nad jaką wyspą dokładnie sprawuje władze? – Ren zadał pierwsze pytania i przygotował się do zabazgrania śnieżnobiałego papieru.
Uśmiech staruszki zniknął zupełnie. Wróciła do zabawy kawałkiem materiału.
***
- Tenshi. Tenshi Tomoko. Od kilku długich lat jest przywódcą wyspy Michigatta. Nie pytajcie mnie o jego działalność, bo nic więcej mi nie wiadomo.
- Czyli ta dwójka, która była u pani miała w planach dostanie się na wyspę Michigatta, nieprawdaż? – pytał dalej czarno-włosy arogant.
Kobieta wzruszyła ramionami.
- Być może. Wydawało mi się wówczas, że najbardziej zależy im na spotkaniu z Tenshi’m. Może mieli jakieś porachunki.
- Mówili coś więcej? – tym razem do rozmowy wkroczyła Sakura. Nie umknęła mi troska z jaką spoglądała na naszą informatorkę.
- Nie pamiętam. Jednak proszę wziąć pod uwagę, że były to bardzo tajemnicze osoby. Ta kobieta była sympatyczna, ale mężczyzna nie pisnął ani słówka.
- W raporcie opisującym rozmowę z panią jest zaznaczone pani przekonanie co do tego, że byli oni wspólnikami Madary… - głos Ren’a brzmiał tak, jakby uczył się tego zdania na pamięć przez całą noc.
- Nie, nie – kobieta parsknęła oburzona i naraz  zapomniała o zabawie kawałkiem odzieży. Nie patrzyła w dół, patrzyła prosto na nas. – Nie powiedziałam, że są ich wspólnikami, tylko, że mają coś z nim wspólnego. Widzicie… byli u mnie trochę, bo ta dziewczyna dała się namówić na herbatę. Chłopak się rozzłościł i wyszedł. Ta poczłapała za nim, to ja i postanowiłam go przekonać. Zanim wyszłam na ganek, zatrzymałam się, ponieważ zauważyłam jak trzymają się za ręce, a mężczyzna wypowiedział wtedy: „Madara”. Nie uszło to mojej uwadze, bo jego postać była dobrze znana w Kiri. Dlatego się wystraszyłam i nie kryłam ulgi, kiedy ostatecznie szybko odeszli.
- Byli parą? – rzuciła ni z tego ni z owego Sakura.
- A czy to ma jakieś znaczenie? – wtrąciłem, gdy pani Tomoko otwierała już buzie. Natychmiast ją zamknęła i patrzyła naprzemiennie na nasze oblicza.
Sakura spiorunowała mnie wzrokiem. Widać było, że bawi ją perspektywa chwilowego przeważania wzrostem nad moją osobą.
- Mieliśmy zebrać jak najwięcej informacji. A nuż może się nam to przydać!
- Będziemy zaczepiali na wyspie każdą idącą parę, tak?
Po jej minie wyczytałem, że jest na to gotowa.
- Coś jeszcze? – Ren wyglądał na obruszonego. Pokręcił długopisem na znak gotowości do dalszego notowania.
- Ach, tak! Teraz kiedy wspominam tę chwilę przed domem… gdy ten chłopak wyszedł, dziewczyna zawołała go po imieniu.
- Pamięta pani to imię? – napadliśmy ją równocześnie. Różnice stanowiło jedynie to, że ja nie pokazywałem tak otwarcie mojego zainteresowania. Stawiałem raczej na to, że pani Tomoko zaraz rzuci jakiś kiepski żart o sklerozie u osób starszych. Ale zmieniłem zdanie, gdy masowała się po skroniach i niepostrzeżenie uśmiechnęła.
- Pamiętam – powiedziała, jakby to odkrycie zadziwiło ją samą. – Satoshi…
         - Satoshi? – teraz chórek składał się wyłącznie z Sakury i czarno-włosego aroganta.
- Znacie kogoś takiego?
Nieomal od razu prześlizgnąłem wzrok na Sakurę. Widać było, że w otchłani jej mózgu zakiełkowało coś nowego. Wspomnienie tęsknoty za synem. Do stu piorunów! Dzisiaj szło jej całkiem nieźle i przypuszczałem, że pogodziła się z tym odizolowaniem. Teraz patrzyła na panią Tomoko tak przenikliwie, że ta wydawała mi się być przeźroczysta.
- Sakura… - szepnąwszy, szturchnąłem jej ramię. Ułożyła usta w słabym uśmiechu. – Wszystko w porządku?
Sasuke… co z tobą nie tak?
To cię nie interesuje.
Odwróciłem się z powrotem w stronę staruszki, nim Sakura zdołała cokolwiek wydusić.  Ren jednak nieprzerwanie lustrował Haruno.
Wstał i schował notatnik z powrotem do plecaka. Następnie ukłonił się lekko przed kobietą.
- To chyba wszystko. Dziękujemy, że poświęciła nam pani czas.
Staruszka wyglądała na zdezorientowaną. Obserwowała jak każdy z nas leniwie podnosi się z zgniło-zielonej sofy.
- A-ale… czy macie zamiar udać się na Michigattę?
Ren swoim spojrzeniem dał mi do zrozumienia, że to ja podejmuję decyzję.
- Musimy tam iść – postanowił pomóc mi w rozwianiu wątpliwości. – Do Konohy mamy dwa dni drogi. Zanim z powrotem tu dotrzemy miną wieki. Poza tym Naruto może wysłać tu za nas innych ludzi.
         - Będzie ciężko – stwierdziła pani Tomoko. – Niektóre wyspy nie wpuszczają na swoje tereny obcych Shinobi. Ci wszyscy ludzie, którzy pytali o mojego brata byli z nim umówieni. Wy chcecie węszyć… nie sądzę, żeby mu się to spodobało.
- Jestem za powrotem do Konohy – mruknęła w tyłach Sakura. Głos jej drżał i z całą pewnością nieprzerwanie wodziła myślami wokół Satoshi’ego.
- Nie. Nie możemy wrócić. Jesteśmy już tak blisko rozwikłania tej zagadki – Ren zmarszczył surowo brwi i przyglądał się Haruno. – Sakura… ja nie zrezygnuję. Jeśli wy wrócicie, pójdę sam. Nieważne co by się działo.
- Może najpierw stąd wyjdźmy. Zaplanujemy wszystko na zewnątrz – delikatnie popchnąłem ich w stronę rażących drzwi.
- Ach! Jeśli tak bardzo wam zależy, na wyspę Michigatta wysyłane są często statki z dostawą żywności, lub innych surowców. Moglibyście jakoś to wykorzystać – w tle gorzał głos staruszki. Prawdopodobnie w innym przypadku zainteresowałaby mnie tą wskazówką, ale póki co, najważniejszy był dla mnie Ren i jego nietypowe podejście.
- Do widzenia – rzuciłem lakonicznie, czym prędzej wydostając się z budynku.

