niedziela, 27 stycznia 2013

XXIV. Szturm


„Trzy słowa najdziwniejsze
Kiedy wy­mawiam słowo Przyszłość,
pier­wsza sy­laba od­chodzi już do przeszłości.
Kiedy wy­mawiam słowo Cisza,
niszczę ją.
Kiedy wy­mawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żad­nym niebycie.”
Wisława Szymborska

Po raz kolejny, jako intruzi, musieliśmy przywyknąć do szmatławych warunków, oferowanych przez naszą rolę. Niby to Akashi gwarantował, że póki co nie dostrzegł listów gończych na ścianach budynków, to mimo wszystko cała ta sytuacja nastręczała mnie strachem, usypiając jednocześnie moją czujność i determinację.
Maszerowaliśmy przez lasy, alejki – rejony, gdzie szansa na spotkanie „cywilów” sięgała zeru. Dodatkowo Akashi pilnował tyłów, czając się między kępami krzaków. Wszystko trwało ponad półgodziny, a wydawało mi się, że od szczytów zamkowych wież dzieli mnie co najwyżej mizerny kilometr. 
Tsubaki, która dotąd sunęła na przodzie, nareszcie przystanęła w miejscu i odtrąciwszy kilka zawadzających gałęzi, ruchem brody poleciła nam wyostrzyć wzrok. 
 - Widzicie? Tam jest tylne wejście. Wystarczy zejść jedno piętro, aby znaleźć się w lochach – wyjaśniła, tworząc palcem w powietrzu rozmaite figury.
Siedziba królewskich władz z tyłu wcale nie prezentowała się tak wytwornie i elegancko, co jej przednia część. Sięgające nieba ściany powleczone były zielonkawym mchem i gdzieniegdzie upstrzone w dziury i niszczejące cegły. Elementem, na którym kazała nam się skoncentrować Tsubaki były drewniane, lekko uchylone drzwi o mocno zaokrąglonych górnych rogach.
Akashi’emu dopiero teraz udało się do nas dołączyć. Od razu wetknął łeb między mnie, a Sasuke.
 - Nie martwcie się kamraci! Wasz uroczy kociak ma pomysł jak dostać się do środka. O wszystkim pomyślałem wcześniej.
 - Tu nie trzeba było o niczym myśleć – syknęła pogardliwie Tsubaki. – Każdy mieszkający na Michigacie wie, z czym strażnicy w środku mają największe problemy.
 - Z czym? – zapytałam.
 - Z dziećmi – odparł Akashi, jakby wypowiadanie tego słowa sprawiło mu czystą przyjemność. Sasuke poruszył się nieznacznie i usunął ręką kilka gałęzi krzewu, przed którym przycupnęliśmy.
 - Chyba rozumiem co planujecie zrobić.
Tsubaki zrobiła wielkie oczy.
 - Naprawdę?
 - Musisz przywyknąć – kociak parsknął śmiechem. – Sasuke może i jest gburem, ale dzięki jego spostrzegawczości zyskałem wiele czasu, nie tracąc go na wyjaśnienia. Gorzej z tą tutaj… - żartobliwie pacnął łapą moje ramię. – Sempai ma trochę problemów z szybkim trawieniem informacji.
Nieprawda.
Teraz oprócz paraliżującego strachu, odczuwałam również gniew. Dlaczego wszyscy trzymali nerwy na wodzy? Sasuke, Akashi, a nawet Tsubaki – twarze wszystkich zdawały się odmalowywać na sobie stoicki spokój.  Może jednak z wyjątkiem Akashi’ego. On oprócz spokoju, stroił sobie żarty z niektórych spraw dotyczących zamku.
Parsknęłam podenerwowana i zaczerpnęłam powietrza.
 - Ktoś będzie mi łaskaw wyjaśnić co planujecie zrobić?
Sasuke znienacka przysunął się bliżej mnie, a jego usta omal nie musnęły mi policzka.
 - Musimy ich wywabić ze środka. To będzie bardzo proste.
 - Jak widzisz od wejścia dzieli nas kilka metrów kwadratowych uroczej łączki – wtrąciła Tsubaki. – Otóż na tej łączce parę razy dziennie strażnicy muszą przeganiać dzieciaki, które uwielbiają urządzać sobie tutaj zabawy.  Widzisz porozrzucane patyki, prawda? Założę się, że robią jako ich miecze. Chyba widok zamku pozwala im się bardziej wczuć w grane role. Często udają rycerzy.
Zrozumiałam dwie rzeczy; nasz następny cel i fakt, że rozumowanie moje i Sasuke dzieli olbrzymia przepaść. Nigdy bym na to nie wpadła. Może po kilku nocach sumiennych przemyśleń i analiz. Ukradkowo spojrzałam na niego z uznaniem i miałam nadzieję, że tego nie zauważył.
Chociaż szanse na to były nikłe. On nie musiał zauważać. Jemu wystarczyło to wyczuć.
 - Dobra – powiedziałam, aby uwolnić się od zacieśniających się wokół mnie myśli. – Trzeba po prostu zabawić się jak oni. Tyle, że my nie przyjmujemy roli rycerzy, tylko… dzieci, zgadza się?
Akashi ośmielił się wyjrzeć główką zza krzaka, który stanowił naszą tarczę ochroną.
 - Dokładnie tak, Sempai. Wystarczy tylko znaleźć kretyna, który zgodzi się zagrać w przedstawieniu.
 - Ja wiem kto w nim zagra – usta Sasuke wykrzywiły się w zawadiackim uśmiechu. Ocho! Jak mam się nie obawiać czyhających w zamku strażników, jeśli przerażają mnie nawet członkowie własnej drużyny?
***
Przemknęliśmy pędem przez łąkę, przeskakując przeszkody w postaci połamanych patyków, a następnie przylgnęliśmy płasko do ściany zamku. Od drzwi dzieliło nas teraz parę kroków.
Sasuke ostrożnym, acz stanowczym ruchem wypchnął Akashi’ego w przód i przykucnął, przygotowując się do kolejnego zadania. Udzielania wskazówek.
Kot obejrzał się za siebie w połowie drogi i łypnął na Sasuke.
 - Nienawidzę cię!
 - Przestań marudzić i bądź ciszej – syknął Uchiha.
Akashi wahał się jeszcze chwilę, a jego wzrok znienacka padł na mnie – błagalny, przepełniony agonią.
 - Sempai, chyba nie pozwolisz, żeby robiono ze mnie takie pośmiewisko.
Wzruszyłam ramionami.
 - Spójrzmy prawdzie w oczy. Jesteś najmłodszy z nas wszystkich i masz dziecinny głosik. Wyobrażasz sobie gbur… - odchrząknęłam szybko, czerwieniąc się po czubki uszów. – To znaczy Sasuke w roli rozbrykanego dzieciaka?
 - To na pewno byłby ciekawy widok – roześmiał się głośno. W każdym razie głośniej niżby należało. Skarciłam go ostrzegawczym ruchem palca wskazującego, po czym kolejnym gestem ponagliłam do wykonania zadania.
Sasuke kucał za mną, a słysząc jego warczenie, odwróciłam się do tyłu.
Czarne oczy strzelały błyskawicami i buzowały ognistym płomieniem – jednocześnie. Przełknęłam ślinkę. Tsubaki czujnie się nam przyglądała. Robiła to zresztą od pierwszych chwil naszej znajomości, więc z czasem do tego przywykłam.  
Zdobyłam się na niewinny uśmiech.
 - Co jest, Sasuke?
 - Toleruję fakt, że ten kocur się tak do mnie odzywa, ale ciebie proszę o zachowanie odrobiny więcej przyzwoitości.
 - Przecież się poprawiłam!
 - Wolałbym, żebyś w ogóle nie musiała się poprawiać.
 - Skoro nie chcesz, żeby nazywano cię gburem… przestań się tak zachowywać! – wygarnęłam mu wprost, umykając wzrokiem z powrotem w stronę Akashi’ego. Och! Przyczyna niekontrolowanego wybuchu była prosta. Wciąż rozsadzała mnie złość na myśl o „testowanym pocałunku”.
Sasuke bez cienia wątpliwości miał w zanadrzu jakąś ripostę w ramach rewanżu, ale jego uwagę odwrócił kociak, który właśnie wypełniał swoją misję i czmychnął obok drzwi, znajdując się tym samym po ich drugiej stronie.
Tsubaki wystawiła kciuk, dając mu znak gotowości.
Akashi westchnął i z miną męczennika zawołał:
 - Hej, ty głupi, arogancki gburze! Jestem rycerzem i zaraz cię poszatkuję, za to, co żeś uczynił!
Zachichotałam cicho. Gra aktorska Akashi’ego mimo wszystko była bardzo wiarygodna. W tym samym czasie zwierzę odskoczyło w bok, a z miejsca poderwał się Sasuke i nadal przylepiony do ściany, ostrożnie przyczajał się ku drzwiom.
Ruszyłam za nim. Nie chciałam być bezużyteczna.
Z wnętrza zamku dobiegł nas niewyraźny szczęk metalu i jakieś majaczenia, których nie potrafiłam zrozumieć. Po głosie poznałam jednak, że ich autorem jest mężczyzna. Sasuke stanął w pozycji gotowości, a ja przyczaiłam się tuż za nim.
 - Dzieciaki, ile razy… - zaczął znużony głos, ale urwał się w momencie, gdy Uchiha grzmotnął mężczyznę zaciśniętą pięścią w twarz. Dźwięk był tak potworny, że na krótką chwilę znieruchomiałam z przestrachem. Pokaźnych rozmiarów strażnik z łysiną i ubraniami, przypominającymi zbroję, która zamiast z żelaza, zrobiona była z grubego materiału, upadł na ziemię, tracąc przytomność.
 - Co się tam dzieje? – usłyszałam drugi głos.
Właśnie wtedy odzyskałam trzeźwość umysłu i mijając Sasuke, przygotowałam się do natarcia. Nie dbałam o nieplanowaną interwencję, ani o zdezorientowanie mojego kompana. Chciałam pokazać, że też potrafię się na coś przydać.
Zatem zebrałam w sobie całą siłę i gdy mężczyzna wreszcie wyłonił się ze środka zamachnęłam się, a ostatnim co stanęło mi przed oczami były jego wielkie oczy na widok leżącego na ziemi pobratymca. Głowa strażnika łupnęła w drzwi, po czym ciało osunęło się na ziemię.
Zamilkliśmy.
Akashi przystawił łeb do ścian zamczyska i wytężył słuch.
 - Chyba było ich tylko dwóch – stwierdził.
Wielkim krokiem ominęłam dwa spoczywające u moich stóp ciała i odchyliłam drzwi. Wewnątrz panował mrok. Od razu przywiódł mi na myśl warunki z jakimi musiałam zmagać się w jaskini. Tutaj również źródłem świata były tańczące płomienie samotnej pochodni. Oprócz tego dostrzegłam zarysy dwóch drewnianych taboretów, na których wcześniej musieli zasiadać strażnicy.
Coś ścisnęło moje ramię i postawiło do pionu.
 - Nigdy więcej tak nie rób, Sakura. Przecież ustaliliśmy, że to ja załatwię strażników – Sasuke zmierzył mnie surowym spojrzeniem. Zignorowałam jego uwagę i na powrót skoncentrowałam się na wnętrzu zamku. Akashi dał mi sygnał skinięciem głowy, a Tsubaki naparła ciałem na drzwi.
Ich skrzyp był tak głośny, że z całą pewnością dobiegł do uszu każdego z szeregu królewskiej armii. Mimo to posuwałam się dalej, robiłam wszystko z myślą o Ren’ie.
 - Idźcie dalej – poleciła Tsubaki. – Ja schowam gdzieś tych strażników i poszukam jakiegoś klucza. – I zniknęła na zewnątrz.
 - No… jakimś cudem udało nam się wejść do środka – Akashi najwyraźniej nie spodziewał się, że krok pierwszy zakończy się powodzeniem. Rozejrzałam się dookoła. Z boku ciągnął się krótki korytarz prowadzący do kolejnych drzwi, zaraz obok zauważyłam kręte stopnie, które zdawały się kierować na szczyt jednej z wież.
Ucieszyłam się dopiero, gdy natknęłam wzrokiem na kolejne schody – tym razem wiodące w dół. Sasuke dostrzegł je w tej samej chwili i mimo gniewu wysłał mi porozumiewawcze spojrzenie.
 - To tam – powiedział cichutko Akashi.
Wyruszyłam jako pierwsza. Z każdym kolejnym pokonanym stopniem ściany były coraz bardziej wyświechtane, a cegły zdawały się z ledwością utrzymywać całą konstrukcję. Temperatura gwałtownie się obniżyła, a panujący mrok przypomniał mi o miliardach straszliwych horrorów, których się naoglądałam. Ku memu zdziwieniu prowadziłam całą gromadę aż do końca schodów. Wzmocniłam każdy swój zmysł, kiedy wreszcie wyszłam na kolejny korytarz, jeszcze ciemniejszy i bardziej przerażający od pozostałych.
