„Trzy
słowa najdziwniejsze
Kiedy
wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza
sylaba odchodzi już do przeszłości.
Kiedy
wymawiam słowo Cisza,
niszczę
ją.
Kiedy wymawiam słowo Nic,
Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam
coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.”
Wisława
Szymborska
Po
raz kolejny, jako intruzi, musieliśmy przywyknąć do szmatławych warunków,
oferowanych przez naszą rolę. Niby to Akashi gwarantował, że póki co nie dostrzegł
listów gończych na ścianach budynków, to mimo wszystko cała ta sytuacja
nastręczała mnie strachem, usypiając jednocześnie moją czujność i determinację.
Maszerowaliśmy
przez lasy, alejki – rejony, gdzie szansa na spotkanie „cywilów” sięgała zeru.
Dodatkowo Akashi pilnował tyłów, czając się między kępami krzaków. Wszystko
trwało ponad półgodziny, a wydawało mi się, że od szczytów zamkowych wież
dzieli mnie co najwyżej mizerny kilometr.
Tsubaki,
która dotąd sunęła na przodzie, nareszcie przystanęła w miejscu i odtrąciwszy
kilka zawadzających gałęzi, ruchem brody poleciła nam wyostrzyć wzrok.
-
Widzicie? Tam jest tylne wejście. Wystarczy zejść jedno piętro, aby znaleźć się
w lochach – wyjaśniła, tworząc palcem w powietrzu rozmaite figury.
Siedziba
królewskich władz z tyłu wcale nie prezentowała się tak wytwornie i elegancko,
co jej przednia część. Sięgające nieba ściany powleczone były zielonkawym mchem
i gdzieniegdzie upstrzone w dziury i niszczejące cegły. Elementem, na którym
kazała nam się skoncentrować Tsubaki były drewniane, lekko uchylone drzwi o
mocno zaokrąglonych górnych rogach.
Akashi’emu
dopiero teraz udało się do nas dołączyć. Od razu wetknął łeb między mnie, a
Sasuke.
-
Nie martwcie się kamraci! Wasz uroczy kociak ma pomysł jak dostać się do
środka. O wszystkim pomyślałem wcześniej.
-
Tu nie trzeba było o niczym myśleć – syknęła pogardliwie Tsubaki. – Każdy
mieszkający na Michigacie wie, z czym strażnicy w środku mają największe
problemy.
-
Z czym? – zapytałam.
-
Z dziećmi – odparł Akashi, jakby wypowiadanie tego słowa sprawiło mu czystą
przyjemność. Sasuke poruszył się nieznacznie i usunął ręką kilka gałęzi krzewu,
przed którym przycupnęliśmy.
-
Chyba rozumiem co planujecie zrobić.
Tsubaki
zrobiła wielkie oczy.
-
Naprawdę?
-
Musisz przywyknąć – kociak parsknął śmiechem. – Sasuke może i jest gburem, ale
dzięki jego spostrzegawczości zyskałem wiele czasu, nie tracąc go na
wyjaśnienia. Gorzej z tą tutaj… - żartobliwie pacnął łapą moje ramię. – Sempai
ma trochę problemów z szybkim trawieniem informacji.
Nieprawda.
Teraz
oprócz paraliżującego strachu, odczuwałam również gniew. Dlaczego wszyscy
trzymali nerwy na wodzy? Sasuke, Akashi, a nawet Tsubaki – twarze wszystkich
zdawały się odmalowywać na sobie stoicki spokój. Może jednak z wyjątkiem
Akashi’ego. On oprócz spokoju, stroił sobie żarty z niektórych spraw
dotyczących zamku.
Parsknęłam
podenerwowana i zaczerpnęłam powietrza.
-
Ktoś będzie mi łaskaw wyjaśnić co planujecie zrobić?
Sasuke
znienacka przysunął się bliżej mnie, a jego usta omal nie musnęły mi policzka.
-
Musimy ich wywabić ze środka. To będzie bardzo proste.
-
Jak widzisz od wejścia dzieli nas kilka metrów kwadratowych uroczej łączki –
wtrąciła Tsubaki. – Otóż na tej łączce parę razy dziennie strażnicy muszą przeganiać
dzieciaki, które uwielbiają urządzać sobie tutaj zabawy. Widzisz
porozrzucane patyki, prawda? Założę się, że robią jako ich miecze. Chyba widok
zamku pozwala im się bardziej wczuć w grane role. Często udają rycerzy.
Zrozumiałam
dwie rzeczy; nasz następny cel i fakt, że rozumowanie moje i Sasuke dzieli
olbrzymia przepaść. Nigdy bym na to nie wpadła. Może po kilku nocach sumiennych
przemyśleń i analiz. Ukradkowo spojrzałam na niego z uznaniem i miałam
nadzieję, że tego nie zauważył.
Chociaż
szanse na to były nikłe. On nie musiał zauważać. Jemu wystarczyło to wyczuć.
-
Dobra – powiedziałam, aby uwolnić się od zacieśniających się wokół mnie myśli.
– Trzeba po prostu zabawić się jak oni. Tyle, że my nie przyjmujemy roli
rycerzy, tylko… dzieci, zgadza się?
Akashi
ośmielił się wyjrzeć główką zza krzaka, który stanowił naszą tarczę ochroną.
-
Dokładnie tak, Sempai. Wystarczy tylko znaleźć kretyna, który zgodzi się zagrać
w przedstawieniu.
-
Ja wiem kto w nim zagra – usta Sasuke wykrzywiły się w zawadiackim uśmiechu.
Ocho! Jak mam się nie obawiać czyhających w zamku strażników, jeśli przerażają
mnie nawet członkowie własnej drużyny?
***
Przemknęliśmy
pędem przez łąkę, przeskakując przeszkody w postaci połamanych patyków, a
następnie przylgnęliśmy płasko do ściany zamku. Od drzwi dzieliło nas teraz
parę kroków.
Sasuke
ostrożnym, acz stanowczym ruchem wypchnął Akashi’ego w przód i przykucnął,
przygotowując się do kolejnego zadania. Udzielania wskazówek.
Kot
obejrzał się za siebie w połowie drogi i łypnął na Sasuke.
-
Nienawidzę cię!
-
Przestań marudzić i bądź ciszej – syknął Uchiha.
Akashi
wahał się jeszcze chwilę, a jego wzrok znienacka padł na mnie – błagalny,
przepełniony agonią.
-
Sempai, chyba nie pozwolisz, żeby robiono ze mnie takie pośmiewisko.
Wzruszyłam
ramionami.
-
Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteś najmłodszy z nas wszystkich i masz dziecinny
głosik. Wyobrażasz sobie gbur… - odchrząknęłam szybko, czerwieniąc się po
czubki uszów. – To znaczy Sasuke w roli rozbrykanego dzieciaka?
-
To na pewno byłby ciekawy widok – roześmiał się głośno. W każdym razie głośniej
niżby należało. Skarciłam go ostrzegawczym ruchem palca wskazującego, po czym
kolejnym gestem ponagliłam do wykonania zadania.
Sasuke
kucał za mną, a słysząc jego warczenie, odwróciłam się do tyłu.
Czarne
oczy strzelały błyskawicami i buzowały ognistym płomieniem – jednocześnie.
Przełknęłam ślinkę. Tsubaki czujnie się nam przyglądała. Robiła to zresztą od
pierwszych chwil naszej znajomości, więc z czasem do tego przywykłam.
Zdobyłam
się na niewinny uśmiech.
-
Co jest, Sasuke?
-
Toleruję fakt, że ten kocur się tak do mnie odzywa, ale ciebie proszę o
zachowanie odrobiny więcej przyzwoitości.
-
Przecież się poprawiłam!
-
Wolałbym, żebyś w ogóle nie musiała się poprawiać.
-
Skoro nie chcesz, żeby nazywano cię gburem… przestań się tak zachowywać! –
wygarnęłam mu wprost, umykając wzrokiem z powrotem w stronę Akashi’ego. Och!
Przyczyna niekontrolowanego wybuchu była prosta. Wciąż rozsadzała mnie złość na
myśl o „testowanym pocałunku”.
Sasuke
bez cienia wątpliwości miał w zanadrzu jakąś ripostę w ramach rewanżu, ale jego
uwagę odwrócił kociak, który właśnie wypełniał swoją misję i czmychnął obok
drzwi, znajdując się tym samym po ich drugiej stronie.
Tsubaki
wystawiła kciuk, dając mu znak gotowości.
Akashi
westchnął i z miną męczennika zawołał:
-
Hej, ty głupi, arogancki gburze! Jestem rycerzem i zaraz cię poszatkuję, za to,
co żeś uczynił!
Zachichotałam
cicho. Gra aktorska Akashi’ego mimo wszystko była bardzo wiarygodna. W tym
samym czasie zwierzę odskoczyło w bok, a z miejsca poderwał się Sasuke i nadal
przylepiony do ściany, ostrożnie przyczajał się ku drzwiom.
Ruszyłam
za nim. Nie chciałam być bezużyteczna.
Z
wnętrza zamku dobiegł nas niewyraźny szczęk metalu i jakieś majaczenia, których
nie potrafiłam zrozumieć. Po głosie poznałam jednak, że ich autorem jest
mężczyzna. Sasuke stanął w pozycji gotowości, a ja przyczaiłam się tuż za nim.