- OK, koniec tych bzdur. Mów o co ci chodzi? – może już z początku napadłem na Ren’a zbyt raptownie, ale niewiedza rozsadzała mnie od wewnątrz. On coś knuł! Byłem tego nazbyt pewien.
Oczywiście moje zachowanie natknęło się na pytające spojrzenia Kanoe i Sakury. Cała nasza trójka szybkim krokiem dostała się z powrotem na leśny teren kilkadziesiąt metrów przed wejściem na port.
- Sasuke… o czym ty mówisz? – Haruno sterczała jak zaklęta, patrząc na mnie z rozwartymi oczami.
Ren parsknął kpiarsko i zaczął iść w przeciwnym kierunku.
- Załatwię nam jakąś łódź.
- Nigdy nie pójdziesz póki nie wyjaśnisz mi kilku rzeczy! – zatrzymałem go donośnym rykiem. Stanął w półkroku i zerknął na mnie przez ramię. – Od pewnego czasu odnoszę wrażenie, że coś za bardzo zależy ci na tej misji.
- Do czego zmierzasz? – zmarszczył czoło.
- Na razie chcę tylko wytłumaczenia.
- Wytłumaczenia do czego? – wypędzałem go na granicie cierpliwości. Teraz całkiem obrócił się w moją stronę, a Sakura instynktownie przysunęła się bliżej mnie, omiatając wzrokiem aroganta.
- Powiedz dlaczego tak bardzo zależy ci na tej misji? – zacząłem od nowa, wymuszając na sobie większą dawkę opanowania.
- Dotyczy Sakury, nieprawdaż? Chcę wiedzieć dlaczego jest w to wplątana!
- A niech mnie – osoba obok mnie nagle zaniosła się gardzącą falą śmiechu i oskarżycielsko wysunęła w jego stronę palec wskazujący. – Teraz nagle interesują cię moje sprawy?! Przedtem jakoś tego nie zauważyłam…
- To nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy – warknął.
- Gdziekolwiek bym nie zaczęła tematu, zawsze ten cholerny moment jest nieodpowiedni! Nie udawaj! Powiedz prawdę!
- Nie, to jakaś paranoja! Nie rozumiem was! Ciebie nie rozumiem – kiwnął głową na wściekłą Sakurę. – Nagle przyznajesz rację osobie, która niedawno próbowała cię udusić…
- Kilka lat temu – moje serce wtrąciło się samoistnie, bez ingerencji mózgu.
- Nieważne! Ludzie się nie zmieniają… ty Uchiha na zawsze pozostaniesz dla mnie mordercą i kryminalistą! Teraz próbujesz wmówić mi jakieś niestworzone rzeczy, abym to ja był „tym złym”.
- Przegiąłeś – zrobiłem krok do przodu, Sakura przytrzymała mnie, umieszczając dłoń na moim torsie.
- Uspokój się – powiedziała, gdy na nią spojrzałem.
- Więc uważasz Uchiha, że współpracuję ze szpiegami Madary i z tym całym Tenshi’m, tak? Uważasz, że pcham was na wyspę, bo czeka tam na was pułapka? Oczywiście, mądra teoria – zaklasnął w dłonie, obracając się wokół własnej osi. – Tylko, że bez sensu. Mam przypomnieć wam tego nieszczęsnego kocura? Jedyne kogo możemy obecnie podejrzewać to tą staruszkę! Kto wie czy naprawdę z nimi nie współpracuje?! Kto wie czy nasi wrogowie nie przkupili jej, aby zdradziła nam fałszywe informację?!
- On nie podejrzewa cię o coś takiego – zbuntowała się Sakura.
- Teraz go bronisz?
- Nie bronię! Sasuke naprawdę nic takiego nie powiedział!
- Myślisz, że jestem głupi? Miał to na myśli!
Absolutnie. Nawet przez myśl nie przemknęło mi, że Ren mógłby być wplątany w intrygi naszych oprawców. Sądziłem raczej, że tyczy się to przeszłości z Sakurą i jeśli na niego nacisnę, przypadkowo wyjawi mi swój prawdziwy powód.
Westchnąłem. Sakura odsunęła się ode mnie, a Kanoe zbierał się do odejścia.
- Ren… - mruknęła z żałością.
Zatrzymał się.
- Już na starcie byłem świadom przebiegu tej misji. Brak wiary, nieufność… ale myślałem, że sobie poradzę, bo będę mógł w końcu odkryć prawdę. Jak nic w świecie pragnę dowiedzieć się dlaczego akurat ty i Sasuke jesteście ofiarami. Dlaczego nie ktoś inny? – raptem zaklął pod nosem, jakby za dużo słów wydostało się na zewnątrz. Zauważyłem jak zwija dłonie w pięści. – Jeszcze mało co rozumiesz, Chibi. Ale przysięgam, że poznam prawdę, a wtedy wszystko wróci do normy.
Sakura patrzyła na niego z przestrachem, jednocześnie zaintrygowana, zahipnotyzowana i zdumiona.