To były lochy. Bez cienia wątpliwości.
Konstrukcja miejsca przypominała trochę więzienie, tylko korytarz był wyjątkowo krótki. Po jego obu stronach usytuowane były cele i pochodnie. Widziałam potworne, rdzawe kraty i mnóstwo zwisających pajęczyn.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu czekając na jakieś dźwięki, protesty, wołania. Gdybym była więźniem na pewno uradowałyby mnie dobiegające kroki. Przynajmniej na jakiś czas mogłabym zacząć mielić językiem do kogoś innego, oprócz wytworzonej w upiornych warunkach mojej drugiej jaźni.
Przełknęłam ślinę i cofnęłam się o krok.
 - Nikogo tu nie ma?
 - Najwyraźniej ci dwaj strażnicy musieli pilnować lochów – Tsubaki zbiegła na dół i dołączyła do nas. W jej prawej dłoni szczękał plik kluczy. – Na Michigacie nie ma zbyt wielu śmiałków, którzy odważyliby się złamać prawo. Najczęściej w lochach umieszczani są ludzie tacy jak wy. Intruzi, albo włóczędzy. Przy okazji… znalazłam klucze u jednego ze strażników.
 - Czy ktokolwiek w ogóle tutaj jest? – Sasuke uaktywnił Sharingan. Przyjaciółka Akashi’ego po raz kolejny znieruchomiała i przypatrywała się mu. Być może Sasuke wpadł jej w oko. Domysł, acz możliwy w ogóle mnie nie zadowolił. Pozbierałam się prędko w sobie i zacisnęłam pięści.
 - Tu musi być Ren… - znów przejęłam inicjatywę i ruszyłam przodem. Z każdym krokiem stawałam się coraz bardziej niepewna. Mijałam cele, które świeciły pustkami. Jedynym elementem za kratami były leżące kajdany upstrzone w pajęczą sieć i rdzę.
Kiedy zaczynałam tracić nadzieje, a korytarz pomału dobiegał końca, usłyszałam szmer. Cichy, ledwie dosłyszalny. Raptem przystanęłam w miejscu oczekując kolejnego dźwięku. Szczęk łańcuchów rozniósł się echem po korytarzu, a potem zaczął akompaniować mu przeraźliwy jęk.
Serce podeszło mi do gardła, lęk się wzmógł. Chciałam od razu rzucić się pędem ku źródle odgłosów, ale ciało przestało na moment reagować. Dopiero twarde kroki Sasuke, który pośpiesznie mnie minął utwierdziły mnie we wcześniejszych domysłach.
To Ren…
To musiał być on! 
Ta myśl sprawiła, że nogi od razu zaczęły pracować na najwyższych obrotach, prowadząc mnie przed siebie. Podminowana zepchnąwszy Sasuke w bok, biegłam jeszcze kilka sekund aż dotarłam do ostatniej ulokowanej tutaj celi.
 - Ren! - Desperacko ścisnęłam zardzewiałe kraty.
Mężczyzna poruszył się nieznacznie. Siedział żałośnie na zimnej podłodze z opuszczoną głową i ramionami uniesionymi na wysokości barków, przez przykute do ściany nadgarstki. Na sobie miał wyłącznie pokiereszowanie spodnie sięgające nieco ponad kolana. Na tle mrocznych barw celi gorzała jego naga klatka piersiowa o wyjątkowo ciemnej karnacji.
Zachłysnęłam się radością, a w oczach poczułam gromadzące się łzy.
 - Ren…
Ren jednak nie podnosił wzroku.
Sasuke stanął obok mnie i przez chwilę uważnie przyglądał się Kanoe. Na jego torsie zauważyłam kilka zadrapań i pojedyncze linie zakrzepniętej krwi. 
 - Ren, wreszcie cię odnalazłam – wykrztusiłam z siebie. – Co oni ci zrobili? Jak mogli…?
Tsubaki rzuciła kluczami, a Sasuke chwycił je w powietrzu. W końcu Ren spojrzał na nas zamglonych i wycieńczonym spojrzeniem. Tak jakby zaraz miał nas opuścić. Rozgorączkowana patrzyłam jak Sasuke rozprawia się z metalową kłódką.
W końcu usłyszałam szczęk, a drzwi celi uchyliły się delikatnie. Szybko jednak rozwarłam je z impetem i dosłownie wtłoczyłam się do środka.
 - Na Boga… - usłyszałam przerażony głos Tsubaki. – Co oni mu zrobili?
 - Nie wiedziałem, że twój wuj jest zdolny do czegoś takiego – przyznał Akashi. Czułam na sobie wzrok całej trójki, ale narastające w mojej głębi serie sprzecznych emocji nie pozwoliły mi zwracać na to uwagi. Ujęłam w dłonie twarz Ren’a i zmusiłam go, by na mnie spojrzał.
 - Nie wyglądasz najlepiej…
 - I nie najlepiej się czuję  - wychrypiał. Moje serce ścisnęła niewidzialna pięść żalu i smutku. Musiałam naprawdę mocno się starać, aby nie wybuchnąć płaczem. – Jak udało wam się uciec? Skąd w ogóle wiedzieliście, że tu jestem? Słyszałem, że przeszukali całą wyspę – tu mozolnie odwrócił wzrok, który padł na Tsubaki i Akashi’ego. – Kim oni są? Hej… ten kot… przecież to on…
 - To dzięki mnie udało im się uniknąć natknięcia na armie Michigatty – oznajmił dumnie kociak.
Ren zmarszczył brwi, więc dodałam naprędce:
 - Pomaga nam. Znaleźliśmy jaskinie i tam się ukryliśmy. Przedtem udało nam się podsłuchać jak jakaś kobieta mówiła o twoim schwytaniu. Musieliśmy trochę przeczekać, aby móc cię uratować, potem dołączyła się jeszcze Tsubaki, która dobrze zna ten zamek… ale nareszcie tu jesteśmy – krótką chwilę zatopiłam się w jego czekoladowym spojrzeniu, które straciło dotychczasowy blask. Potem nie mogłam się powstrzymać. Z westchnięciem ulgi opatuliłam jego szyję i wzdychałam dobrze znany mi zapach. Nawet odór lochów mi nie zawadzał.
Bolało mnie serce. Nie myślałam, że kiedykolwiek ujrzę Ren’a w takim stanie. Ale nie tylko to zadawało mi ból. Za największą dawkę cierpienia był odpowiedzialny on sam i brak radości, ulgi, ani też wdzięczności na jego twarzy.
Był kamienny i zimny. Jak zawsze.
Sasuke odchrząknął i kazał mi się odsunąć. Zrobiłam to, obserwując jak uporczywie stara się odnaleźć pasujący klucz. Następnie przeniosłam wzrok na Ren’a. Głowę znów miał spuszczoną w dół – nie patrzył na mnie.
 - Jakieś nowości? – zapytał swoim zwyczajowym tonem Sasuke.
Ren pokręcił głową.
 - Nie.
 - Jesteś pewien?
 - Sugerujesz, że kłamię? Zresztą teraz nie ma czasu na tłumaczenia. Powiem wszystko, gdy wreszcie się stąd wydostaniemy.
Czwarty z kolei klucz wsunął się do dziurki i przekręcił. Uderzające o ziemię kajdanki zadźwięczały mi w uszach. Otarłam łzy, których na szczęście nikt nie zauważył i mimo protestów pomogłam Ren’owi się podnieść, przytrzymując jego ramię i tors.
Sasuke już nic więcej nie powiedział.
Kiedy myślałam, że w spokoju zdołamy opuścić tereny zamku przez myśl przemknęło mi, że to było zdecydowanie za łatwe.
Równie z tym stwierdzeniem z góry dobiegły nas jakieś bojowe okrzyki i serie nierozpoznawalnych dźwięków.
Oczy Tsubaki i Akashi’ego otworzyły się szeroko w panice.
 - Nie jest dobrze… - Dziewczyna gwałtownymi ruchami rąk wskazała nam kierunek, z którego przyszliśmy. – Musimy uciekać! Szybko!
 - Skąd wiedzą, że tu jesteśmy? – zapytał wściekły Sasuke.
Popchnęłam Ren’a w kierunku Tsubaki, która była najbliżej wyjścia. Dziewczyna chwyciła go za nadgarstek i zaczęła wlec za sobą, majacząc pod nosem coś o zaufaniu.
Akashi ze swoją kocią prędkością znalazł się na schodach po paru sekundach. Wyszłam z celi jako ostatnia i również rzuciłam się biegiem za resztą. Sasuke pędził ramię w ramię obok mnie, czułam jak kątem oka dokonuje obserwacji.
 - Szybciej! – zawołał.
Popłoch i histeria w jego głosie pozytywnie podziałały na prędkość przebierania nogami. Dotarliśmy do schodów, gdy reszta była już w połowie drogi. Słyszałam nawoływania Akashi’ego i zbulwersowane pretensje Ren’a.
Pokonując stopnie, wykrzyknęłam:
 - Strażnicy musieli się ocknąć! Nie wiem, gdzie Tsubaki ich ukryła, ale… nie… to za szybko. Nie zdążyliby wszcząć alarmu! Jesteśmy tu dosłownie pięć minut! – wykrzyknęłam.
Sasuke odnalazł w mroku moją rękę i mocno ją ścisnął.
 - Będziemy się martwić o to później. Teraz biegnij szybciej!
Nawet w czasie wszechogarniającej paniki mój umysł był w stanie zaprezentować mi zestaw dojmujących wspomnień pocałunku i reakcji Sasuke na proste zapytanie o jego przyczyny. Z rozwścieczonym warknięciem uwolniłam rękę z jego uścisku. Narastające we mnie uczucie złości pozwoliło mi wyprzedzić Sasuke i jako pierwszej dobiec na właściwie piętro.
Tsubaki, Akashi i Ren znikali właśnie za drzwiami na zewnątrz. Udało mi się pochwycić spojrzenie Kanoe, który oglądał się za siebie z rozwartymi oczami. Jego usta otworzyły się szeroko, ale zanim zdołały wykonać odpowiednią serię ruchów, Ren rozpłynął się za nędzną ścianą zamku i znalazł się na świeżym powietrzu. Kiedy myślałam już, że mnie i Sasuke również uda się osiągnąć ten cel, tajemnicze drzwi naprzeciwko mnie otworzyły się z impetem i grzmotnęły w ścianę, wywołując fazę opadających w dół szczątków cherlawych cegieł. 
Pisnęłam na widok tabunu zmierzających w moją stronę mężczyzn i kobiet z uniesionymi mieczami oraz tarczami. Wyjście na zewnątrz momentalnie zostało zablokowane.
 - Sasuke! – ryknęłam zrozpaczona.
Sasuke miał chyba równie potężny mętlik w głowie, co ja. Chwilę zajęło mu dojście do siebie, ale nawet najmądrzejszy i najbystrzejszy człowiek stąpający po ziemi powziąłby się tego ruchu, o którym w tym momencie myślałam.
Jedynym źródłem ucieczki były kręte schody, które wcześniej uznałam jako drogę na szczyt jednej z zamkowych wież.
Mimo wcześniejszego odrzucenia, Sasuke ponownie chwycił moją rękę i tym razem zrobił to dwa razy mocniej.
 - Stójcie! – zawołał ktoś z hordy armii.
Nie usłuchaliśmy. Uchiha pędem powlókł mnie w stronę schodów, przez co omal nie wpadłam na jakąś uzbrojoną kobietę. Jej ostrze szybowało nad moją głową. Jakimś cudem udało mi się ominąć atak. Już po chwili kierowaliśmy się krętymi stopniami w górę, ścigani przez chmarę dudniących i szybkich kroków.
Oprócz strachu, w głowie wciąż obijało mi się jedno pytanie.
Skąd wiedzieli, że jesteśmy w zamku? Strażnicy stracili przytomność, a nawet jeśli zdążyliby wrócić do siebie, czynem niemożliwym byłoby powiadomienie o naszej obecności całego zamczyska.
Dotarliśmy na jakieś piętro. Oddychałam szybko, a nogi pulsowały mi nieznośnym bólem, zaś w sercu hulała masa emocji związanych z odnalezieniem Ren’a i stania się ofiarą dzikiego pościgu. Dostrzegłam elegancki czerwony dywan, tego samego koloru jedwabiste zasłony, połyskujące w blasku promieni słonecznych, które przebijały się przez wielkie balkonowe okno.