-
Dzieciaki, ile razy… - zaczął znużony głos, ale urwał się w momencie, gdy
Uchiha grzmotnął mężczyznę zaciśniętą pięścią w twarz. Dźwięk był tak potworny,
że na krótką chwilę znieruchomiałam z przestrachem. Pokaźnych rozmiarów
strażnik z łysiną i ubraniami, przypominającymi zbroję, która zamiast z żelaza,
zrobiona była z grubego materiału, upadł na ziemię, tracąc przytomność.
-
Co się tam dzieje? – usłyszałam drugi głos.
Właśnie
wtedy odzyskałam trzeźwość umysłu i mijając Sasuke, przygotowałam się do
natarcia. Nie dbałam o nieplanowaną interwencję, ani o zdezorientowanie mojego
kompana. Chciałam pokazać, że też potrafię się na coś przydać.
Zatem
zebrałam w sobie całą siłę i gdy mężczyzna wreszcie wyłonił się ze środka
zamachnęłam się, a ostatnim co stanęło mi przed oczami były jego wielkie oczy
na widok leżącego na ziemi pobratymca. Głowa strażnika łupnęła w drzwi, po czym
ciało osunęło się na ziemię.
Zamilkliśmy.
Akashi
przystawił łeb do ścian zamczyska i wytężył słuch.
-
Chyba było ich tylko dwóch – stwierdził.
Wielkim
krokiem ominęłam dwa spoczywające u moich stóp ciała i odchyliłam drzwi.
Wewnątrz panował mrok. Od razu przywiódł mi na myśl warunki z jakimi musiałam
zmagać się w jaskini. Tutaj również źródłem świata były tańczące płomienie
samotnej pochodni. Oprócz tego dostrzegłam zarysy dwóch drewnianych taboretów,
na których wcześniej musieli zasiadać strażnicy.
Coś
ścisnęło moje ramię i postawiło do pionu.
-
Nigdy więcej tak nie rób, Sakura. Przecież ustaliliśmy, że to ja załatwię
strażników – Sasuke zmierzył mnie surowym spojrzeniem. Zignorowałam jego uwagę
i na powrót skoncentrowałam się na wnętrzu zamku. Akashi dał mi sygnał
skinięciem głowy, a Tsubaki naparła ciałem na drzwi.
Ich
skrzyp był tak głośny, że z całą pewnością dobiegł do uszu każdego z szeregu
królewskiej armii. Mimo to posuwałam się dalej, robiłam wszystko z myślą o
Ren’ie.
-
Idźcie dalej – poleciła Tsubaki. – Ja schowam gdzieś tych strażników i poszukam
jakiegoś klucza. – I zniknęła na zewnątrz.
-
No… jakimś cudem udało nam się wejść do środka – Akashi najwyraźniej nie
spodziewał się, że krok pierwszy zakończy się powodzeniem. Rozejrzałam się
dookoła. Z boku ciągnął się krótki korytarz prowadzący do kolejnych drzwi,
zaraz obok zauważyłam kręte stopnie, które zdawały się kierować na szczyt jednej
z wież.
Ucieszyłam
się dopiero, gdy natknęłam wzrokiem na kolejne schody – tym razem wiodące w
dół. Sasuke dostrzegł je w tej samej chwili i mimo gniewu wysłał mi
porozumiewawcze spojrzenie.
-
To tam – powiedział cichutko Akashi.
Wyruszyłam
jako pierwsza. Z każdym kolejnym pokonanym stopniem ściany były coraz bardziej
wyświechtane, a cegły zdawały się z ledwością utrzymywać całą konstrukcję.
Temperatura gwałtownie się obniżyła, a panujący mrok przypomniał mi o
miliardach straszliwych horrorów, których się naoglądałam. Ku memu zdziwieniu
prowadziłam całą gromadę aż do końca schodów. Wzmocniłam każdy swój zmysł,
kiedy wreszcie wyszłam na kolejny korytarz, jeszcze ciemniejszy i bardziej
przerażający od pozostałych.
To
były lochy. Bez cienia wątpliwości.
Konstrukcja
miejsca przypominała trochę więzienie, tylko korytarz był wyjątkowo krótki. Po
jego obu stronach usytuowane były cele i pochodnie. Widziałam potworne, rdzawe
kraty i mnóstwo zwisających pajęczyn.
Przez
chwilę staliśmy w milczeniu czekając na jakieś dźwięki, protesty, wołania.
Gdybym była więźniem na pewno uradowałyby mnie dobiegające kroki. Przynajmniej
na jakiś czas mogłabym zacząć mielić językiem do kogoś innego, oprócz
wytworzonej w upiornych warunkach mojej drugiej jaźni.
Przełknęłam
ślinę i cofnęłam się o krok.
-
Nikogo tu nie ma?
-
Najwyraźniej ci dwaj strażnicy musieli pilnować lochów – Tsubaki zbiegła na dół
i dołączyła do nas. W jej prawej dłoni szczękał plik kluczy. – Na Michigacie
nie ma zbyt wielu śmiałków, którzy odważyliby się złamać prawo. Najczęściej w
lochach umieszczani są ludzie tacy jak wy. Intruzi, albo włóczędzy. Przy
okazji… znalazłam klucze u jednego ze strażników.
-
Czy ktokolwiek w ogóle tutaj jest? – Sasuke uaktywnił Sharingan. Przyjaciółka
Akashi’ego po raz kolejny znieruchomiała i przypatrywała się mu. Być może
Sasuke wpadł jej w oko. Domysł, acz możliwy w ogóle mnie nie zadowolił.
Pozbierałam się prędko w sobie i zacisnęłam pięści.
-
Tu musi być Ren… - znów przejęłam inicjatywę i ruszyłam przodem. Z każdym
krokiem stawałam się coraz bardziej niepewna. Mijałam cele, które świeciły
pustkami. Jedynym elementem za kratami były leżące kajdany upstrzone w pajęczą
sieć i rdzę.
Kiedy
zaczynałam tracić nadzieje, a korytarz pomału dobiegał końca, usłyszałam szmer.
Cichy, ledwie dosłyszalny. Raptem przystanęłam w miejscu oczekując kolejnego
dźwięku. Szczęk łańcuchów rozniósł się echem po korytarzu, a potem zaczął
akompaniować mu przeraźliwy jęk.
Serce
podeszło mi do gardła, lęk się wzmógł. Chciałam od razu rzucić się pędem ku źródle
odgłosów, ale ciało przestało na moment reagować. Dopiero twarde kroki Sasuke,
który pośpiesznie mnie minął utwierdziły mnie we wcześniejszych domysłach.
To
Ren…
To
musiał być on!
Ta
myśl sprawiła, że nogi od razu zaczęły pracować na najwyższych obrotach,
prowadząc mnie przed siebie. Podminowana zepchnąwszy Sasuke w bok, biegłam
jeszcze kilka sekund aż dotarłam do ostatniej ulokowanej tutaj celi.
-
Ren! - Desperacko ścisnęłam zardzewiałe kraty.
Mężczyzna
poruszył się nieznacznie. Siedział żałośnie na zimnej podłodze z opuszczoną
głową i ramionami uniesionymi na wysokości barków, przez przykute do ściany
nadgarstki. Na sobie miał wyłącznie pokiereszowanie spodnie sięgające nieco
ponad kolana. Na tle mrocznych barw celi gorzała jego naga klatka piersiowa o
wyjątkowo ciemnej karnacji.
Zachłysnęłam
się radością, a w oczach poczułam gromadzące się łzy.
-
Ren…
Ren
jednak nie podnosił wzroku.
Sasuke
stanął obok mnie i przez chwilę uważnie przyglądał się Kanoe. Na jego torsie
zauważyłam kilka zadrapań i pojedyncze linie zakrzepniętej krwi.
-
Ren, wreszcie cię odnalazłam – wykrztusiłam z siebie. – Co oni ci zrobili? Jak
mogli…?
Tsubaki
rzuciła kluczami, a Sasuke chwycił je w powietrzu. W końcu Ren spojrzał na nas
zamglonych i wycieńczonym spojrzeniem. Tak jakby zaraz miał nas opuścić.
Rozgorączkowana patrzyłam jak Sasuke rozprawia się z metalową kłódką.
W
końcu usłyszałam szczęk, a drzwi celi uchyliły się delikatnie. Szybko jednak
rozwarłam je z impetem i dosłownie wtłoczyłam się do środka.
-
Na Boga… - usłyszałam przerażony głos Tsubaki. – Co oni mu zrobili?
-
Nie wiedziałem, że twój wuj jest zdolny do czegoś takiego – przyznał Akashi.
Czułam na sobie wzrok całej trójki, ale narastające w mojej głębi serie
sprzecznych emocji nie pozwoliły mi zwracać na to uwagi. Ujęłam w dłonie twarz
Ren’a i zmusiłam go, by na mnie spojrzał.
-
Nie wyglądasz najlepiej…
-
I nie najlepiej się czuję - wychrypiał. Moje serce ścisnęła niewidzialna
pięść żalu i smutku. Musiałam naprawdę mocno się starać, aby nie wybuchnąć
płaczem. – Jak udało wam się uciec? Skąd w ogóle wiedzieliście, że tu jestem?
Słyszałem, że przeszukali całą wyspę – tu mozolnie odwrócił wzrok, który padł
na Tsubaki i Akashi’ego. – Kim oni są? Hej… ten kot… przecież to on…
-
To dzięki mnie udało im się uniknąć natknięcia na armie Michigatty – oznajmił
dumnie kociak.