W kakofonii głosów rybaków, klientów i podróżników dobiegła mnie nowa, nieodparta myśl. Ren niezaprzeczalnie wie więcej od nas. Od czasu poznania prawdy trzyma się blisko Naruto. Osoby, która ma w tej sprawie największą wiedzę. Tylko dlaczego to właśnie on został obdarzony zaufaniem? Dlaczego nie Sakura Haruno? Czyżbym to ja był przyczyną? Czyżby Naruto nie miał do mnie wystarczająco zaufania i postanowił zrzucić brzemię naszego cierpienia na barki Ren’a?
Ta świadomość ścięła mi krew w żyłach.
Milczeliśmy.
W końcu Ren ponowił chód i zniknął wśród sylwetek tęgich mężczyzn i niesamowitej ilości szarawych worów.
Sakura zaczerwieniła się po same uszy i spuściła głowę.
- Nigdy go nie zrozumiem, nigdy. Kiedyś był inny. Miły, uśmiechnięty, radosny, szczery… - omal nie zapłakała. Być może ostatkiem sił powstrzymała łzy, kołysząc się lekko na piętach. – Chciałabym już wrócić. Ach! – rozszerzyła oczy. – Przepraszam, że tyle gadam. Czasami tak mam…
- Wiem – mruknąłem oddany namysłowi. Postanowiłem podzielić się z nią moimi spostrzeżeniami. – Sakura. Wydaję mi się, że Ren wie więcej od nas.
- Co masz na myśl? – zdziwiła się wypranym z emocji głosem.
- W rzeczywistości idziemy na ślepo. Nie mamy bladego pojęcia czy ta wyspa w ogóle jest wplątana w Tankyori no Jutsu. Ten kocur… mu chodziło wyłącznie o ochronę zwoju… i ta kobieta… rzeczywiście mogła podać nam fałszywe informację.
- A więc skąd ten kot wiedział, że jesteśmy pod wpływem techniki?
- Nie wiem – przyznałem rozzłoszczony. Byłem ekspertem w kwestii rozpoznawania prawdomówności człowieka, a Ren aż wył donośnym alarmem z napisem: „Kłamca”. – Nie uważasz, że ta sprawa jest zbyt pokręcona?
Gołym okiem było widać jak w serce wsączyła się jej kolejna fala smutku i rozgoryczenia.
- Jest – szepnęła. – Użyto na nas techniki, która zawarta jest w zwoju, w momencie kiedy tego zwoju jeszcze nie ukradziono – zachichotała sztucznie. – Hej… nadal mi nie wytłumaczyłeś dlaczego Ren…
- Przeczucie – przerwałem jej. – Wystarczy wsłuchać się w jego słowa, żeby pojąć istotę rzeczy.
- Jeszcze mało co rozumiesz, Chibi – zacytowała Sakura, a z każdą sylabą jej mięśnie sztywniały coraz bardziej.
- Sama widzisz.
- Muszę z nim pogadać. Zrobię to.
W ciszy badaliśmy wzrokiem przestrzeń przed nami. To była jedna z tych sytuacji, w których nie wiedziałem jak się zachować. Ale coś odbiegało od wcześniejszych. Zazwyczaj nie przejmuję się moim brakiem uczuć i współczucia względem tej drugiej osoby. Teraz z całego serca pragnąłem jakoś ją pocieszyć. Smutek Haruno dziwnie na mnie oddziaływał.
Nabrałem do ust świeżego powietrza i ukoiłem płuca.
- Sakura, posłuchaj…
Mrugnęła i uniosła wzrok. Intensywność jej spojrzenia niemal zwaliła mnie z nóg. Kontrolę zawdzięczam swojemu niesamowitemu talentowi do aktorzenia.
- Tak? – dobiegł mnie jej słaby szept.
Rozpocząłem pierwszą w życiu strategię pocieszania drugiej osoby:
- Nie wiem co było i co jest między tobą i Ren’em, ale co do jednego ma rację. Musimy jak najprędzej poznać prawdę i dowiedzieć się dlaczego ci ludzie wyrządzili nam te krzywdy. Dlaczego zastosowali na nas zakazaną technikę i wysyłali te głupkowate ostrzeżenia – nie patrzyłem na nią. Wzrok skupiłem na rozciągającej się panoramie. – Najważniejsza jest koncentracja. Tęsknisz za Satoshi’m, a imię tego szpiega ci o nim przypomniało, ale musisz wziąć się w garść. Jesteś dorosłą kobietą, a Satoshi ma dobrą opiekę. Bo kto jak kto, ale Naruto i Hinata na pewno zadbają o jego bezpieczeństwo. To tylko kwestia czasu zanim wrócimy do Konohy z wszystkimi informacjami.
I znów otaczał nas tylko szmer rozmów, które nakładały się na siebie, tworząc niespójną mieszaninę głosów. Lewa brew zaczęła mi już drgać na całego. To nie frustracja, ale ta niepewność i… poniżenie. Kątem oka rejestrowałem Sakurę. Przeraziło mnie to zbicie z pantałyku. Wyglądała na kompletnie zaskoczoną.
Na miłość boską… ja naprawdę to uczyniłem.
- Ależ ty się zmieniłeś – usłyszałem jej głos przesiąknięty niemożliwymi do oczytania emocjami. Radość… Tak. Nutka szczęścia. – To zaledwie kilka tygodni, a zmiana jest tak drastyczna. Jestem pod wrażeniem Sasuke.
Co mógłbym zrobić? Nadąsany obróciłem głowę w bok i pomruczałem pod nosem jakieś niezrozumiałe formułki, które miały uświadomić Sakurze moje obruszenie.