Niestety nastrojowe pomieszczenie nie było puste. Po dywanie, z harmonią przechadzała się dwójka mężczyzn, spokojnie o czymś dyskutując. Po mieczach zetkniętych za paskami i ubiorze od razu zrozumiałam, że są to kolejni strażnicy. Zauważywszy nas, dołączyli do pościgu, nawołując coś na depczącą nam po piętach armię. Nie mieliśmy wielu wariantów. Musieliśmy dalej wspinać się po stopniach.
Po ominięciu kolejnych kilku pięter, Sasuke zbliżył się do mnie.
 - Sakura, będziemy musieli walczyć.
 - Wiem – przygryzłam dolną wargę i zaczerpnęłam powietrza. Byłam wycieńczona stałym biegiem, a świadomość, że muszę zebrać siły na walkę dodatkowo odbierała mi pozostałości werwy.
Nasza podróż dobiegła końca, gdy uprzednia teoria się potwierdziła. Naprawdę zmierzaliśmy w stronę szczytu wieży. Skończyły się raz za razem napotykanie piętra, teraz pokonywaliśmy wąskie, zataczające koła stopnie. W końcu dotarliśmy do końca. W pierwszej sekundzie rozpaczliwe stwierdziłam, że jest to ślepy zaułek, ale po bliższym przyjrzeniu wśród masy przestarzałych cegieł dojrzałam drewniane drzwiczki... w suficie. Na szczęście korytarz zwęził się ze wszystkich stron, dzięki czemu wejście miałam kilka centymetrów nad głową.
 - Szybko! – teraz to ja poganiałam Sasuke, który siłą rąk naparł na drewniany prostokąt. Powtórzył ten zabieg kilkakrotnie zanim drzwi zareagowały. Otworzył je prędko, a do środka momentalnie wbiegło oślepiające światło dnia. Sasuke pokręcił głową, przytrzymał się czegoś na zewnątrz i podciągnął całą masę swojego ciała znajdując się tym samym na szczycie. Oprócz blasku słońca, poczułam jak z moimi włosami igra lekki wietrzyk. Słysząc tupoty zbliżających się stóp, metodą prób i błędów spróbowałam odtworzyć ruchy Sasuke.
 - Cholera…
Uchiha wyciągnął do mnie rękę.
 - Trzymaj.
 - Nie! Dam radę sama.
 - Lada moment będzie tu cała królewska armia, której tak bardzo się boisz. Nie czas na twoje przebłyski samodzielności.
Co za idiota, co za kretyn, myślałam usiłując wycisnąć całą siłę ze swoich mięśni, aby podciągnąć ciało do góry. Sasuke stał nade mną z wyraźnym triumfem odmalowanym na twarzy.
Spojrzałam na niego z furią.
 - To było do przewidzenia! Z tobą nawet nie można podzielić się skrytymi lękami, bo już znajdujesz sobie kolejny powód, by ze mnie szydzić! – wykrzyknęłam na jednym wdechu.
 - To nieprawda. A teraz… - przykucnął i chwycił mnie pod pachami. – Przykro mi Sakura, ale nie mam zamiaru marnować czasu. – Moje ciało wzbiło się do góry i już po chwili w całej okazałości znalazłam się pod naporem silnego wiatru i ciepłych objęć słońca.
Słońca?
Zamrugałam oczyma, a przed sobą ujrzałam śnieżnobiały podkoszulek Sasuke.
 - Nie rób tak! – odskoczywszy w bok, zdjęłam z tyłu ciężar plecaka. Czułam na sobie spojrzenie Sasuke, ale lekceważyłam je, pochłonięta przez gmeranie w torbie. Ostatecznie z jej wnętrza wyciągnąłem potrzebne mi kunai i na powrót nałożyłam bagaż na plecy.
Katana Sasuke zalśniła w słońcu, kiedy ten wynurzył ją z pochwy, po czym zbliżył się do mnie. Teraz staliśmy naprzeciw tajemniczej furtce, przez którą się tu znaleźliśmy. Okazało się również, że bynajmniej nie był to szczyt wieży, tylko… całego zamczyska. Przestrzeń wokół nas rozciągała się na kilkadziesiąt sporych metrów kwadratowych, stąd widziałam też panoramę całej Michigatty i paru mieszkańców, którzy przystanęli w półkroku na uliczkach, zauważając nasze wyczyny.
 - Jesteś pewna, że dasz radę? – usłyszałam jego głos.
 - Trenowała mnie Piąta, a ty masz czelność się o to pytać? – odwarknęłam, wciąż skupiając wzrok na stronie, skąd zwiększało się natężenie słyszalnych kroków.
Sasuke prychnął.
 - Zapewniałaś mnie, że od kiedy stałaś się matką, twoje umiejętności zbladły i nie byłaś na żadnej misji.
 - One nie zbladły. One zostały uśpione.
 - Właśnie – coś w jego tonie podpowiadało mi, że jego właściciel właśnie się uśmiecha.
W moim sercu wciąż gnieździł się strach, ale chęć zaprezentowania Sasuke swoich umiejętności skutecznie go likwidował. Właściwie byłam zwarta i gotowa na natarcia. Nie uciekałam od nieuniknionego, tylko z adrenaliną płynącą w krwi czekałam na wyłonienie się pierwszego członka armii.
Krzyki stały się wyraźniejsze.
Głowa pierwszego mężczyzny stanęła przed naszymi oczami. W rękach trzymał nóż myśliwski i tarczę. Za nim płynął dalszy strumień opryszków.
 - Umiejętności mam uśpione. Teraz wystarczy tylko je zbudzić! – ostatnie zdanie ryknęłam, korzystając z całej siły moich płuc. Udzielił mi się nastrój bojowości, jaki prezentowali nasi wrogowie.
I już po chwili chmara osób zasłoniła mi dostęp do Sasuke i otoczyła mnie z wszystkich stron. Zabrałam się do ataku. Blokowałam każdy zamach swoimi kunai’ami, starając się używać nóg do zepchnięcia intruzów. Nie chciałam ich zabijać, tylko poturbować, lub co najwyżej doprowadzić do utraty przytomności.
Z dziury w podłodze wyłaniało się coraz to więcej osób i wszyscy tak samo uzbrojeni. Nie traciłam wiary i woli walki. Wrogów było dużo, ale ich refleks, ruchy i orientacja zdołały podtrzymać mnie na duchu i dodać pewności siebie. Akashi miał rację. Żaden z nich nie cechował się ponad przeciętnymi umiejętnościami, toteż z łatwością ich od siebie odpychałam.
Poczułam za sobą czyjąś obecność i zamachnęłam się. Mój łokieć trafił prosto w szczękę mężczyzny, który grzmotnął o ziemię. W skutek tego kilku jego sojuszników potknęło się na kwilącemu strażnikowi i również zniknęło mi sprzed oczu. Kolejny wróg zasłonił się tarczą. Wymierzyłam w nią kopniakiem, a jej właściciel zatoczył się i upadł. Po chwili cała mini-wojna, tocząca się na dachu zamku zaczęła mi sprawiać niemałą frajdę. Niektórych powalałam z figlarnym uśmiechem na ustach, innych zaś żegnałam okrzykiem godnym członka ich szeregów.  Odzyskałam Ren’a! I nikomu nie pozwolę go odebrać!
Co chwila rozglądałam się kątem oka, analizując wszystko. Zrozumiałam też, że na dole mamy liczną widownie. Po uliczce, która prowadziła do wejścia zamku rozsiani byli ludzie z głowami uniesionymi do góry. 
I właśnie wtedy, przez chwilową nieuwagę nie dostrzegłam mężczyzny, który przygotowywał się do zadania ciosu mieczem. Ten z pewnością wszedłby w moje ciało, niczym nóż w masło. Ów atak naprawdę mnie ocucił. Bowiem byłam już pewna, że skończę potyczkę z poważnym uszczerbkiem.
Szykowałam się psychicznie na przyjęcie ciosu, gdy źrenice oprycha nagle znieruchomiały, a twarz gwałtownie pobladła. Tocząc wzrokiem po jego sylwetce w piersi ujrzałam plamę krwi, która stopniowo się rozrastała, brudząc szkarłatną czerwienią rejowy wokół prawej piersi.
Mężczyzna upadł, a za nim wyrósł Sasuke z uniesioną kataną. Na końcu miecza dostrzegłam spływające kropelki krwi.
 - Zabiłeś go! – pisnęłam.
 - Inaczej on zabiłby ciebie. Bądź bardziej ostrożna.
 - Jesteś…! – urwałam, zauważywszy kolejnego wroga śpieszącego w moją stronę. Zablokowałam jego atak, uderzyłam pięścią w twarz i na piękne zakończenie zadałam kopniaka w brzuch. Strażnik z głośnym jękiem upadł na ziemię. Korzystając z chwili spokoju, dokończyłam: – Jesteś okrutny! Nie możemy ich zabijać!
Sasuke zdążył już zająć sobie czas, poprzez usuwanie z drogi następnych członków armii. Kontynuując, wykrzyknął:
 - Długo jeszcze będziesz się na mnie wściekać?
 - Tak! – wyrwałam jakieś kobiecie tarczę i rzuciłam przedmiot pod nogi. Zanim zdążyła na mnie spojrzeć, wykonałam serię ciosów, które powaliły ją na ziemię.
W tle słyszałam sapanie Sasuke.
 - Mamy współpracować! Jeśli będziesz tak się zachowywać, na pewno niczego nie osiągniemy!
Skumulowałam w dłoniach zielonkawą chakrę. Energia natychmiast wzbudziła w moim ciele przyjemnie ciepło, ale i poczucie siły. Następnie zaczęłam sunąć przed siebie i pozbywać się ludzkich przeszkód, używając siły Piątej Hokage. Ciekawe co rzekłaby Tsunade-sama widząc mnie w takim wydaniu?
 - To ty wszystko skomplikowałeś! – powiedziałam do Sasuke, nie przerywając biegu. – Już chyba wolałabym żebyś ciągle grał zimnego drania, a nie raz za razem chwalił się przypływami czułości!
 - Mam zacząć tego żałować?
 - A nie żałujesz? – na chwilę ciężar natarcia zelżał, a strażnikom trochę zajęło dotarcie tutaj. Sasuke znalazł się wówczas naprzeciwko mnie z kataną przygotowaną do ataku. Nasze spojrzenia się spotkały. W napięciu oczekiwałam odpowiedzi.
 - Nie – odparł krótko. – Nie żałuję.
Potem zastanawiałam się czy aby na pewno myślimy obecnie o tym samym. Dla Sasuke „przypływem czułości” mogło być nawet udzielenie mi pomocy, podczas wspinaczki na szczyt zamczyska.
Uchiha przybrał zamyślone wejrzenie. Jakby wahał się przed wypowiedzeniem kolejnych słów.
Czekałam cierpliwie.
Ale strażnicy nie.
Symfonia ocierającego się o siebie żelastwa była klarownym znakiem na ich ponowny atak. Parsknęłam gniewnie i rzuciłam się na napastników. Sasuke, ku memu zaskoczeniu również nie wydawał się być zadowolony z ucieczki od tematu. Wierzgał się z bitewnym okrzykiem. Byłam bardziej wściekła niż kiedykolwiek. Może tylko to sobie wyimaginowałam, ale odnosiłam wrażenie, że niektórzy ze strażników spoglądają na mnie ze strachem i samowolnie schodzą mi z drogi. Zapewne wyglądałam koszmarnie z rozwichrzonymi włosami, rozgniewanym wzrokiem i zgrzytającymi zębami. Nie mówiąc już o płynącej przez moje dłonie chakrze.
Na moment szturm ataków po raz kolejny stał się rzadszy. Wyłapałam w tłumie spojrzenie Sasuke i zmusiłam się, by jak najdłużej go utrzymać.
Uchiha rozprawił się z jednym mężczyzną i szykował się do drugiego ciosu, kiedy nagle wykrzyknął:
  - A jeśli powiem ci, dlaczego to zrobiłem? Czy wtedy zaczniesz się normalnie zachowywać?!
 - Przecież już mi powiedziałeś! – Dołączyłam do jego rejonów. Królewska armia otoczyła naszą dwójkę. Stykaliśmy się z Sasuke plecami, poruszając czujnie niczym drapieżne tygrysy.  – Zrobiłeś sobie krótki test… na mnie!
 - Test? – jęknął zdziwiony.
 - To była chwila słabości, zgadza się? Musiałeś uczynić ze mnie królika doświadczalnego!
 - Co ty gadasz za bzdury?
Zignorowałam to i rzuciłam się na trójkę mężczyzn w zasięgu mojego wzroku. Spomiędzy pola walki, sapiących wrogów i zgrzytów nacierającego na siebie metalu słyszałam głos Sasuke. Prędko powaliłam na ziemię wybranych napastników i zbliżyłam się do niego na tyle, aby móc usłyszeć jego słowa.