Ren
zmarszczył brwi, więc dodałam naprędce:
-
Pomaga nam. Znaleźliśmy jaskinie i tam się ukryliśmy. Przedtem udało nam się
podsłuchać jak jakaś kobieta mówiła o twoim schwytaniu. Musieliśmy trochę
przeczekać, aby móc cię uratować, potem dołączyła się jeszcze Tsubaki, która
dobrze zna ten zamek… ale nareszcie tu jesteśmy – krótką chwilę zatopiłam się w
jego czekoladowym spojrzeniu, które straciło dotychczasowy blask. Potem nie
mogłam się powstrzymać. Z westchnięciem ulgi opatuliłam jego szyję i wzdychałam
dobrze znany mi zapach. Nawet odór lochów mi nie zawadzał.
Bolało
mnie serce. Nie myślałam, że kiedykolwiek ujrzę Ren’a w takim stanie. Ale nie
tylko to zadawało mi ból. Za największą dawkę cierpienia był odpowiedzialny on
sam i brak radości, ulgi, ani też wdzięczności na jego twarzy.
Był
kamienny i zimny. Jak zawsze.
Sasuke
odchrząknął i kazał mi się odsunąć. Zrobiłam to, obserwując jak uporczywie
stara się odnaleźć pasujący klucz. Następnie przeniosłam wzrok na Ren’a. Głowę
znów miał spuszczoną w dół – nie patrzył na mnie.
-
Jakieś nowości? – zapytał swoim zwyczajowym tonem Sasuke.
Ren
pokręcił głową.
-
Nie.
-
Jesteś pewien?
-
Sugerujesz, że kłamię? Zresztą teraz nie ma czasu na tłumaczenia. Powiem
wszystko, gdy wreszcie się stąd wydostaniemy.
Czwarty
z kolei klucz wsunął się do dziurki i przekręcił. Uderzające o ziemię kajdanki
zadźwięczały mi w uszach. Otarłam łzy, których na szczęście nikt nie zauważył i
mimo protestów pomogłam Ren’owi się podnieść, przytrzymując jego ramię i tors.
Sasuke
już nic więcej nie powiedział.
Kiedy
myślałam, że w spokoju zdołamy opuścić tereny zamku przez myśl przemknęło mi,
że to było zdecydowanie za łatwe.
Równie
z tym stwierdzeniem z góry dobiegły nas jakieś bojowe okrzyki i serie
nierozpoznawalnych dźwięków.
Oczy
Tsubaki i Akashi’ego otworzyły się szeroko w panice.
-
Nie jest dobrze… - Dziewczyna gwałtownymi ruchami rąk wskazała nam kierunek, z
którego przyszliśmy. – Musimy uciekać! Szybko!
-
Skąd wiedzą, że tu jesteśmy? – zapytał wściekły Sasuke.
Popchnęłam
Ren’a w kierunku Tsubaki, która była najbliżej wyjścia. Dziewczyna chwyciła go
za nadgarstek i zaczęła wlec za sobą, majacząc pod nosem coś o zaufaniu.
Akashi
ze swoją kocią prędkością znalazł się na schodach po paru sekundach. Wyszłam z
celi jako ostatnia i również rzuciłam się biegiem za resztą. Sasuke pędził
ramię w ramię obok mnie, czułam jak kątem oka dokonuje obserwacji.
-
Szybciej! – zawołał.
Popłoch
i histeria w jego głosie pozytywnie podziałały na prędkość przebierania nogami.
Dotarliśmy do schodów, gdy reszta była już w połowie drogi. Słyszałam
nawoływania Akashi’ego i zbulwersowane pretensje Ren’a.
Pokonując
stopnie, wykrzyknęłam:
-
Strażnicy musieli się ocknąć! Nie wiem, gdzie Tsubaki ich ukryła, ale… nie… to
za szybko. Nie zdążyliby wszcząć alarmu! Jesteśmy tu dosłownie pięć minut! –
wykrzyknęłam.
Sasuke
odnalazł w mroku moją rękę i mocno ją ścisnął.
-
Będziemy się martwić o to później. Teraz biegnij szybciej!
Nawet
w czasie wszechogarniającej paniki mój umysł był w stanie zaprezentować mi
zestaw dojmujących wspomnień pocałunku i reakcji Sasuke na proste zapytanie o
jego przyczyny. Z rozwścieczonym warknięciem uwolniłam rękę z jego uścisku. Narastające
we mnie uczucie złości pozwoliło mi wyprzedzić Sasuke i jako pierwszej dobiec
na właściwie piętro.
Tsubaki,
Akashi i Ren znikali właśnie za drzwiami na zewnątrz. Udało mi się pochwycić
spojrzenie Kanoe, który oglądał się za siebie z rozwartymi oczami. Jego usta
otworzyły się szeroko, ale zanim zdołały wykonać odpowiednią serię ruchów, Ren
rozpłynął się za nędzną ścianą zamku i znalazł się na świeżym powietrzu. Kiedy
myślałam już, że mnie i Sasuke również uda się osiągnąć ten cel, tajemnicze drzwi
naprzeciwko mnie otworzyły się z impetem i grzmotnęły w ścianę, wywołując fazę
opadających w dół szczątków cherlawych cegieł.
Pisnęłam
na widok tabunu zmierzających w moją stronę mężczyzn i kobiet z uniesionymi
mieczami oraz tarczami. Wyjście na zewnątrz momentalnie zostało zablokowane.
-
Sasuke! – ryknęłam zrozpaczona.
Sasuke
miał chyba równie potężny mętlik w głowie, co ja. Chwilę zajęło mu dojście do
siebie, ale nawet najmądrzejszy i najbystrzejszy człowiek stąpający po ziemi
powziąłby się tego ruchu, o którym w tym momencie myślałam.
Jedynym
źródłem ucieczki były kręte schody, które wcześniej uznałam jako drogę na
szczyt jednej z zamkowych wież.
Mimo
wcześniejszego odrzucenia, Sasuke ponownie chwycił moją rękę i tym razem zrobił
to dwa razy mocniej.
-
Stójcie! – zawołał ktoś z hordy armii.
Nie
usłuchaliśmy. Uchiha pędem powlókł mnie w stronę schodów, przez co omal nie
wpadłam na jakąś uzbrojoną kobietę. Jej ostrze szybowało nad moją głową. Jakimś
cudem udało mi się ominąć atak. Już po chwili kierowaliśmy się krętymi
stopniami w górę, ścigani przez chmarę dudniących i szybkich kroków.
Oprócz
strachu, w głowie wciąż obijało mi się jedno pytanie.
Skąd
wiedzieli, że jesteśmy w zamku? Strażnicy stracili przytomność, a nawet jeśli
zdążyliby wrócić do siebie, czynem niemożliwym byłoby powiadomienie o naszej
obecności całego zamczyska.
Dotarliśmy
na jakieś piętro. Oddychałam szybko, a nogi pulsowały mi nieznośnym bólem, zaś
w sercu hulała masa emocji związanych z odnalezieniem Ren’a i stania się ofiarą
dzikiego pościgu. Dostrzegłam elegancki czerwony dywan, tego samego koloru
jedwabiste zasłony, połyskujące w blasku promieni słonecznych, które przebijały
się przez wielkie balkonowe okno.
Niestety
nastrojowe pomieszczenie nie było puste. Po dywanie, z harmonią przechadzała
się dwójka mężczyzn, spokojnie o czymś dyskutując. Po mieczach zetkniętych za
paskami i ubiorze od razu zrozumiałam, że są to kolejni strażnicy. Zauważywszy
nas, dołączyli do pościgu, nawołując coś na depczącą nam po piętach armię. Nie
mieliśmy wielu wariantów. Musieliśmy dalej wspinać się po stopniach.
Po
ominięciu kolejnych kilku pięter, Sasuke zbliżył się do mnie.
-
Sakura, będziemy musieli walczyć.
-
Wiem – przygryzłam dolną wargę i zaczerpnęłam powietrza. Byłam wycieńczona
stałym biegiem, a świadomość, że muszę zebrać siły na walkę dodatkowo odbierała
mi pozostałości werwy.
Nasza
podróż dobiegła końca, gdy uprzednia teoria się potwierdziła. Naprawdę
zmierzaliśmy w stronę szczytu wieży. Skończyły się raz za razem napotykanie
piętra, teraz pokonywaliśmy wąskie, zataczające koła stopnie. W końcu
dotarliśmy do końca. W pierwszej sekundzie rozpaczliwe stwierdziłam, że jest to
ślepy zaułek, ale po bliższym przyjrzeniu wśród masy przestarzałych cegieł
dojrzałam drewniane drzwiczki... w suficie. Na szczęście korytarz zwęził się ze
wszystkich stron, dzięki czemu wejście miałam kilka centymetrów nad głową.
-
Szybko! – teraz to ja poganiałam Sasuke, który siłą rąk naparł na drewniany
prostokąt. Powtórzył ten zabieg kilkakrotnie zanim drzwi zareagowały. Otworzył
je prędko, a do środka momentalnie wbiegło oślepiające światło dnia. Sasuke
pokręcił głową, przytrzymał się czegoś na zewnątrz i podciągnął całą masę
swojego ciała znajdując się tym samym na szczycie. Oprócz blasku słońca,
poczułam jak z moimi włosami igra lekki wietrzyk. Słysząc tupoty zbliżających
się stóp, metodą prób i błędów spróbowałam odtworzyć ruchy Sasuke.
-
Cholera…
Uchiha
wyciągnął do mnie rękę.
-
Trzymaj.