Ale wtedy Sakura stanęła mi naprzeciw. Jej twarz była kilka milimetrów od mojego torsu. Omiatałem ją bacznie, nie chcąc ominąć najmniejszej reakcji.
- Chyba czuję się zaszczycona – przyznała.
- Dlaczego?
- No cóż… twoje słowa niezwykle skutecznie zniwelowały mój niepokój. Ren jest jaki jest, ale już od dawna obiecuje mi, że kiedyś wszystko wróci do normy. Wierzę mu. Porozmawiam z nim i dowiem się co ukrywa. A Satoshi… Och, Sasuke masz rację! Jak mogłabym wątpić w Hinatę i Naruto! Przecież oni traktują go jak prawdziwą rodzinę, kiedy w rzeczywistości nieformalnie są wujostwem. Hej! Mogę coś zrobić?
Nadal usiłowałem zwalczyć szok, dlatego osłupiały, bez namysłu skinąłem głową.
Zbliżyła się.
Czułem ciepło bijące od jej ciała.
Czułem jej ciężar na torsie.
Czułem jej ramiona, które powoli i ostrożnie mnie objęły. Od czubków palców do cebulek włosów wstrząsnęły mną dreszcze. Dłonie Sakury usadowiły się na moich plecach, delikatnie się poruszając.
- Dziękuję ci – patrzyłem na nią z góry. Patrzyłem na nią tak intensywnie, że mogła odbierać to jako dotyk. Zamknęła oczy. – Może uda nam się powrócić do tego, co było wcześniej. Nadal jesteś Sasuke z drużyny siódmej. Nadal dbasz o swoich towarzyszy.
Nie odwzajemniłem uścisku. Lękałem się. Jakaś wewnętrza blokada hardo walczyła z moim sercem.
- Dlaczego jesteś taka pewna, że dbam o towarzyszy? – powrócił arogancki Sasuke. Właściwie tylko dlatego, że na słowo: „Towarzysze”, na myśl przyszedł mi Ren Kanoe.
- A dlaczego przed chwilą powiedziałeś mi tyle dobrych słów? – spytała pewnie bezustannie mnie obejmując. – Zawsze wiedziałam, że jesteś dobry – zachichotała pod nosem. – Tylko ta twoja duma stała ci na przeszkodzie do otwarcia się przed innymi.
- Nie otworzyłem się przed tobą.
- Otworzyłeś się na tyle, aby mnie podnieść na duchu. Równie dobrze mogłeś to zlekceważyć. W każdym razie dziękuję ci. Teraz czuję się paskudnie z myślą, że nie doceniałam Naruto i Hinaty. Masz rację. Ren ma rację. Oboje ją macie. Im bardziej skoncentruję się na zadaniu, tym prędzej go wykonam.
Odsunęła się. Nieomal od razu uderzyła mnie myśl o tym jak bardzo bym chciał, aby zrobiła to jeszcze raz… i nie przerywała.
- Przesadziłam? – zrobiła przedziwną minę i podrapała się zmieszana po głowie.
- Chyba nie – rzuciłem.
- To był przyjacielski uścisk – zaznaczyła. – Z wdzięczności i podziwu.
Gonitwa myśli uzmysłowiła mi, że Itachi ględził coś o działaniu Kyori również podczas zwykłego dotyku. Może dlatego szczęście rozsadza mnie od wewnątrz? Nie potrafiłem znaleźć innego wytłumaczenia, bo przecież Sakura była dla mnie… Sakurą; roztrzepaną, niedojrzałą kobietą, która dziwnym trafem jest jednocześnie nadopiekuńczą matką.
To Kyori. Zdecydowanie. Przecież to nieludzkie, żeby czuć taką ekstazę przy zwykłym uścisku…
Ale gdy znów na nią spojrzałem to fragment mojej duszy, ten, który chciał aby Sakura tuliła mnie w nieskończoność, ponownie przesłał do mojego mózgu niewiarygodną informację. Sakura była piękna. Oczy jej rozbłysły iskierką rozweselenia, która mieszała się z zawstydzeniem. Znów zaczerwieniła się po czubki uszów. Natomiast ja bezustannie usiłowałem się rozluźnić, co nie wychodziło mi zbyt dobrze.
Piekielna Sakura!
- Chodź, poszukamy Ren’a – wcale tego nie chciałem, ale musiałem jakoś przerwać rozsadzającą nas ciszę. Początkowo planowałem chwycić Sakure za nadgarstek i przeć do przodu, kierując się do portu. Naturalnie coś musiało pójść nie po mojej myśli. Otóż zamiast nadgarstka przypadkowo musnąłem jej dłoń i nie myśląc za wiele wplątałem moje palce między jej.  
Milczała.
Co mogłem zrobić? Odskoczyć od niej gwałtownie: „Przepraszam! Miałem zamiar chwycić twój nadgarstek, a nie dłoń…”. A może to ten zbuntowany fragment duszy mną pokierował? Zażenowany swoimi myślami pokręciłem głową i ruszyłem naprzód. I na nowo dopadły mnie te uczucia. Tak jakbym miał prawo prowadzić ją za rękę, miał prawo ją przytulać, a nawet… całować. Tak jakbym był zobowiązany robić te wszystkie rzeczy, a przecież Haruno po tylu latach była dla mnie praktycznie obcą osobą.