 - Powiem ci dlaczego to zrobiłem! – krzyknął, nie patrząc na mnie, tylko zamierzając się do kolejnego uderzenia. Kobieta z tarczą upadła na ziemie. – Powiem ci i bynajmniej nie byłaś żadnym królikiem doświadczalnym! Właściwie… - tu urwał, zaczerpnął powietrza i parsknął śmiechem. – Właściwie mogłem się spodziewać, że tak to odbierzesz.
 - Przestać chrzanić i powiedz mi w końcu! – odryknęłam równie wściekła.
Myślałam, że kolejna część konwersacji będzie przebiegać tak samo. To było bardzo pożyteczne postępowanie, łącząc przekazywanie komunikatów z powalaniem na ziemię królewskich opryszków. Jaka oszczędność.
Jednak Sasuke najwyraźniej nie odpowiadała taka forma dialogu. Stłumiłam w sobie jęk przerażenia, gdy przyciągnął mnie do siebie i mocno objął jedną ręką. Najwyraźniej znów za bardzo odpłynęłam i następny „rycerz” miał mnie podaną na talerzu, bo katana Sasuke za moimi plecami nadal szybowała w powietrzu, odpychając armię.
Ale wtedy Sasuke nachylił się nade mną. W napięciu uniosłam wzrok.
 - Chyba cię lubię, dobra?
 - L-lubisz mnie? – zachłysnęłam się powietrzem.  – A-ale co masz przez to na myśli? Lubisz mnie jako przyjaciółkę?
Jako odpowiedz Sasuke odepchnął mnie od siebie i skoncentrował na kolejnym ataku. Dla mnie dalsze ruchy nie były już tak oczywiste. Zmagałam się z okropnie potężną dawką oszołomienia i praktycznie przez kilka długich sekund stałam w miejscu niczym sparaliżowana.
 - Nie! – odezwał się. – Lubię cię jako kobietę!
O rzesz ty!
W moim wnętrzu rozparło się tyle uczuć, że z trudem przyszło mi to opanować. Przyglądałam się każdemu ruchowi Sasuke i zastanawiałam się czy to moja wyobraźnia nie wywinęła żadnego psikusa.
Zastanawiałam się też ile czasu trwam w bezruchu, bez kontaktu z rzeczywistością.
 - Sakura!
Ktoś wołał moje imię.
Sasuke.
Mężczyzna, który lubi mnie, nie jako przyjaciółkę, ale jako… kobietę. Mężczyzna, który znalazł sobie naprawdę spektakularny moment na wyznanie.
W tym momencie coś szarego śmignęło mi przed oczyma, a zaraz potem obraz zasłoniła drewniana tarcza z wyrzeźbionymi literami, na których nie miałam czasu się skupić.
Narzędzie naparło na mnie z olbrzymią siłą. Spanikowana starałam się odskoczyć, ale zewsząd wyłaniali się nowi wrogowie. Cofałam się do tyłu i na próżno usiłowałam przeciwstawić się sile mężczyzny, który trzymał tarczę.
 - Sakura! – powtórzył Sasuke. Wtedy zrozumiałam też, że moja sytuacja jest w bardzo krytycznym stanie.
Cholera, cholera, cholera!
Zebrałam w dłoniach nowe pokłady energii, ale mój napastnik zebrał nowe pokłady siły i zanim wycelowałam w niego chakrą Piątej, on zdążył cisnąć mną w tył. Przyszykowałam się do zamachnięcia i oddania ataku, lecz wówczas poczułam, że pod nogami brakuje mi stałego gruntu.
Do stu piorunów!
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zwycięskie twarze członków armii oddalają się ode mnie w zadziwiającym tempie, a moje ciało bezwiednie opada w dół. Krzyknęłam przerażona, zaczynając szargać się w powietrzu. Ile metrów mogło mieć to zamczysko? Pięćdziesiąt? Sześćdziesiąt? Jak mogłabym ułożyć swoje ciało, aby w najbardziej możliwy sposób załagodzić upadek?
Stado gapiów na dole również musiało zauważyć mój przesądzony losy. Za sobą słyszałam chór zdziwionych jęków, zalęknionych odgłosów i krzyków typu „Ona spada!”. Tak, do cholery! Spadam! Pode mną piętrzyło się zaledwie kilkanaście metrów i punkt, w który uderzę.
Nie! Nie mogę umrzeć!
Nie mogę zostawić Satoshi’ego!
Nie mogę zostawić wyznania Sasuke i nie dopytać się o więcej szczegółów!
Trzy wnioski, do których doszłam zmieniły moją sytuację o tyle, że teraz spadałam bez przerażenia, tylko z zaciętym wyrazem twarzy. Oprócz tego w głowie nie kłębiły mi się żadne pomysły. Nawet używając chakry nie jestem w stanie przetrwać tego upadku. Siła napierającego powietrza utrudniała mi ruchy.
 - Uch, Sakura! – usłyszałam znienacka.
Sasuke?
Nie, to nie mógł być Sasuke.
Wtedy, kiedy czułam już, że lada moment zakończę swój żywot, coś ciepłego chwyciło mnie na plecach i pod kolanami. Zdesperowana uczepiłam się obiektu, nie zastanawiając się skąd się wziął. Dopiero, gdy hulanie wiatru w moim uszach umilkło, a nacisk powietrza zelżał, otworzyłam oczy i ujrzałam dobrze znaną mi twarz.
 - Niemożliwe! – wymsknęło mi się. – Ren!
 - We własnej osobie – odparł spokojnie.
Sekundę później Kanoe postawił mnie na ziemi, tuż pod wejściem do zamczyska, gdzie nie kłębiło się tylu ludzi, co na dachu. Spostrzegłam zaledwie pięciu strażników, którzy z obruszeniem tłumaczyli coś Tsubaki. Dziewczyna żywo gestykulowała, co chwila powtarzając słowo „wujek”. Akashi krył się za nogami przyjaciółki, posyłając członkom armii niewinny koci uśmieszek.
 - Nic ci nie jest? – zapytał Ren.
 - W porządku  - spojrzałam na niego. Wyraz twarzy wciąż miał beznamiętny. Nie wiedziałam, ani nie czułam emanującej od niego radości. Przecież wydostał się z lochów… pomogłam mu, uratowałam go. Ogarniał mnie smutek na myśl, że takim zachowaniem okazuje swoją wdzięczność. – Dlaczego oni nas nie atakują?
 - Ta dziewczyna próbuje im wytłumaczyć, że nie jesteśmy tu w złych zamiar, tylko dostaliśmy misję. Odzyskać zwój.
 - Ale Sasuke…! – cofnęłam się o kilka kroków, aby mieć lepszy wgląd na to, co dzieje się na szczycie zamczyska.  – Ale oni nadal atakują Sasuke!
 - Na razie nie możemy dostać się do króla, więc atak nie jest odwołany – w jego głosie nadal słychać było wycieńczenie i smutek. Próbowałam podchwycić spojrzenie Kanoe, ale Ren uparcie wbijał go w tajemniczy punkt na dole.
Zagryzłam dolną wargę.
 - Muszę tam wrócić i pomóc Sasuke!
 - Nie! – ścisnął mój nadgarstek. – Nie możesz tam wrócić! Skoro Sasuke jest z wielkiego klanu Uchiha, powinien dać sobie radę.
Strach ustąpił. Pojawił się gniew, rozdrażnienie i złość. Wszystkie agresywne emocje wymieszały się z rozpaczą, jaka tliła się we mnie na myśl o postawie Ren’a. Wyrwałam się z jego uścisku i pędem rzuciłam się przed siebie. Kanoe puścił się za mną i na moje nieszczęście prędko dogonił, unieruchamiając mocnym uściskiem wokół pasa.
 - Nigdzie nie pójdziesz – warknął. – To niebezpiecznie!
 - Jak zwykle martwisz się o mnie wtedy, kiedy nie trzeba! – prychnęłam, nie ustępując od wierzgania się w jego ramionach. – On potrzebuje pomocy! Strażnicy nie są silni, ale jest ich wielu… nie da rady sam!
 - Zaraz odwołają atak! Bądź cierpliwa!
I w tym momencie za naszymi plecami rozległ się znany mi chór zdziwionych jęków i nawoływań. Odwróciliśmy się z Ren’em w tym samym momencie, a moje najgorsze przypuszczenia się potwierdziły. Wzrok każdego z zebranych był wbity w górę. Tłumy mieszkańców reagowały w rozmaite sposoby. Kobiety z przestrachu zatykały sobie usta i cofały się kilka kroków, zaś mężczyźni wiercili się w miejscu, próbując wymyślić sposób w jaki potrafiliby zapobiec sytuacji.
Jedna dziewczynka z długimi, rozczochranymi blond włosami wydostała się z tłumu i wskazała palcem na zwieńczenie zamku.
 - Ten pan spada w dół.
Otoczona przez przerażenie i zmiażdżona przez szok powędrowałam spojrzeniem za jej palcem i natknęłam się na Sasuke, który zdawał się spadać centralnie na naszą dwójkę. Ren wzmocnił uścisk i odskoczył ze mną do tyłu.
 - Ren! Użyj chakry! – nakazałam, uwalniając się od jego silnych ramion.
Ren stał w bezruchu i przyglądając się Sasuke, marszczył brwi.
 - Ren! – poganiałam go niecierpliwie. – Pośpiesz się.
On miał wątpliwości…
Nie chciał uratować Sasuke!
 - On zginie!
Desperacja sięgnęła samych granic. Z sercem w gardle uniosłam ręce starając się wyczuć punkt, gdzie wyląduje Sasuke. Musiałam jakoś załagodzić jego upadek. Mocno wierzyłam w to, że ja również przeżyję całe to fiasko. Jednocześnie rozsadzała mnie wściekłość na Ren’a i teraz nawet nie było mi przykro przez jego obojętne podejście do naszej akcji ratunkowej.
 - Sakura, nie rób tego! – rozległ się jego stanowczy głos. Ren znów ścisnął mój nadgarstek i niezbyt subtelnie odrzucił mnie gdzieś w bok, zaś sam zaczął wykonywać dobrze znaną mi serię znaków.
Mimo wszystko zabłysnęła we mnie iskierka radości, gdy potężna platforma energii wystrzeliła do góry, a Ren wymachiwał rękoma, odpowiednio nią sterując.
Przyjrzałam się opadającemu ciału Uchihy.
Wtedy moje oczy ukuła plama czerwieni. Zamarłam. Umysł od razu rozpoczął intensywną pracę, podsuwając mi wszystkie możliwe potoki akcji na szczycie zamczyska po moim upadku.
Rozległo się ciche syczenie, gdy ciało Sasuke upadło na platformę chakry. Czekałam, aż wyjrzy zza pulsującej energii, aż uśmiechnie się łobuzersko, dogryzając Ren’owi za jego niepotrzebną próbę ratunku, ale… Sasuke się nie poruszał.
Nie…
W czasie aktu mojej paniki, Ren znienacka przerwał czynności sterownicze i opadł na ziemię, odepchnięty przez niewidzialną siłę. Teraz nadeszła moja kolej! Przez utratę kontroli nad Jutsu, platforma Ren’a zaczęła niespokojnie się szargać, aż w końcu wyparowała w powietrzu. W tej chwili rzuciłam się w kierunku Sasuke i pochwyciłam go w ramiona, upadając razem z nim na piaskowe podłoże, przezwyciężona przez ciężar jego ciała.
 - Sasuke! Sasuke, odezwij się!
W okamgnieniu doprowadziłam się do porządku koncentrują się na Sasuke. Ułożywszy jego głowę na kolanach, rozpoczęłam dokładną obserwację. Uchiha oddychał ciężko, oczy miał zaciśnięte, a na jego klatce piersiowej rozprzestrzeniała się plama krwi. Przełknęłam ślinę. Któryś z mężczyzn musiał go dźgnąć swoim mieczem. W oczach poczułam łzy.
Ren gwałtownie stanął w pozycji obronnej przede mną i Sasuke z wyciągniętym kunai’m. Jego ciało wsysało jeszcze resztki pływającej w powietrzu chakry.
 - A więc to była pułapka – syknął.
Nie rozumiem tego zachowania, póki naprzeciw nas nie ujrzałam wysokiego, umięśnionego mężczyzny i wielkich oczu o intensywnym kolorze.
Mimowolnie zacisnęłam pięści, próbując powstrzymać strach, który wdzierał się do każdego zakątka mojego ciała.
To ten mężczyzna był odpowiedzialny za nasze cierpienie, to on musiał zranić Sasuke, to on używał zakazanej techniki Ritsu do rozpoczynania swoich chorych gierek, to przez niego tu jesteśmy i przez niego Ren stracił panowanie nad swoją platformą. Przez niego Sasuke upadł na ziemię.
W moim sercu rozpętała się wojna między paraliżujących lękiem, a rozmaitymi odmianami nienawiści wobec n  i e g o.
Wampira.