-
Nie! Dam radę sama.
-
Lada moment będzie tu cała królewska armia, której tak bardzo się boisz. Nie
czas na twoje przebłyski samodzielności.
Co
za idiota, co za kretyn, myślałam usiłując wycisnąć całą siłę ze swoich mięśni,
aby podciągnąć ciało do góry. Sasuke stał nade mną z wyraźnym triumfem
odmalowanym na twarzy.
Spojrzałam
na niego z furią.
-
To było do przewidzenia! Z tobą nawet nie można podzielić się skrytymi lękami,
bo już znajdujesz sobie kolejny powód, by ze mnie szydzić! – wykrzyknęłam na
jednym wdechu.
-
To nieprawda. A teraz… - przykucnął i chwycił mnie pod pachami. – Przykro mi
Sakura, ale nie mam zamiaru marnować czasu. – Moje ciało wzbiło się do góry i
już po chwili w całej okazałości znalazłam się pod naporem silnego wiatru i
ciepłych objęć słońca.
Słońca?
Zamrugałam
oczyma, a przed sobą ujrzałam śnieżnobiały podkoszulek Sasuke.
-
Nie rób tak! – odskoczywszy w bok, zdjęłam z tyłu ciężar plecaka. Czułam na
sobie spojrzenie Sasuke, ale lekceważyłam je, pochłonięta przez gmeranie w
torbie. Ostatecznie z jej wnętrza wyciągnąłem potrzebne mi kunai i na powrót
nałożyłam bagaż na plecy.
Katana
Sasuke zalśniła w słońcu, kiedy ten wynurzył ją z pochwy, po czym zbliżył się
do mnie. Teraz staliśmy naprzeciw tajemniczej furtce, przez którą się tu
znaleźliśmy. Okazało się również, że bynajmniej nie był to szczyt wieży, tylko…
całego zamczyska. Przestrzeń wokół nas rozciągała się na kilkadziesiąt sporych
metrów kwadratowych, stąd widziałam też panoramę całej Michigatty i paru
mieszkańców, którzy przystanęli w półkroku na uliczkach, zauważając nasze
wyczyny.
-
Jesteś pewna, że dasz radę? – usłyszałam jego głos.
-
Trenowała mnie Piąta, a ty masz czelność się o to pytać? – odwarknęłam, wciąż
skupiając wzrok na stronie, skąd zwiększało się natężenie słyszalnych kroków.
Sasuke
prychnął.
-
Zapewniałaś mnie, że od kiedy stałaś się matką, twoje umiejętności zbladły i
nie byłaś na żadnej misji.
-
One nie zbladły. One zostały uśpione.
-
Właśnie – coś w jego tonie podpowiadało mi, że jego właściciel właśnie się
uśmiecha.
W
moim sercu wciąż gnieździł się strach, ale chęć zaprezentowania Sasuke swoich
umiejętności skutecznie go likwidował. Właściwie byłam zwarta i gotowa na
natarcia. Nie uciekałam od nieuniknionego, tylko z adrenaliną płynącą w krwi
czekałam na wyłonienie się pierwszego członka armii.
Krzyki
stały się wyraźniejsze.
Głowa
pierwszego mężczyzny stanęła przed naszymi oczami. W rękach trzymał nóż
myśliwski i tarczę. Za nim płynął dalszy strumień opryszków.
-
Umiejętności mam uśpione. Teraz wystarczy tylko je zbudzić! – ostatnie zdanie
ryknęłam, korzystając z całej siły moich płuc. Udzielił mi się nastrój
bojowości, jaki prezentowali nasi wrogowie.
I
już po chwili chmara osób zasłoniła mi dostęp do Sasuke i otoczyła mnie z
wszystkich stron. Zabrałam się do ataku. Blokowałam każdy zamach swoimi
kunai’ami, starając się używać nóg do zepchnięcia intruzów. Nie chciałam ich
zabijać, tylko poturbować, lub co najwyżej doprowadzić do utraty przytomności.
Z
dziury w podłodze wyłaniało się coraz to więcej osób i wszyscy tak samo uzbrojeni.
Nie traciłam wiary i woli walki. Wrogów było dużo, ale ich refleks, ruchy i
orientacja zdołały podtrzymać mnie na duchu i dodać pewności siebie. Akashi
miał rację. Żaden z nich nie cechował się ponad przeciętnymi umiejętnościami,
toteż z łatwością ich od siebie odpychałam.
Poczułam
za sobą czyjąś obecność i zamachnęłam się. Mój łokieć trafił prosto w szczękę
mężczyzny, który grzmotnął o ziemię. W skutek tego kilku jego sojuszników
potknęło się na kwilącemu strażnikowi i również zniknęło mi sprzed oczu. Kolejny
wróg zasłonił się tarczą. Wymierzyłam w nią kopniakiem, a jej właściciel
zatoczył się i upadł. Po chwili cała mini-wojna, tocząca się na dachu zamku
zaczęła mi sprawiać niemałą frajdę. Niektórych powalałam z figlarnym uśmiechem
na ustach, innych zaś żegnałam okrzykiem godnym członka ich szeregów.
Odzyskałam Ren’a! I nikomu nie pozwolę go odebrać!
Co
chwila rozglądałam się kątem oka, analizując wszystko. Zrozumiałam też, że na
dole mamy liczną widownie. Po uliczce, która prowadziła do wejścia zamku rozsiani
byli ludzie z głowami uniesionymi do góry.
I
właśnie wtedy, przez chwilową nieuwagę nie dostrzegłam mężczyzny, który
przygotowywał się do zadania ciosu mieczem. Ten z pewnością wszedłby w moje
ciało, niczym nóż w masło. Ów atak naprawdę mnie ocucił. Bowiem byłam już
pewna, że skończę potyczkę z poważnym uszczerbkiem.
Szykowałam
się psychicznie na przyjęcie ciosu, gdy źrenice oprycha nagle znieruchomiały, a
twarz gwałtownie pobladła. Tocząc wzrokiem po jego sylwetce w piersi ujrzałam
plamę krwi, która stopniowo się rozrastała, brudząc szkarłatną czerwienią
rejowy wokół prawej piersi.
Mężczyzna
upadł, a za nim wyrósł Sasuke z uniesioną kataną. Na końcu miecza dostrzegłam
spływające kropelki krwi.
-
Zabiłeś go! – pisnęłam.
-
Inaczej on zabiłby ciebie. Bądź bardziej ostrożna.
-
Jesteś…! – urwałam, zauważywszy kolejnego wroga śpieszącego w moją stronę.
Zablokowałam jego atak, uderzyłam pięścią w twarz i na piękne zakończenie
zadałam kopniaka w brzuch. Strażnik z głośnym jękiem upadł na ziemię.
Korzystając z chwili spokoju, dokończyłam: – Jesteś okrutny! Nie możemy ich
zabijać!
Sasuke
zdążył już zająć sobie czas, poprzez usuwanie z drogi następnych członków
armii. Kontynuując, wykrzyknął:
-
Długo jeszcze będziesz się na mnie wściekać?
-
Tak! – wyrwałam jakieś kobiecie tarczę i rzuciłam przedmiot pod nogi. Zanim
zdążyła na mnie spojrzeć, wykonałam serię ciosów, które powaliły ją na ziemię.
W
tle słyszałam sapanie Sasuke.
-
Mamy współpracować! Jeśli będziesz tak się zachowywać, na pewno niczego nie
osiągniemy!
Skumulowałam
w dłoniach zielonkawą chakrę. Energia natychmiast wzbudziła w moim ciele
przyjemnie ciepło, ale i poczucie siły. Następnie zaczęłam sunąć przed siebie i
pozbywać się ludzkich przeszkód, używając siły Piątej Hokage. Ciekawe co
rzekłaby Tsunade-sama widząc mnie w takim wydaniu?
-
To ty wszystko skomplikowałeś! – powiedziałam do Sasuke, nie przerywając biegu.
– Już chyba wolałabym żebyś ciągle grał zimnego drania, a nie raz za razem
chwalił się przypływami czułości!
-
Mam zacząć tego żałować?
-
A nie żałujesz? – na chwilę ciężar natarcia zelżał, a strażnikom trochę zajęło
dotarcie tutaj. Sasuke znalazł się wówczas naprzeciwko mnie z kataną
przygotowaną do ataku. Nasze spojrzenia się spotkały. W napięciu oczekiwałam
odpowiedzi.
-
Nie – odparł krótko. – Nie żałuję.
Potem
zastanawiałam się czy aby na pewno myślimy obecnie o tym samym. Dla Sasuke
„przypływem czułości” mogło być nawet udzielenie mi pomocy, podczas wspinaczki
na szczyt zamczyska.
Uchiha
przybrał zamyślone wejrzenie. Jakby wahał się przed wypowiedzeniem kolejnych
słów.
Czekałam
cierpliwie.
Ale
strażnicy nie.
Symfonia
ocierającego się o siebie żelastwa była klarownym znakiem na ich ponowny atak.
Parsknęłam gniewnie i rzuciłam się na napastników. Sasuke, ku memu zaskoczeniu
również nie wydawał się być zadowolony z ucieczki od tematu. Wierzgał się z
bitewnym okrzykiem. Byłam bardziej wściekła niż kiedykolwiek. Może tylko to
sobie wyimaginowałam, ale odnosiłam wrażenie, że niektórzy ze strażników
spoglądają na mnie ze strachem i samowolnie schodzą mi z drogi. Zapewne
wyglądałam koszmarnie z rozwichrzonymi włosami, rozgniewanym wzrokiem i
zgrzytającymi zębami. Nie mówiąc już o płynącej przez moje dłonie chakrze.