Od autorki: Coraz bardziej drażni mnie ten rzadki dostęp do laptopa. Rozdziały będą pojawiać się częściej dopiero pod koniec grudnia. Przerwa świąteczna + miesiąc praktyk + ferie :D Nie ukrywam radości z tak długiej laby xD I zapewniam też, że rozdziały będą lepszej jakości. Na razie nie jestem zadowolona z moich wypocin, ale wszelakie poprawy tylko pogarszają sprawę =.=
Chyba każdemu przytrafia się taki długotrwały i intensywny brak weny, a walka z tym nie ma sensu.
Aczkolwiek! Zdobyłam wystarczająco siły, aby zaprosić was na „blogową wersję książki” XD W sumie obiecałam wam, że niedługo zaprezentuję krótki opis fabuły, więc na blogu czeka was coś takiego jak „Zapowiedź”. Pamiętacie Warriors Of Light? To taka mocno, bardzo mocno przerobiona wersja. Naturalnie możecie podarować sobie ten blog i czekać, aż opublikuję całą książkę w formacie PDF :)
Link do bloga w strefie „Reklamy”.

26 komentarzy:

  1. Witam ;)
    Bardzo podobał i się rozdział, już nie mogę się doczekać kolejnego.

    Pozdrawiam;)
    Keade153

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, czytam Twojego bloga regularnie już od czterech rozdziałów i w końcu postanowiłam dać o sobie znać :)
    Strasznie podoba mi się fabuła Twojego opowiadania i jestem pod wrażeniem talentu, szczególnie ten rozdział był super napisany, co właśnie zmusiło mnie do wysiłku napisania komentarza xd cała historia jest strasznie oryginalna i nawet nie wiem od czego zacząć w chwaleniu.. a więc zacznę od Sakury; z początku nie podobał mi się jej charakter, ale potem zaczęłam go doceniać. To, że w jednej chwili zachowuje się jak dziecko, a zaraz potem jest przykładem dobrej matki daje fajny, zabawny nawet efekt xd
    Dalej... Kanoe - nie lubię go, ale tez mnie strasznie intryguje. Prawie wgl nic o nim nie mówisz, o jego przeszłości z Haruno, co mnie irytuje i strasznie zachęca do poznania prawdy poprzez czytanie dalszych losów >.<
    I cała ta zakazana technika! Pomysł super z jednym wyjątkiem - wampir ninja był słaby xd albo inaczej, nie przypadł mi do gustu ^^ ale to tylko igła...
    To było co do ogółu, a jeśli chodzi o dzisiejszą notkę, to najbardziej mi się podobała scena wielkiej zmiany pana Uchihy, czyt. akcja pocieszyć Sakure. Zarówno opis jak i sam pomysł mi sie podobał. Fajnie nawiązałaś z tą drużyną siódmą :)
    No, więc wychodzi na to, że masz kolejną fankę :D
    Pozdrawiam

    chusteczka_aha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezwykle cieszy mnie fakt, że mam na koncie kolejną fankę :3 Dziękuję ci bardzo za tyle pochwał, a także wiele argumentów ich dotyczących.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. "wiele argumentów" haha, no tak... może nie komentuje zawsze notek, ale za to jak już to robię, to sie trochę rozpisuje ^^ no cóż, chyba będziesz musiała się do tego przyzwyczaić ;pp

      chusteczka_aha

      Usuń
  3. Świetnie się czytało :). SasuSaku - w końcu zaczyna się coś dziać ;P.