Od autorki: Dzisiejszy rozdział – sto procent Sakura. Mam jednak swoje powody do tego, ponieważ kolejny będzie w większości składał się z perspektywy SasukeJak wam się podoba nowy szablon? Ja jestem z niego niezmiernie dumna. Wreszcie opanowałam bardziej HTML’a i CSS’a. Rozdział też wyszedł mi nieźle, przynajmniej w moim mniemaniu (xD). Te wydarzenia miałam zaplanowanie niemal od początku powstania bloga i wreszcie do nich dobiłam. Chyba dzięki temu przez cały rozdział towarzyszyła mi wena. Tym razem wcale nie pisałam poganiana przez termin. Pisałam z przyjemnością.
Mam też pomysł na obiecanego bloga i niedługo zabiorę się do pisania. Najpierw chcę jednak nadrobić kilka rozdziałów na Ai no Ibuki.
Pozdrawiam was i dziękuję za wszystko <3

28 komentarzy:

  1. Uhu...rozdział jest niesamowity! Nie spodziewałam się tego, że Sasuke tak szybko wyzna Sakurze co czuje. I do tego zrobił to w tak niecodziennych okolicznościach.
    Oj, biedny Sasuke. Co takiego tam sie wydarzyło, że Uchiha oberwał? Pojawił sie "wampir"! Wiec to pewnie jego wina.
    I o co chodzi z tą Tsubaki, która cały czas się przygląda naszej uroczej dwójce ? Hm...uwielbiam, gdy blogi są tajemnicze, a nie od razu kawa na ławę :D
    Szablon jest cudowny! Nie mogę sie na niego napatrzeć! Uh...też bym tak chciała umieć :)
    Masz pomysł na nowego bloga? Świetnie! Już nie mogę się go doczekać. Masz tak niesamowite pomysły i duuuży talent do pisania, że na pewno będzie genialny.
    Pozdrawiam, Miliko :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Czekam na kolejny. Pozdrawiam i życzę duużoo weny :^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cichy czytacz aż musi skomentować - przez szablon. Jak tylko włączyłam bloga z pół godzin patrzyłam się na niego analizując każdy szczegół. Jest piękny! Uświadomiło mi to jak bardzo chcę, żeby w madze ostatecznie Sasuke wrócił, a Naruto spełnił swoje marzenie. To będzie świadczyło o sile tej drużyny. Do tego muzyka. Cudeńko. :) Przechodząc do rozdziału też bardzo ciekawy. Szczerze powiem, że bardziej poruszył mnie wampir niż wyznanie Sasuke, chociaż jego słowa i tak zapadły mi w pamięć. Ma facet wyczucie, to na pewno :). Chciałabym już powrotu do Konohy. Do tego ciekawi mnie reakcja Ren'a na wieść o całowaniu. I całej reszty. Taka mina Naruto - bezcenne. xD Czekam na następny rozdział i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. dzisiaj króciutko xD
    strasznie mi się podobał moment na szczycie wieży, gdy główni bohaterowie stykali się plecami. ah! i moment kiedy sakura zaczęła spadać.. (tak wiem, dzisiaj jestem brutalna ;p)
    oczywiście jak to mam w mniemaniu.. : co tak krótko?.. aż mi smutno.
    ale już niedługo kolejny rozdział( mam nadzieję, że dłuższy ;p)
    przepięknie teraz wygląda oprawa graficzna;p a te postacie po prawej i lewej stronie łał! zapełniają pustkę podczas czytania i jednocześnie harmonizują się z częścią główną ;D cudo xD
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ..." chyba cię lubię (...), lubię jak kobietę"...
      ah.. no i oczywiście ten fragment wiersza Szymborskiej xD
      "kiedy wymawiam słowo cisza, niszczę ją"
      poruszyłaś moje zmysły xD