Na
moment szturm ataków po raz kolejny stał się rzadszy. Wyłapałam w tłumie
spojrzenie Sasuke i zmusiłam się, by jak najdłużej go utrzymać.
Uchiha
rozprawił się z jednym mężczyzną i szykował się do drugiego ciosu, kiedy nagle
wykrzyknął:
- A jeśli powiem ci, dlaczego to zrobiłem? Czy wtedy zaczniesz się normalnie
zachowywać?!
-
Przecież już mi powiedziałeś! – Dołączyłam do jego rejonów. Królewska armia
otoczyła naszą dwójkę. Stykaliśmy się z Sasuke plecami, poruszając czujnie
niczym drapieżne tygrysy. – Zrobiłeś sobie krótki test… na mnie!
-
Test? – jęknął zdziwiony.
-
To była chwila słabości, zgadza się? Musiałeś uczynić ze mnie królika
doświadczalnego!
-
Co ty gadasz za bzdury?
Zignorowałam
to i rzuciłam się na trójkę mężczyzn w zasięgu mojego wzroku. Spomiędzy pola
walki, sapiących wrogów i zgrzytów nacierającego na siebie metalu słyszałam
głos Sasuke. Prędko powaliłam na ziemię wybranych napastników i zbliżyłam się
do niego na tyle, aby móc usłyszeć jego słowa.
-
Powiem ci dlaczego to zrobiłem! – krzyknął, nie patrząc na mnie, tylko
zamierzając się do kolejnego uderzenia. Kobieta z tarczą upadła na ziemie. –
Powiem ci i bynajmniej nie byłaś żadnym królikiem doświadczalnym! Właściwie… -
tu urwał, zaczerpnął powietrza i parsknął śmiechem. – Właściwie mogłem się
spodziewać, że tak to odbierzesz.
-
Przestać chrzanić i powiedz mi w końcu! – odryknęłam równie wściekła.
Myślałam,
że kolejna część konwersacji będzie przebiegać tak samo. To było bardzo
pożyteczne postępowanie, łącząc przekazywanie komunikatów z powalaniem na
ziemię królewskich opryszków. Jaka oszczędność.
Jednak
Sasuke najwyraźniej nie odpowiadała taka forma dialogu. Stłumiłam w sobie jęk
przerażenia, gdy przyciągnął mnie do siebie i mocno objął jedną ręką.
Najwyraźniej znów za bardzo odpłynęłam i następny „rycerz” miał mnie podaną na
talerzu, bo katana Sasuke za moimi plecami nadal szybowała w powietrzu,
odpychając armię.
Ale
wtedy Sasuke nachylił się nade mną. W napięciu uniosłam wzrok.
-
Chyba cię lubię, dobra?
-
L-lubisz mnie? – zachłysnęłam się powietrzem. – A-ale co masz przez to na
myśli? Lubisz mnie jako przyjaciółkę?
Jako
odpowiedz Sasuke odepchnął mnie od siebie i skoncentrował na kolejnym ataku.
Dla mnie dalsze ruchy nie były już tak oczywiste. Zmagałam się z okropnie
potężną dawką oszołomienia i praktycznie przez kilka długich sekund stałam w miejscu
niczym sparaliżowana.
-
Nie! – odezwał się. – Lubię cię jako kobietę!
O
rzesz ty!
W
moim wnętrzu rozparło się tyle uczuć, że z trudem przyszło mi to opanować.
Przyglądałam się każdemu ruchowi Sasuke i zastanawiałam się czy to moja
wyobraźnia nie wywinęła żadnego psikusa.
Zastanawiałam
się też ile czasu trwam w bezruchu, bez kontaktu z rzeczywistością.
-
Sakura!
Ktoś
wołał moje imię.
Sasuke.
Mężczyzna,
który lubi mnie, nie jako przyjaciółkę, ale jako… kobietę. Mężczyzna, który
znalazł sobie naprawdę spektakularny moment na wyznanie.
W
tym momencie coś szarego śmignęło mi przed oczyma, a zaraz potem obraz
zasłoniła drewniana tarcza z wyrzeźbionymi literami, na których nie miałam
czasu się skupić.
Narzędzie
naparło na mnie z olbrzymią siłą. Spanikowana starałam się odskoczyć, ale
zewsząd wyłaniali się nowi wrogowie. Cofałam się do tyłu i na próżno usiłowałam
przeciwstawić się sile mężczyzny, który trzymał tarczę.
-
Sakura! – powtórzył Sasuke. Wtedy zrozumiałam też, że moja sytuacja jest w
bardzo krytycznym stanie.
Cholera,
cholera, cholera!
Zebrałam
w dłoniach nowe pokłady energii, ale mój napastnik zebrał nowe pokłady siły i
zanim wycelowałam w niego chakrą Piątej, on zdążył cisnąć mną w tył.
Przyszykowałam się do zamachnięcia i oddania ataku, lecz wówczas poczułam, że
pod nogami brakuje mi stałego gruntu.
Do
stu piorunów!
Dopiero
teraz uświadomiłam sobie, że zwycięskie twarze członków armii oddalają się ode
mnie w zadziwiającym tempie, a moje ciało bezwiednie opada w dół. Krzyknęłam
przerażona, zaczynając szargać się w powietrzu. Ile metrów mogło mieć to
zamczysko? Pięćdziesiąt? Sześćdziesiąt? Jak mogłabym ułożyć swoje ciało, aby w
najbardziej możliwy sposób załagodzić upadek?
Stado
gapiów na dole również musiało zauważyć mój przesądzony losy. Za sobą słyszałam
chór zdziwionych jęków, zalęknionych odgłosów i krzyków typu „Ona spada!”. Tak,
do cholery! Spadam! Pode mną piętrzyło się zaledwie kilkanaście metrów i punkt,
w który uderzę.
Nie!
Nie mogę umrzeć!
Nie
mogę zostawić Satoshi’ego!
Nie
mogę zostawić wyznania Sasuke i nie dopytać się o więcej szczegółów!
Trzy
wnioski, do których doszłam zmieniły moją sytuację o tyle, że teraz spadałam
bez przerażenia, tylko z zaciętym wyrazem twarzy. Oprócz tego w głowie nie
kłębiły mi się żadne pomysły. Nawet używając chakry nie jestem w stanie
przetrwać tego upadku. Siła napierającego powietrza utrudniała mi ruchy.
-
Uch, Sakura! – usłyszałam znienacka.
Sasuke?
Nie,
to nie mógł być Sasuke.
Wtedy,
kiedy czułam już, że lada moment zakończę swój żywot, coś ciepłego chwyciło
mnie na plecach i pod kolanami. Zdesperowana uczepiłam się obiektu, nie
zastanawiając się skąd się wziął. Dopiero, gdy hulanie wiatru w moim uszach
umilkło, a nacisk powietrza zelżał, otworzyłam oczy i ujrzałam dobrze znaną mi
twarz.
-
Niemożliwe! – wymsknęło mi się. – Ren!
-
We własnej osobie – odparł spokojnie.
Sekundę
później Kanoe postawił mnie na ziemi, tuż pod wejściem do zamczyska, gdzie nie
kłębiło się tylu ludzi, co na dachu. Spostrzegłam zaledwie pięciu strażników,
którzy z obruszeniem tłumaczyli coś Tsubaki. Dziewczyna żywo gestykulowała, co
chwila powtarzając słowo „wujek”. Akashi krył się za nogami przyjaciółki,
posyłając członkom armii niewinny koci uśmieszek.
-
Nic ci nie jest? – zapytał Ren.
-
W porządku - spojrzałam na niego. Wyraz twarzy wciąż miał beznamiętny.
Nie wiedziałam, ani nie czułam emanującej od niego radości. Przecież wydostał
się z lochów… pomogłam mu, uratowałam go. Ogarniał mnie smutek na myśl, że
takim zachowaniem okazuje swoją wdzięczność. – Dlaczego oni nas nie atakują?
-
Ta dziewczyna próbuje im wytłumaczyć, że nie jesteśmy tu w złych zamiar, tylko
dostaliśmy misję. Odzyskać zwój.
-
Ale Sasuke…! – cofnęłam się o kilka kroków, aby mieć lepszy wgląd na to, co
dzieje się na szczycie zamczyska. – Ale oni nadal atakują Sasuke!
-
Na razie nie możemy dostać się do króla, więc atak nie jest odwołany – w jego
głosie nadal słychać było wycieńczenie i smutek. Próbowałam podchwycić
spojrzenie Kanoe, ale Ren uparcie wbijał go w tajemniczy punkt na dole.
Zagryzłam
dolną wargę.
-
Muszę tam wrócić i pomóc Sasuke!
-
Nie! – ścisnął mój nadgarstek. – Nie możesz tam wrócić! Skoro Sasuke jest z
wielkiego klanu Uchiha, powinien dać sobie radę.
Strach
ustąpił. Pojawił się gniew, rozdrażnienie i złość. Wszystkie agresywne emocje
wymieszały się z rozpaczą, jaka tliła się we mnie na myśl o postawie Ren’a.
Wyrwałam się z jego uścisku i pędem rzuciłam się przed siebie. Kanoe puścił się
za mną i na moje nieszczęście prędko dogonił, unieruchamiając mocnym uściskiem
wokół pasa.