    Zastanawia mnie ta starsza Pani... była bardzo przyjaźnie nastawiona co jest dla mnie dziwne hmmm. Mam nadzieje, że wszystko powoli zacznie się wyjaśniać ;>.
    Czekam na next! Pozdrawiam.
    P.S. Dodałam nowy rozdział:
    http://naruto-oitsuku-yume.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. cześć nie lubię pisać komentarzy ale postanowiłam, że napiszę. Jestem raczej fanka yaoi ale twoje blogi uwielbiam czytać są po prostu świetne :P mam nadzieję, że szybko dodasz nową notkę chociaż myśl, że na twoim drugim blogu w najbliższej przyszłości ma pojawić się notka bardzo mnie cieszy :) nie wiem co mogę napisać notka, w ogóle twoje blogi są świetne czekam na dalsze części i rozwinięcie akcji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow. Muszę przyznać, że naprawdę bardzo się zdziwiłam, kiedy przeczytałam, że jesteś fanką Yaoi. Mam kilka takich koleżanek i z reguły każda z nich nie znosi SasuSaku, lub innych podobnych paringów. Skoro zainteresowałam ciebie... to jestem z tego naprawdę dumna :) Dziękuję za dobre słowa i gorąco pozdrawiam ^^

      Usuń
  5. szczerze?.. ten rozdział mnie zaskoczył. zaczął się tak powoli, monotonnie.. nawet nudno. jednak wraz z upływem zdań napięcie i moja ciekawość wzrastały. co prawda nastąpiło to po opuszczeniu domu pani Tomoko, ale ważne że xD. hmm. co prawda po twoim ostatnim rozdziale spodziewałam się, że ten namiesza jeszcze bardziej, a emocje sięgną zenitu. tak się nie stało i bardzo za to dziękuję. chyba nie byłby to dobry moment na wielkie problemy i tajemnice. akcja musi się toczyć swoim rytmem, a ten który stworzyłaś jest idealny. obecnie nie wiem, czy zachowanie Rena to zazdrość, czy pokazanie wyższości nad Sasuke, ale jako nieliczny nowy bohater, których miałam okazję poznać przypadł mi do gustu.
    podobał mi się moment, w którym Sakura nie zareagowała impulsywnie, tylko kulturalnie zapytała Sasuke czy może coś zrobić. pewnie gdyby się na niego rzuciła ten odruchowo by ją odepchnął. uświadamiając go, że zrobi coś nietypowego, w pewnym stopniu mogła go z tym oswoić.
    co do Sasuke.. nawet mnie ( sztywną panią pedantyczną) poruszyły słowa wsparcia. dały mi do myślenia i zastanowienia się nad tym, czy czasem watro mówić "będzie dobrze". może rzeczywiście lepiej jest powiedzieć prawdę, którą widzi się z innej perspektywy widza...
    tak więc rozdział stonowany, ale dzięki temu tak piękny. xD pozdrawiam i całuję xD ps. piękny podkład muzyczny xD i jeszcze jedno ;) czekam aż opublikujesz całą książkę.. nie wiem co prawda kiedy to się stanie, ale wakacje to piękny czas, w którym można na prawdę zrelaksować się przy dobrej książce ( twoją sobie wydrukuję i obiję w piękną okładkę) xD życzę weny, która nigdy nie zniknie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, a ja będę niezwykle szczęśliwa, że obijesz moją "książkę" w okładkę i że w ogóle ją przeczytasz xD. Widzę też, że słowa Sasuke zmusiły cię do głębokich refleksji ... ^^ I muszę stwierdzić, że zgadzam się z twoimi wnioskami.