      Usuń
    2. No tak, kolejny rozdział będzie o wiele dłuższy. Jest w nim zawarte sporo akcji, a nie mam zamiaru rozbijać tego na trzydzieści tysięcy krótkich rozdziałów :3
      Cieszę się, że podoba ci się zarówno rozdział jak i szablon.
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  5. Dzisiejszy rozdział - sto procent zajebistości! Błędy - ZERO! Akcja - nie, tego już się nie da krótko opisać xd

    Boże dziewczyno! Co to było! Od momentu, w którym znaleźli Rena czytałam jak zaklęta, z zapartym tchem! Było czuć, że pisząc rozdział miałaś ogromny napływ weny, bo wszystko wszystko WSZYSTKO było cudowne. Począwszy od akcji na stylu kończąc. Z resztą, dowodem jest ów brak błędów... tak, udało Ci się! Nie wyłapałam NIC! Nic, zero, puściutko, jak na półkach w sklepie za czasów PRL'u! Aaach, I have to calm down, wait a second ^^

    Długo zastanawiałam się od czego zacząć, bo działo się strasznie dużo. Dobra, a więc od Rena, bo go dawno nie było xd wkurzył mnie. I to porządnie, bo serio... przyszli mu na pomoc a on ani "dzięki" ani "dobrze was widzieć" ani "pocałuj mnie *piii* w dupe" >.< plus ma za uratowanie Sakury, minus za niechęć pomocy Sasuke, plus/minus za to, że z łaską w końcu go uratował. Co za człowiek...