-
Nigdzie nie pójdziesz – warknął. – To niebezpiecznie!
-
Jak zwykle martwisz się o mnie wtedy, kiedy nie trzeba! – prychnęłam, nie
ustępując od wierzgania się w jego ramionach. – On potrzebuje pomocy! Strażnicy
nie są silni, ale jest ich wielu… nie da rady sam!
-
Zaraz odwołają atak! Bądź cierpliwa!
I
w tym momencie za naszymi plecami rozległ się znany mi chór zdziwionych jęków i
nawoływań. Odwróciliśmy się z Ren’em w tym samym momencie, a moje najgorsze
przypuszczenia się potwierdziły. Wzrok każdego z zebranych był wbity w górę.
Tłumy mieszkańców reagowały w rozmaite sposoby. Kobiety z przestrachu zatykały
sobie usta i cofały się kilka kroków, zaś mężczyźni wiercili się w miejscu,
próbując wymyślić sposób w jaki potrafiliby zapobiec sytuacji.
Jedna
dziewczynka z długimi, rozczochranymi blond włosami wydostała się z tłumu i
wskazała palcem na zwieńczenie zamku.
-
Ten pan spada w dół.
Otoczona
przez przerażenie i zmiażdżona przez szok powędrowałam spojrzeniem za jej
palcem i natknęłam się na Sasuke, który zdawał się spadać centralnie na naszą
dwójkę. Ren wzmocnił uścisk i odskoczył ze mną do tyłu.
-
Ren! Użyj chakry! – nakazałam, uwalniając się od jego silnych ramion.
Ren
stał w bezruchu i przyglądając się Sasuke, marszczył brwi.
-
Ren! – poganiałam go niecierpliwie. – Pośpiesz się.
On
miał wątpliwości…
Nie
chciał uratować Sasuke!
-
On zginie!
Desperacja
sięgnęła samych granic. Z sercem w gardle uniosłam ręce starając się wyczuć
punkt, gdzie wyląduje Sasuke. Musiałam jakoś załagodzić jego upadek. Mocno
wierzyłam w to, że ja również przeżyję całe to fiasko. Jednocześnie rozsadzała
mnie wściekłość na Ren’a i teraz nawet nie było mi przykro przez jego obojętne
podejście do naszej akcji ratunkowej.
-
Sakura, nie rób tego! – rozległ się jego stanowczy głos. Ren znów ścisnął mój
nadgarstek i niezbyt subtelnie odrzucił mnie gdzieś w bok, zaś sam zaczął
wykonywać dobrze znaną mi serię znaków.
Mimo
wszystko zabłysnęła we mnie iskierka radości, gdy potężna platforma energii
wystrzeliła do góry, a Ren wymachiwał rękoma, odpowiednio nią sterując.
Przyjrzałam
się opadającemu ciału Uchihy.
Wtedy
moje oczy ukuła plama czerwieni. Zamarłam. Umysł od razu rozpoczął intensywną
pracę, podsuwając mi wszystkie możliwe potoki akcji na szczycie zamczyska po
moim upadku.
Rozległo
się ciche syczenie, gdy ciało Sasuke upadło na platformę chakry. Czekałam, aż
wyjrzy zza pulsującej energii, aż uśmiechnie się łobuzersko, dogryzając Ren’owi
za jego niepotrzebną próbę ratunku, ale… Sasuke się nie poruszał.
Nie…
W
czasie aktu mojej paniki, Ren znienacka przerwał czynności sterownicze i opadł
na ziemię, odepchnięty przez niewidzialną siłę. Teraz nadeszła moja kolej!
Przez utratę kontroli nad Jutsu, platforma Ren’a zaczęła niespokojnie się
szargać, aż w końcu wyparowała w powietrzu. W tej chwili rzuciłam się w
kierunku Sasuke i pochwyciłam go w ramiona, upadając razem z nim na piaskowe
podłoże, przezwyciężona przez ciężar jego ciała.
-
Sasuke! Sasuke, odezwij się!
W
okamgnieniu doprowadziłam się do porządku koncentrują się na Sasuke. Ułożywszy
jego głowę na kolanach, rozpoczęłam dokładną obserwację. Uchiha oddychał
ciężko, oczy miał zaciśnięte, a na jego klatce piersiowej rozprzestrzeniała się
plama krwi. Przełknęłam ślinę. Któryś z mężczyzn musiał go dźgnąć swoim
mieczem. W oczach poczułam łzy.
Ren
gwałtownie stanął w pozycji obronnej przede mną i Sasuke z wyciągniętym
kunai’m. Jego ciało wsysało jeszcze resztki pływającej w powietrzu chakry.
-
A więc to była pułapka – syknął.
Nie
rozumiem tego zachowania, póki naprzeciw nas nie ujrzałam wysokiego,
umięśnionego mężczyzny i wielkich oczu o intensywnym kolorze.
Mimowolnie
zacisnęłam pięści, próbując powstrzymać strach, który wdzierał się do każdego
zakątka mojego ciała.
To
ten mężczyzna był odpowiedzialny za nasze cierpienie, to on musiał zranić
Sasuke, to on używał zakazanej techniki Ritsu do rozpoczynania swoich chorych
gierek, to przez niego tu jesteśmy i przez niego Ren stracił panowanie nad
swoją platformą. Przez niego Sasuke upadł na ziemię.
W
moim sercu rozpętała się wojna między paraliżujących lękiem, a rozmaitymi
odmianami nienawiści wobec n i e g o.
Wampira.
Od
autorki: Dzisiejszy
rozdział – sto procent Sakura. Mam jednak swoje powody do tego, ponieważ
kolejny będzie w większości składał się z perspektywy Sasuke. Jak
wam się podoba nowy szablon? Ja jestem z niego niezmiernie dumna. Wreszcie
opanowałam bardziej HTML’a i CSS’a. Rozdział też wyszedł mi nieźle, przynajmniej
w moim mniemaniu (xD). Te wydarzenia miałam zaplanowanie niemal od początku
powstania bloga i wreszcie do nich dobiłam. Chyba dzięki temu przez cały
rozdział towarzyszyła mi wena. Tym razem wcale nie pisałam poganiana przez
termin. Pisałam z przyjemnością.
Mam
też pomysł na obiecanego bloga i niedługo zabiorę się do pisania. Najpierw chcę
jednak nadrobić kilka rozdziałów na Ai no Ibuki.
Pozdrawiam
was i dziękuję za wszystko <3
Uhu...rozdział jest niesamowity! Nie spodziewałam się tego, że Sasuke tak szybko wyzna Sakurze co czuje. I do tego zrobił to w tak niecodziennych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńOj, biedny Sasuke. Co takiego tam sie wydarzyło, że Uchiha oberwał? Pojawił sie "wampir"! Wiec to pewnie jego wina.
I o co chodzi z tą Tsubaki, która cały czas się przygląda naszej uroczej dwójce ? Hm...uwielbiam, gdy blogi są tajemnicze, a nie od razu kawa na ławę :D
Szablon jest cudowny! Nie mogę sie na niego napatrzeć! Uh...też bym tak chciała umieć :)
Masz pomysł na nowego bloga? Świetnie! Już nie mogę się go doczekać. Masz tak niesamowite pomysły i duuuży talent do pisania, że na pewno będzie genialny.
Pozdrawiam, Miliko :)
Świetny rozdział. Czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę duużoo weny :^^
OdpowiedzUsuńCichy czytacz aż musi skomentować - przez szablon. Jak tylko włączyłam bloga z pół godzin patrzyłam się na niego analizując każdy szczegół. Jest piękny! Uświadomiło mi to jak bardzo chcę, żeby w madze ostatecznie Sasuke wrócił, a Naruto spełnił swoje marzenie. To będzie świadczyło o sile tej drużyny. Do tego muzyka. Cudeńko. :) Przechodząc do rozdziału też bardzo ciekawy. Szczerze powiem, że bardziej poruszył mnie wampir niż wyznanie Sasuke, chociaż jego słowa i tak zapadły mi w pamięć. Ma facet wyczucie, to na pewno :). Chciałabym już powrotu do Konohy. Do tego ciekawi mnie reakcja Ren'a na wieść o całowaniu. I całej reszty. Taka mina Naruto - bezcenne. xD Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńdzisiaj króciutko xD
OdpowiedzUsuństrasznie mi się podobał moment na szczycie wieży, gdy główni bohaterowie stykali się plecami. ah! i moment kiedy sakura zaczęła spadać.. (tak wiem, dzisiaj jestem brutalna ;p)
oczywiście jak to mam w mniemaniu.. : co tak krótko?.. aż mi smutno.
ale już niedługo kolejny rozdział( mam nadzieję, że dłuższy ;p)
przepięknie teraz wygląda oprawa graficzna;p a te postacie po prawej i lewej stronie łał! zapełniają pustkę podczas czytania i jednocześnie harmonizują się z częścią główną ;D cudo xD
pozdrawiam
..." chyba cię lubię (...), lubię jak kobietę"...
Usuńah.. no i oczywiście ten fragment wiersza Szymborskiej xD
"kiedy wymawiam słowo cisza, niszczę ją"
poruszyłaś moje zmysły xD
No tak, kolejny rozdział będzie o wiele dłuższy. Jest w nim zawarte sporo akcji, a nie mam zamiaru rozbijać tego na trzydzieści tysięcy krótkich rozdziałów :3
UsuńCieszę się, że podoba ci się zarówno rozdział jak i szablon.