      Dziękuję za życzenia, póki co wena jest u mojego boku xD (chyba nie ucieknie ...) Również pozdrawiam :3

      Usuń
  6. Ten rozdział był świetny! Ten uścisk, jeju *.* Przesłodkie :3
    Ogółem, co do notki: straszliwie irytuje mnie fakt, że nadal nic nie wiem na temat przeszłości Sakury i Rena, a ciekawość zżera mnie od środka :O
    I widzę, że SasuSaku powoli się rozkręca :D Szczerze, nie za bardzo lubię ten pairing, ale ty tak świetnie piszesz, że potrafię go zaakceptować :D
    Pozdrawiam, Mikayo :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie potrafię czytać blogów o paringach, których nie lubię lub delikatnie za nimi nie przepadam, dlatego dałaś mi podwójny powód do dumy. To miło, że znosisz SasuSaku dla mojego stylu pisania xD Ach i dziękuję za pochwałę :3

      Usuń
  7. Hej, zapraszam na nowy rozdział na
    http://anastasiane-reheart-sasusaku.blogspot.com/

    Co do notki to jest świetna, ale irytuje mnie fakt, że nie wiem o co chodzi Renowi... nie wiem czemu, ale lubię gościa, choć dziwny jest ;) nie za bardzo umiem go sklasyfikować jako czarny charakter ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że między Sasuke i Sakurą zaczyna iskrzyć.
    Tak na marginesie: Czytałaś może Klątwę Tygrysa? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam taki czas, że moja faza na książki była naprawdę potężna i intensywna, dlatego też pamiętam, że wśród tylu planowanych książek miałam zamiar zabrać się za Klątwę Tygrysa. Niestety póki co nie wpadła ona w moje łapska. Ale właściwie przypomniałaś mi o tej książkę. Rozumiem, że mi ją polecasz? ^^

      Usuń
    2. Oczywiście, że polecam! Jestem właśnie w połowie drugiej części i myślę, że jest naprawdę świetna.
      Osobiście nie potrafię się nią najeść i szczerze żałuję, że wyszły tylko 3 tomy. Jeśli kiedyś najdzie Cię ochota na dobrą książkę, to koniecznie po nią sięgnij. :)

      Pytałam, czy czytałaś, bo jeden z głównych bohaterów ma na imię Ren. ;D

      Usuń
    3. A więc już rozumiem ;D Ale tak szczerzę to imię Ren'a wzięłam z mangi Shaman King, bo zapadło mi w pamięci.
      I najprawdopodobniej niedługo wezmę się za czytanie. Dzisiaj mam w planach udać się do najbliższej księgarni :)

      Usuń
  9. Cudnie! Rzadko mam taki stan, że szczerzę się do monitora, a przy Twoich rozdziałach zaczynam robić to coraz częściej! To taki fajny stan, że chyba się od niego uzależnię.
    Oczywiście również się cieszę, że między Sakurą, a Sasuke zaczyna coś iskrzyć, i - również - zaczyna mnie irytować fakt, że nie wiem o co chodzi Kanoe. Niewiedza jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka, lecz jak myślę, że bez tej niewiedzy twój blog nie byłby taki sam, to jest skłonna Ci to wybaczyć :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajj! Rozpiera mnie duma z tego powodu. Cieszę się, że potrafisz się uśmiechnąć, czytając rozdziały :D A niewiedza na temat Ren'a nie potrwa zbyt długo..

      Również pozdrawiam!