    Ale nie to mnie najbardziej wciągnęło! Epicka rozmowa Sasuke z Sakurą była.... cóż, epicka xd jak już w czasie ucieczki, Haruno z godnością odpychała od siebie Wielkiego Uchihe, moja morda nie przestawała się cieszyć i już wtedy czułam, że coś kombinujesz. A ta walka połączona z wyznaniem? Genialnie rozegrane! Ani grama sztuczności czy denności, wszystko doskonałe... Boże, ale Ci dzisiaj słodzę xd ale nie mogę się oprzeć! "Lubię cie jako kobietę" POWIEDZIAŁ TO! Jezu, tyle emocji we mnie,a tak mało słów, żeby je opisać!

    Sakura spada z zamku. Co myślę? - No to chyba jakiś żart, ze chcesz jej coś zrobić! A co z Sasuke, a co z Satoshim, co z tym wyznaniem!? Jak widzisz, doszłam do identycznych wniosków, co bohaterka xd Miałam skurcze żołądka i rozdziabioną buzię, a moje oczka same czytały dalej... Ren (znów go nie lubie) - ulga. Ale zaraz potem! Drugie ciało spada. Co myślę? - Z Sakurą nie wyszło to jego uśmiercisz? Nie pierdol.... Ren - złość, jego zabić a nie Sasuke! Ale co jest! Sasuke złapany w objęcia kobiety, którą LUBI... ranny! WAMPIR! Za dużo, za dużo....

    Jak widzisz, źle na mnie działa taka dawka wiadomości xd a jak dodać do tego gorączkę i dziwne samopoczucie, to wychodzi - o taki se komentarz. Muszę zapamiętać, żeby nie pisać w takim stanie ani swoich opinii, ani rozdziałów... przy okazji, u mnie rozdział 1 ^^

    Aaaaaa. O szablonie bym zapomniała! CUDOWNY! Idealne dopełnienie do całego rozdziału. Jak Ty to robisz? Jakim cudem nagłówek zachowuje przejrzystość? Coś czuję, ze blogspot ma jeszcze przede mną wiele sekretów, o które będę się Ciebie wypytywać >.< Jeśli chodzi o szablony, jesteś moim Guru, moim Mistrzem <3

    Już się zamykam. Weny i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Porównanie ilości błędów do ilości towaru na półkach za czasów PRL'u mnie rozwaliło xD
      Niemniej jednak tryskam dumą i radością, że wreszcie udało mi się osiągnąć to, o czym marzyłam :3 (owszem, dziwne, ale było to moje maleńkie marzenie.
      No i doprowadziłam cię do takiego stanu, kolejny powód do dumy xD
      Dziękuję za tyle dobrych słów i lecę na twojego bloga!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Cześć, cześć.
    Piszę komentarz po raz pierwszy, więc należy się chyba przywitać.

    Twoje blogi czytam już od dawna. Rzecz jasna zaczęłam od SOH, które w całości pochłonęłam w 3 dni(!). Tak, w 3. Nie kłamię. Możliwe, że przeczytałabym szybciej, ale zwalniałam przy scenach Sasusaku. Przez to zarwałam noce. Widzisz jak źle na mnie wpływasz? ^^

    Osobiście tak bardzo wczułam się w SOH, że przy ostatnim rozdziale się popłakałam. Myślę, że podobnie będzie z Ai No Ibuki, bo ta historia również mnie wciągnęła.

    Najbardziej uwielbiam Cię za uczucia, które rozwijają się powoli (tak jak w SOH). Zwyczajny dotyk, a jednak tak subtelny, tak delikatny; zwyczajny uścisk, jakiekolwiek zbliżenie - opisujesz je w taki sposób, że same w sobie są bardziej erotyczne, niż niejedno hentai. Wtedy wiadomo, że bohaterowie darzą się czymś głębszym, czymś prawdziwym, czystą miłością, a nie zwykłą fascynacją, chwilowym pożądaniem. Pocałunek jest czymś wielkim, ważnym, przepełnionym uczuciem, a nie wrzuconym ot tak, żeby był. Świetnie opisujesz Sasuke i jego metamorfozę. To, jak zmaga się z nowymi doznaniami, jak poznaje na nowo świat, który nie jest wypełniony nienawiścią.

    Czytałam komentarze, że niektórym nie odpowiada długość twoich notek. Oburzyłam się w tym miejscu, bo ja byłam w tym wręcz zachwycona. Wówczas wiedziałam, że każdy rozdział będzie zawierał interesującą treść; akcję i uczucia (ooo taaak, to najbardziej).

    Sceny Sasusaku, które opisujesz czytam kilkakrotnie i to z wielkim uśmiechem na ustach.
    Uwielbiam oba Twoje blogi.
    Mam nadzieję, że pisanie nigdy Ci się nie znudzi, że nigdy go nie porzucisz.
    Tak naprawdę uwielbiam Cię to za wszystko!
    W sumie to mogłabym się rozpisać jeszcze bardziej, bo doprawdy zachwycona jestem Twoją twórczością.
    Co do najnowszego rozdziału i bitwie na dachu zamczyska mogę powiedzieć jedno: Uwielbiam!

    Wybacz za niespójność w moim komentarzu, ale pisałam go na szybko pod wpływem emocji.
    Pozdrawiam, całuję i weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, po stokroć ci dziękuję <3
      To miłe, wiedząc, że ktoś tak bardzo ceni sobie twoją pracę, a tym bardziej, że na kogoś tak bardzo to wpływa. A widzisz! Ty czytasz kilkakrotnie sceny SasuSaku, a ja twój komentarz, bo naprawdę mnie wzruszył. To jest prawdziwa motywacja do otworzenia Worda i rozpoczęcia pisania kolejnego rozdziału :3
      Nigdy, przenigdy nie porzucę pisana. Zaczęłam blogować z luźnym podejściem, z nudów, zauroczona blogami innych, ale obecnie pisanie jest moją wielką pasją i nie wyobrażam sobie nocy bez obmyślania kolejnych wydarzeń na blogach.
      Jestem też pod wrażeniem, że pochłonęłaś całego SOH'a w trzy dni (o.O) Niektóre rozdziały miały po trzydzieści stron w Wordzie, co tym bardziej karze mi cię podziwiać. A więc, chylę czoła i jestem duma, że aż tak cię wciągnęłam ^^

      Dziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję!
      Również pozdrawiam i całuję :*

      Usuń
    2. Ach, no i zapomniałam napisać.
      Co do Tsubaki...
      Sądzę, że jej "przyglądanie się", choć kobitka gapi się bezczelnie xD nie jest spowodowane zwykłym "czymś", zwykłą fascynacją tejże pary.
      Myślę, że Tsubaki ma coś w sobie, kryje jakiś sekret. Możliwe (choć to tylko jedno z moich wielu, wielu przypuszczeń), że i ona jakimś cudem zasięgnęła do zwoju i ma jakiś specyficzny dar? No bo dlaczego kojarzy Sasuke, a przepraszam ... Czarnego Księcia? Może ma jakieś empatyczne zdolności i czuje, że tę dwójkę ciągnie do siebie, albo faktycznie S&S byli kiedyś na wyspie, albo są jakimiś osobami z starożytnej przepowiedni z Michigatty :D Duuużo mam tego w głoowie.
      Kurcze, chciałam jeszcze napisać kilka moich rozkmin, ale jakoś chwilowo gdzieś mi uciekły :)

      Konkurs...
      Zagłosuje! A co mi tam :*

      blue-jewel.blogspot.com

      Usuń
  7. Rozdział świetny, jak zawsze :D
    " Ale wtedy Sasuke nachylił się nade mną. W napięciu uniosłam wzrok.
    - Chyba cię lubię, dobra?
    - L-lubisz mnie? – zachłysnęłam się powietrzem. – A-ale co masz przez to na myśli? Lubisz mnie jako przyjaciółkę?
    Jako odpowiedz Sasuke odepchnął mnie od siebie i skoncentrował na kolejnym ataku. Dla mnie dalsze ruchy nie były już tak oczywiste. Zmagałam się z okropnie potężną dawką oszołomienia i praktycznie przez kilka długich sekund stałam w miejscu niczym sparaliżowana.
    - Nie! – odezwał się. – Lubię cię jako kobietę!
    O rzesz ty!" <- Tak. To bezkonkurencyjnie najlepszy fragment :)

    O, widzę, że następny rozdział 3 lutego, czyli w moje urodziny :3 Mam nadzieję na życzenia urodzinowe pod notką ^^ xd