Pozdrawiam <3
Dzisiejszy rozdział - sto procent zajebistości! Błędy - ZERO! Akcja - nie, tego już się nie da krótko opisać xd
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyno! Co to było! Od momentu, w którym znaleźli Rena czytałam jak zaklęta, z zapartym tchem! Było czuć, że pisząc rozdział miałaś ogromny napływ weny, bo wszystko wszystko WSZYSTKO było cudowne. Począwszy od akcji na stylu kończąc. Z resztą, dowodem jest ów brak błędów... tak, udało Ci się! Nie wyłapałam NIC! Nic, zero, puściutko, jak na półkach w sklepie za czasów PRL'u! Aaach, I have to calm down, wait a second ^^
Długo zastanawiałam się od czego zacząć, bo działo się strasznie dużo. Dobra, a więc od Rena, bo go dawno nie było xd wkurzył mnie. I to porządnie, bo serio... przyszli mu na pomoc a on ani "dzięki" ani "dobrze was widzieć" ani "pocałuj mnie *piii* w dupe" >.< plus ma za uratowanie Sakury, minus za niechęć pomocy Sasuke, plus/minus za to, że z łaską w końcu go uratował. Co za człowiek...
Ale nie to mnie najbardziej wciągnęło! Epicka rozmowa Sasuke z Sakurą była.... cóż, epicka xd jak już w czasie ucieczki, Haruno z godnością odpychała od siebie Wielkiego Uchihe, moja morda nie przestawała się cieszyć i już wtedy czułam, że coś kombinujesz. A ta walka połączona z wyznaniem? Genialnie rozegrane! Ani grama sztuczności czy denności, wszystko doskonałe... Boże, ale Ci dzisiaj słodzę xd ale nie mogę się oprzeć! "Lubię cie jako kobietę" POWIEDZIAŁ TO! Jezu, tyle emocji we mnie,a tak mało słów, żeby je opisać!
Sakura spada z zamku. Co myślę? - No to chyba jakiś żart, ze chcesz jej coś zrobić! A co z Sasuke, a co z Satoshim, co z tym wyznaniem!? Jak widzisz, doszłam do identycznych wniosków, co bohaterka xd Miałam skurcze żołądka i rozdziabioną buzię, a moje oczka same czytały dalej... Ren (znów go nie lubie) - ulga. Ale zaraz potem! Drugie ciało spada. Co myślę? - Z Sakurą nie wyszło to jego uśmiercisz? Nie pierdol.... Ren - złość, jego zabić a nie Sasuke! Ale co jest! Sasuke złapany w objęcia kobiety, którą LUBI... ranny! WAMPIR! Za dużo, za dużo....
Jak widzisz, źle na mnie działa taka dawka wiadomości xd a jak dodać do tego gorączkę i dziwne samopoczucie, to wychodzi - o taki se komentarz. Muszę zapamiętać, żeby nie pisać w takim stanie ani swoich opinii, ani rozdziałów... przy okazji, u mnie rozdział 1 ^^
Aaaaaa. O szablonie bym zapomniała! CUDOWNY! Idealne dopełnienie do całego rozdziału. Jak Ty to robisz? Jakim cudem nagłówek zachowuje przejrzystość? Coś czuję, ze blogspot ma jeszcze przede mną wiele sekretów, o które będę się Ciebie wypytywać >.< Jeśli chodzi o szablony, jesteś moim Guru, moim Mistrzem <3
Już się zamykam. Weny i pozdrawiam! <3
Porównanie ilości błędów do ilości towaru na półkach za czasów PRL'u mnie rozwaliło xD
UsuńNiemniej jednak tryskam dumą i radością, że wreszcie udało mi się osiągnąć to, o czym marzyłam :3 (owszem, dziwne, ale było to moje maleńkie marzenie.
No i doprowadziłam cię do takiego stanu, kolejny powód do dumy xD
Dziękuję za tyle dobrych słów i lecę na twojego bloga!
Pozdrawiam!
Cześć, cześć.
OdpowiedzUsuńPiszę komentarz po raz pierwszy, więc należy się chyba przywitać.
Twoje blogi czytam już od dawna. Rzecz jasna zaczęłam od SOH, które w całości pochłonęłam w 3 dni(!). Tak, w 3. Nie kłamię. Możliwe, że przeczytałabym szybciej, ale zwalniałam przy scenach Sasusaku. Przez to zarwałam noce. Widzisz jak źle na mnie wpływasz? ^^
Osobiście tak bardzo wczułam się w SOH, że przy ostatnim rozdziale się popłakałam. Myślę, że podobnie będzie z Ai No Ibuki, bo ta historia również mnie wciągnęła.
Najbardziej uwielbiam Cię za uczucia, które rozwijają się powoli (tak jak w SOH). Zwyczajny dotyk, a jednak tak subtelny, tak delikatny; zwyczajny uścisk, jakiekolwiek zbliżenie - opisujesz je w taki sposób, że same w sobie są bardziej erotyczne, niż niejedno hentai. Wtedy wiadomo, że bohaterowie darzą się czymś głębszym, czymś prawdziwym, czystą miłością, a nie zwykłą fascynacją, chwilowym pożądaniem. Pocałunek jest czymś wielkim, ważnym, przepełnionym uczuciem, a nie wrzuconym ot tak, żeby był. Świetnie opisujesz Sasuke i jego metamorfozę. To, jak zmaga się z nowymi doznaniami, jak poznaje na nowo świat, który nie jest wypełniony nienawiścią.
Czytałam komentarze, że niektórym nie odpowiada długość twoich notek. Oburzyłam się w tym miejscu, bo ja byłam w tym wręcz zachwycona. Wówczas wiedziałam, że każdy rozdział będzie zawierał interesującą treść; akcję i uczucia (ooo taaak, to najbardziej).
Sceny Sasusaku, które opisujesz czytam kilkakrotnie i to z wielkim uśmiechem na ustach.
Uwielbiam oba Twoje blogi.
Mam nadzieję, że pisanie nigdy Ci się nie znudzi, że nigdy go nie porzucisz.
Tak naprawdę uwielbiam Cię to za wszystko!
W sumie to mogłabym się rozpisać jeszcze bardziej, bo doprawdy zachwycona jestem Twoją twórczością.
Co do najnowszego rozdziału i bitwie na dachu zamczyska mogę powiedzieć jedno: Uwielbiam!
Wybacz za niespójność w moim komentarzu, ale pisałam go na szybko pod wpływem emocji.
Pozdrawiam, całuję i weny życzę ;*
Dziękuję, po stokroć ci dziękuję <3
UsuńTo miłe, wiedząc, że ktoś tak bardzo ceni sobie twoją pracę, a tym bardziej, że na kogoś tak bardzo to wpływa. A widzisz! Ty czytasz kilkakrotnie sceny SasuSaku, a ja twój komentarz, bo naprawdę mnie wzruszył. To jest prawdziwa motywacja do otworzenia Worda i rozpoczęcia pisania kolejnego rozdziału :3
Nigdy, przenigdy nie porzucę pisana. Zaczęłam blogować z luźnym podejściem, z nudów, zauroczona blogami innych, ale obecnie pisanie jest moją wielką pasją i nie wyobrażam sobie nocy bez obmyślania kolejnych wydarzeń na blogach.
Jestem też pod wrażeniem, że pochłonęłaś całego SOH'a w trzy dni (o.O) Niektóre rozdziały miały po trzydzieści stron w Wordzie, co tym bardziej karze mi cię podziwiać. A więc, chylę czoła i jestem duma, że aż tak cię wciągnęłam ^^
Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!
Również pozdrawiam i całuję :*
Ach, no i zapomniałam napisać.
UsuńCo do Tsubaki...
Sądzę, że jej "przyglądanie się", choć kobitka gapi się bezczelnie xD nie jest spowodowane zwykłym "czymś", zwykłą fascynacją tejże pary.
Myślę, że Tsubaki ma coś w sobie, kryje jakiś sekret. Możliwe (choć to tylko jedno z moich wielu, wielu przypuszczeń), że i ona jakimś cudem zasięgnęła do zwoju i ma jakiś specyficzny dar? No bo dlaczego kojarzy Sasuke, a przepraszam ... Czarnego Księcia? Może ma jakieś empatyczne zdolności i czuje, że tę dwójkę ciągnie do siebie, albo faktycznie S&S byli kiedyś na wyspie, albo są jakimiś osobami z starożytnej przepowiedni z Michigatty :D Duuużo mam tego w głoowie.
Kurcze, chciałam jeszcze napisać kilka moich rozkmin, ale jakoś chwilowo gdzieś mi uciekły :)
Konkurs...
Zagłosuje! A co mi tam :*
blue-jewel.blogspot.com
Rozdział świetny, jak zawsze :D
OdpowiedzUsuń" Ale wtedy Sasuke nachylił się nade mną. W napięciu uniosłam wzrok.
- Chyba cię lubię, dobra?
- L-lubisz mnie? – zachłysnęłam się powietrzem. – A-ale co masz przez to na myśli? Lubisz mnie jako przyjaciółkę?
Jako odpowiedz Sasuke odepchnął mnie od siebie i skoncentrował na kolejnym ataku. Dla mnie dalsze ruchy nie były już tak oczywiste. Zmagałam się z okropnie potężną dawką oszołomienia i praktycznie przez kilka długich sekund stałam w miejscu niczym sparaliżowana.
- Nie! – odezwał się. – Lubię cię jako kobietę!