      Usuń
  10. Jejku, jak ja kocham Twoje opisy! Nie są ani za długie, krótkie czy monotonne... Za to z dużą dawką humoru, co osobiście uwielbiam.
    Pierwsza tak otwarta konfrontacja... ^^ To było genialne. I jeszcze Sakura, która stanęła po stronie Saska... Myślałam, że raczej będzie próbować uspokoić obu panów, a tu proszę! Taka miła niespodzianka :D
    Niby im więcej czytam, tym więcej spraw powinno być dla mnie jasnych. A tymczasem, jest dokładnie na odwrót. Kanoe od początku był dla mnie zagadką, jednakże sądziłam, iż jest najzwyczajniej w świecie zazdrosny. W świetle ostatnich wydarzeń (a wydarzyło się wiele ;p) doszłam jednak do wniosku, że to musi chodzić o coś więcej.
    I gdy już myślałam, że lepiej być nie może, Uchiha starał się pocieszyć Sakurę :D
    A to było takie, takie... kurczę, nie używam takich słów, ale tu nie mam wyjścia... takie słodkie, że nie wiem...
    A potem ten 'przyjacielski uścisk'... I jeśli ktoś będzie teraz narzekać, że między nimi nic się nie dzieje, to ja naprawdę nie wiem...
    Ahh, byłam taka zła po szkole (chemica dała mi 2 a uczyłam się całą noc!), a ten rozdział skutecznie poprawił mi humor :)
    O. I jeszcze wejdę na tego drugiego bloga :D Chcę być na bieżąco, więc będę go odwiedzać ;p
    Pozdrawiam!
    I żeby Twoja wena wróciła! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A więc zmusiłam cię do użycia słowa "słodkie" ? :D Kurczę, zauważyłam w twoim komentarzu "Chemia" i normalnie od razu przypomniały mi się moje oceny i to, że jutro mam kartkówkę o.O Tak więc... chyba muszę ci podziękować za uświadomienie.
      I na pocieszenie... ty dostałaś 2, a mi wsadziła jedynę xD Więc nie jest tak źle xD

      Również pozdrawiam :3

      Usuń
  11. Witam, witam :)
    U mnie rozdział II
    tsuki-no-kuroi-me
    Mam nadzieję, że (jak znajdziesz czas) zajrzysz

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania! Płynnie czyta się wszystko, co napiszesz. I ogólnie fabuła opowiadania jest bardzo wciągająca ;D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Super rozdział w końcu pojawiło się coś z SasuSaku :) czekam na nexta, pozdrawiam ; )

    OdpowiedzUsuń
  14. Ajjjj!
    Nareszcie coś SasuSaku, tak na to czekałam :3 W końcu Sasuke się trochę otworzył. To porównanie do Drużyny 7 i przeszłości było słodkie, aczkolwiek zaraz po tym wizja Ren'a lekko zmniejszyła moją radość xd
    Wiedziałam, że Sakura jest nieobliczalna, szalona i tym podobne i, że ma na tyle odwagi, żeby się do niego przytulić, ale nie sądziłam, że nasz przystojniak tak zareaguje. A to, jak ją złapał za rękę powaliło mnie już na kolana *.*

    Nie mogłam się doczekać wątku miłosnego, który tak pięknie potrafisz opisać :D Czekałam, czekałam, aż w końcu się doczekałam :3

    Co do Kanoe - hmmm. Intryguje mnie jednak trochę. Oczywiście przeszkadza naszej parce :3 ale ma w sobie coś, co do niego ciągnie. Ciekawa jestem, co tak bardzo chce odkryć.
    No wgl jestem ciekawa, więc wiesz - pisz dalej ;)


    OdpowiedzUsuń
  15. Ohayo!

    Nie wiem dlaczego nie wyświetliła mi się informacja o nowym rozdziale... Na wszystkie kurczaki, aż się zdenerwowałam.

    No to tak notka była świetna. Teraz to Sasuke się postarał nie ma co. Myślę, że jego uczucia to nie tylko przyczyna tej techniki. :D Fajnie mi się czytało lekko, a w niektórych momentach na twarzy pojawiał się uśmiech rozbawienia. Bosko!

    Pozdrawiam. :]

    OdpowiedzUsuń
  16. Hmmm... Ren zachowuje się dziwnie, nawet bardzo. Od kiedy to tak bardzo zależy mu na rozwiązaniu całej tej sprawy? :o

    Fajna taka wyprawa do mega kolorowego domu. xd W mojej wyobraźni był on nietypowy, jak z bajki. xd

    Satoshi? Mam jakieś dziwne przeczucie, że to imię ma coś wspólnego z synkiem Sakury i ogólnie z całą tą techniką.

    Końcówka była cudowna. To, że Sakura przytuliła Uchihę jakoś bardzo mnie nie zaskoczyło, ale gest jaki później wykonał Sasuke powalił mnie na kolana. Szedł sobie z nią za rękę. :> Kochany Sasuś, bardzo się zmienił. <3

    OdpowiedzUsuń