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Mikayo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, możesz się spodziewać urodzinowych życzeń pod notką. Jeśli się wyrobię z rozdziałem (xD)

      Dziękuję i również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Zagłosowałam na Ciebie w konkursie. Mam nadzieję, że to pomoże :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i jestem dozgonnie wdzięczna za to, że postanowiłaś zmarnować na mnie 1,23 PLN <3

      Usuń
  9. Tak naprawdę to nie wiem co napisać. Boję się, że jeśli będziemy Cię ciągle chwalić, przestaniesz się starać... Ale tu naprawdę nie ma się do czego przyczepić, nawet jeśli ktoś by tego bardzo, bardzo pragnął :)
    Właściwie ten rozdział mogę porównać do 69 rozdziału na SOH. Idealny pod każdym względem, według mnie.
    Przeczytałam ostatnio całe Ai no Ibuki od początku. Stworzyłaś tego bloga, bodajże w czerwcu ubiegłego roku, więc ponad sześć miesięcy z kawałkiem minęło... A ja widzę ogromną zmianę pod względem stylu. Z każdym kolejnym rozdziałem piszesz coraz lepiej, rozwijasz się. Pisałaś, że czułaś się załamana podczas poprawy błędów w pierwszych rozdziałach na SOH. Nie mam pojęcia dlaczego! To przecież znak, że to cotygodniowe dodawanie rozdziałów nie było bezcelowe. Niektóre blogerki piszą całe serie, dzielą je na księgi... I tak naprawdę nic z tego nie mają... A Ty z każdą kolejną notką piszesz coraz lepiej.
    Wyznanie Sasuke jest od dzisiaj moim ulubionym cytatem. To było bezkonkurencyjnie najbardziej słodkie wyznanie jakie dane mi było przeczytać. I słodkie nie w znaczeniu "Bleee", jakiego zwykle używam, wręcz przeciwnie.
    Przez ten brak podziękowania za ratunek i późniejszą łaskę w ochronie życia Sasuke, już prawie zapomniałam za co lubię Ren'a. Naprawdę mam nadzieję, że kiedyś będzie taki jak dawniej.
    Jestem cholernie ciekawa jakim sposobem uratujesz tę drużynę. Będzie to nie lada wyczyn - przecież stoją oko w oko z samym Wampirem!
    Intensywnie nad tym rozmyślam, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Początkowo podejrzewałam Tsubaki o zdradę, ale teraz... Chociaż, kto wie? Zobaczymy ;-)
    Nie mogę jeszcze nie pochwalić pięknego wyglądu bloga. Widać, że się starałaś, masz prawo być dumna. Muzyka jest, jak zwykle, wspaniałym tłem do historii.
    Nosz i zapomniałabym... Zagłosowałam na Twojego bloga. Nigdy tego nie robiłam, nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek na kogoś zagłosuję. Ale skoro to dla Ciebie ważne, to czemu nie? Niech będzie to swego rodzaju motywacja dla Ciebie podczas pisania książki, czy też nowego bloga. Pogubiłam już się w tym xD
    Pozdrawiam!
    PS. Naprawdę korzystasz z tej metody "Płatka śniegu" (czy jakoś tak =,=)? Właściwie to dość ciekawe, ale cholernie dużo z tym roboty... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężko było mi uwierzyć, że pisząc pierwszy rozdział na SOH, a było to zaledwie dwa lata temu, byłam takim bucem jeśli chodzi o ortografie i interpunkcję (z tym drugim mam problemy do dzisiaj). Sama zapewne wiesz jakiego typu błędy tam się pojawiały.
      Chociaż teraz pozwoliłaś mi spojrzeć na to z innej strony. Za co bardzo ci dziękuję. I nie obawiaj się, nigdy nie przestanę się starać. W pisanie wkładam całe swoje serce.

      Dziękuję również za zagłosowanie.
      Co do "Płatka Śniegu", metoda nie tylko męcząca, ale wymagająca skupienia. Patrząc na szkielet wydawało mi się to łatwiejsze, ale zabrałam się do tego i wcale nie było takie złe :) Może jest i dużo roboty, ale pozwala spojrzeć na fabułę z innych perspektyw i poprawić błędy :)

      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  10. Czytając początek bloga byłam nastawiona dość sceptycznie. To co pisałaś wydawało mi się zwyczajne i przeciętne. Po tym rozdziale widać jednak, że masz talent. Walka na wieży jest epicka, świetnie wszystko opisałaś, muzyka jest doskonałym podkładem... Nic dodać, nic ująć. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz!
    N.

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz naprawdę świetnego bloga :)
    Mam do Ciebie ogromną prośbę, może proszę o zbyt wiele, ale to bardzo ważne.
    Wymyśliłam pewną akcję na moim blogu, tak właściwie cały ten blog to już jedna wielka akcja!
    Jeśli zechcesz mi pomóc, albo przynajmniej się przyłączyć - obserwując, będę Ci niezmiernie wdzięczna. Wszystko jest napisane w najnowszej notce.
    Mogę zmienić świat tylko z tobą :)
    f-me-i-am-famous.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepraszam za zwłokę, ale tam gdzie byłam, blogspot nie chciał ze mną współpracować :) Bynajmniej wróciłam do domu i zabieram się za komentowanie :)
    Jak zwykle, cudny soundtrack. To kolejna piosenka, która pochodzi z Twojego bloga, a ja właśnie ją ściągam :)
    Cudny, nowy szablon! Jak zwykle, zresztą. Idealnie pasuje do rozdziału!

    100% Sakura, to lubię. Dla mnie Haruno jest już taką postacią, że mogę ją nazwać 'realną'. Taki rozdział się przydał. Poznaliśmy jeszcze dokładniej psychikę Różowej, jej zdanie na różne tematy oraz niecodzienny sposób myślenia.
    Co mnie wkurzyło? Ano to, że Ren nie chciał uratować Sasuke. On się WAHAŁ! No znajdę i zabiję! A właśnie, Sasuke. Co z Uchihą? Będzie żyć, na pewno, ale... Jeju, przeżywam to jak nie wiem co!
    Ale największy banan na mojej twarzy zakwitł, gdy przeczytałam słowa ,,Lubię cię", a później ,,Lubię cię, jak kobietę" <3 Kocham ten moment :)
    Ja też Cię lubię, Akemii, ale jako wspaniałą autorkę blogów :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach i przy okazji informuję, że masz mój głos w Konkursie Blog Roku 2012 :)
      Życzę wygranej, lub podium, z całego blogowego serca :)

      Usuń
    2. Bardzo, bardzo ci dziękuję!

      Usuń
  14. Jezu ty masz talent o masakra twój blog jest czymś wspaniałym tak wzruszającym tajemniczym w niektórych momentach jest troche komedii dzięki czemu wszystko jest po prostu super :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurczę, nie zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział ;/
    Ale teraz już przeczytałam i bardzo podobała mi się rozmowa Sasuke i Sakury pomieszana z walką ;3
    I jego wyznanie było słodkie. Szablon jest super.
    Jak mniemam, sama robiłaś? Zazdroszczę umiejętności ;/
    Dla mnie, jak na razie, zrobienie swojego szablonu to czarna magia. Życzę weny i nie mogę się doczekać na następny rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak Ty to robisz?:) Wszystko idealnie do siebie pasuje: tło muzyka, treść;)
    Podoba mi się ten ogrom akcji w rozdziale, scena na wieży jest po prostu genialna;) Cieszę się, że ten rozdział poświęciłaś psychice Sakury bardzo mi się podoba ten zabieg, przynajmniej poznajemy jej zaskakujące wnętrze;)
    Pojawił się Wampir, Sasuke został ranny aż ciekawość mnie zżera co bedzie dalej?:) Co do wahania Rena jak on mógł się wahać wogóle? Może go nie lubić ale przecież to kompan z drużyny i poza tym Sasuke i Sakura przyszli go uratować a on się wahał?! Zdenerwował mnie... xD
    Już nie mogę się doczekać nowego rozdziału, życzę weny;)

    Pozdrawiam;)

    Ps.Oddałam głos na Twojego bloga i mam szczerą nadzieję, że zdobędziesz podium;) I przepraszam, że dopiero teraz skomentowała ale nawał nauki mnie przytłoczył.

    OdpowiedzUsuń
  17. Akcja w tym rozdziale była tak żywa i pięknie opisana, że obrazy w mojej pamięci same się "rysowały".

    Niezłego narobiłaś mi strachu tym pierwszym upadkiem. Normalnie myślałam, że Sakura zginie. Dobrze, że Ren ma takie umiejętności a nie inne i ją uratował. Nie mogłam jednak uwierzyć w to, że Sasuke sobie nie poradził i też spadł. A te wątpliwości Rena co do uratowania go..Hmpf -.-

    Dobrze, iż nasza Sakura jest medykiem to go zaraz szybciutko wyleczy. :33

    No i pojawił się Wampir. Jestem bardzo ciekawa kim on jest, więc lecę czytać kolejny rozdział.

    PS. Nie mogę oderwać oczu od tego nowego szablonu. Boże jak pomyślę co potrafię zrobić z takich graficznych rzeczy to Niw rok czy się śmiać, czy płakać. :< No, ale trudno, nie przedłużam. :)

    OdpowiedzUsuń