O rzesz ty!" <- Tak. To bezkonkurencyjnie najlepszy fragment :)
O, widzę, że następny rozdział 3 lutego, czyli w moje urodziny :3 Mam nadzieję na życzenia urodzinowe pod notką ^^ xd
Pozdrawiam i życzę weny,
Mikayo.
O tak, możesz się spodziewać urodzinowych życzeń pod notką. Jeśli się wyrobię z rozdziałem (xD)
UsuńDziękuję i również pozdrawiam!
Zagłosowałam na Ciebie w konkursie. Mam nadzieję, że to pomoże :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dziękuję i jestem dozgonnie wdzięczna za to, że postanowiłaś zmarnować na mnie 1,23 PLN <3
UsuńTak naprawdę to nie wiem co napisać. Boję się, że jeśli będziemy Cię ciągle chwalić, przestaniesz się starać... Ale tu naprawdę nie ma się do czego przyczepić, nawet jeśli ktoś by tego bardzo, bardzo pragnął :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie ten rozdział mogę porównać do 69 rozdziału na SOH. Idealny pod każdym względem, według mnie.
Przeczytałam ostatnio całe Ai no Ibuki od początku. Stworzyłaś tego bloga, bodajże w czerwcu ubiegłego roku, więc ponad sześć miesięcy z kawałkiem minęło... A ja widzę ogromną zmianę pod względem stylu. Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz coraz lepiej, rozwijasz się. Pisałaś, że czułaś się załamana podczas poprawy błędów w pierwszych rozdziałach na SOH. Nie mam pojęcia dlaczego! To przecież znak, że to cotygodniowe dodawanie rozdziałów nie było bezcelowe. Niektóre blogerki piszą całe serie, dzielą je na księgi... I tak naprawdę nic z tego nie mają... A Ty z każdą kolejną notką piszesz coraz lepiej.
Wyznanie Sasuke jest od dzisiaj moim ulubionym cytatem. To było bezkonkurencyjnie najbardziej słodkie wyznanie jakie dane mi było przeczytać. I słodkie nie w znaczeniu "Bleee", jakiego zwykle używam, wręcz przeciwnie.
Przez ten brak podziękowania za ratunek i późniejszą łaskę w ochronie życia Sasuke, już prawie zapomniałam za co lubię Ren'a. Naprawdę mam nadzieję, że kiedyś będzie taki jak dawniej.
Jestem cholernie ciekawa jakim sposobem uratujesz tę drużynę. Będzie to nie lada wyczyn - przecież stoją oko w oko z samym Wampirem!
Intensywnie nad tym rozmyślam, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Początkowo podejrzewałam Tsubaki o zdradę, ale teraz... Chociaż, kto wie? Zobaczymy ;-)
Nie mogę jeszcze nie pochwalić pięknego wyglądu bloga. Widać, że się starałaś, masz prawo być dumna. Muzyka jest, jak zwykle, wspaniałym tłem do historii.
Nosz i zapomniałabym... Zagłosowałam na Twojego bloga. Nigdy tego nie robiłam, nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek na kogoś zagłosuję. Ale skoro to dla Ciebie ważne, to czemu nie? Niech będzie to swego rodzaju motywacja dla Ciebie podczas pisania książki, czy też nowego bloga. Pogubiłam już się w tym xD
Pozdrawiam!
PS. Naprawdę korzystasz z tej metody "Płatka śniegu" (czy jakoś tak =,=)? Właściwie to dość ciekawe, ale cholernie dużo z tym roboty... :D
Ciężko było mi uwierzyć, że pisząc pierwszy rozdział na SOH, a było to zaledwie dwa lata temu, byłam takim bucem jeśli chodzi o ortografie i interpunkcję (z tym drugim mam problemy do dzisiaj). Sama zapewne wiesz jakiego typu błędy tam się pojawiały.
UsuńChociaż teraz pozwoliłaś mi spojrzeć na to z innej strony. Za co bardzo ci dziękuję. I nie obawiaj się, nigdy nie przestanę się starać. W pisanie wkładam całe swoje serce.
Dziękuję również za zagłosowanie.
Co do "Płatka Śniegu", metoda nie tylko męcząca, ale wymagająca skupienia. Patrząc na szkielet wydawało mi się to łatwiejsze, ale zabrałam się do tego i wcale nie było takie złe :) Może jest i dużo roboty, ale pozwala spojrzeć na fabułę z innych perspektyw i poprawić błędy :)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Czytając początek bloga byłam nastawiona dość sceptycznie. To co pisałaś wydawało mi się zwyczajne i przeciętne. Po tym rozdziale widać jednak, że masz talent. Walka na wieży jest epicka, świetnie wszystko opisałaś, muzyka jest doskonałym podkładem... Nic dodać, nic ująć. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!
OdpowiedzUsuńN.
Masz naprawdę świetnego bloga :)
OdpowiedzUsuńMam do Ciebie ogromną prośbę, może proszę o zbyt wiele, ale to bardzo ważne.
Wymyśliłam pewną akcję na moim blogu, tak właściwie cały ten blog to już jedna wielka akcja!
Jeśli zechcesz mi pomóc, albo przynajmniej się przyłączyć - obserwując, będę Ci niezmiernie wdzięczna. Wszystko jest napisane w najnowszej notce.
Mogę zmienić świat tylko z tobą :)
f-me-i-am-famous.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za zwłokę, ale tam gdzie byłam, blogspot nie chciał ze mną współpracować :) Bynajmniej wróciłam do domu i zabieram się za komentowanie :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle, cudny soundtrack. To kolejna piosenka, która pochodzi z Twojego bloga, a ja właśnie ją ściągam :)
Cudny, nowy szablon! Jak zwykle, zresztą. Idealnie pasuje do rozdziału!
100% Sakura, to lubię. Dla mnie Haruno jest już taką postacią, że mogę ją nazwać 'realną'. Taki rozdział się przydał. Poznaliśmy jeszcze dokładniej psychikę Różowej, jej zdanie na różne tematy oraz niecodzienny sposób myślenia.
Co mnie wkurzyło? Ano to, że Ren nie chciał uratować Sasuke. On się WAHAŁ! No znajdę i zabiję! A właśnie, Sasuke. Co z Uchihą? Będzie żyć, na pewno, ale... Jeju, przeżywam to jak nie wiem co!
Ale największy banan na mojej twarzy zakwitł, gdy przeczytałam słowa ,,Lubię cię", a później ,,Lubię cię, jak kobietę" <3 Kocham ten moment :)
Ja też Cię lubię, Akemii, ale jako wspaniałą autorkę blogów :)
Pozdrawiam!
Ach i przy okazji informuję, że masz mój głos w Konkursie Blog Roku 2012 :)
UsuńŻyczę wygranej, lub podium, z całego blogowego serca :)
Bardzo, bardzo ci dziękuję!
UsuńJezu ty masz talent o masakra twój blog jest czymś wspaniałym tak wzruszającym tajemniczym w niektórych momentach jest troche komedii dzięki czemu wszystko jest po prostu super :*
OdpowiedzUsuńKurczę, nie zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział ;/
OdpowiedzUsuńAle teraz już przeczytałam i bardzo podobała mi się rozmowa Sasuke i Sakury pomieszana z walką ;3
I jego wyznanie było słodkie. Szablon jest super.
Jak mniemam, sama robiłaś? Zazdroszczę umiejętności ;/
Dla mnie, jak na razie, zrobienie swojego szablonu to czarna magia. Życzę weny i nie mogę się doczekać na następny rozdział ;3
Jak Ty to robisz?:) Wszystko idealnie do siebie pasuje: tło muzyka, treść;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten ogrom akcji w rozdziale, scena na wieży jest po prostu genialna;) Cieszę się, że ten rozdział poświęciłaś psychice Sakury bardzo mi się podoba ten zabieg, przynajmniej poznajemy jej zaskakujące wnętrze;)
Pojawił się Wampir, Sasuke został ranny aż ciekawość mnie zżera co bedzie dalej?:) Co do wahania Rena jak on mógł się wahać wogóle? Może go nie lubić ale przecież to kompan z drużyny i poza tym Sasuke i Sakura przyszli go uratować a on się wahał?! Zdenerwował mnie... xD
Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału, życzę weny;)
Pozdrawiam;)
Ps.Oddałam głos na Twojego bloga i mam szczerą nadzieję, że zdobędziesz podium;) I przepraszam, że dopiero teraz skomentowała ale nawał nauki mnie przytłoczył.
Dziękuję za głos! :)
UsuńAkcja w tym rozdziale była tak żywa i pięknie opisana, że obrazy w mojej pamięci same się "rysowały".
OdpowiedzUsuńNiezłego narobiłaś mi strachu tym pierwszym upadkiem. Normalnie myślałam, że Sakura zginie. Dobrze, że Ren ma takie umiejętności a nie inne i ją uratował. Nie mogłam jednak uwierzyć w to, że Sasuke sobie nie poradził i też spadł. A te wątpliwości Rena co do uratowania go..Hmpf -.-
Dobrze, iż nasza Sakura jest medykiem to go zaraz szybciutko wyleczy. :33
No i pojawił się Wampir. Jestem bardzo ciekawa kim on jest, więc lecę czytać kolejny rozdział.
PS. Nie mogę oderwać oczu od tego nowego szablonu. Boże jak pomyślę co potrafię zrobić z takich graficznych rzeczy to Niw rok czy się śmiać, czy płakać. :< No, ale trudno, nie przedłużam. :)